Niezapomniane chwile czerwca okazały się dla mnie małymi znakami szczęścia.
Pewnego, słonecznego dnia wybrałam się z córką do lasu, by pobiegać, a było to tak...
Biegniemy leśną ścieżką, która jest prawie w zaniku i ledwo ją widać. Nagle zauważamy, że przed nami coś leży.
- Mamo ! Chodź tu szybko ! Co to jest ?! - krzyczy Weronika.
Podchodzę bliżej i widzę małe, futerkowe stworzenie. Okazuje się, że to sarnie dziecko, ale dlaczego się nie rusza ? Przyglądam się i dostrzegam jak delikatnie porusza noskiem i mruga oczkami. To znaczy, że żyje. Dlaczego więc leży nieruchomo ? - Nie mam pojęcia. Nie dotykamy go, ale robimy zdjęcie. Nie znam się na zwierzętach leśnych, więc postanawiam wrócić do domu po rękawiczki i ręcznik, bo... może trzeba będzie zabrać to "małe" do domu (?). Córce radzę, żeby się oddaliła i poczekała na mnie w krzakach. Po drodze słyszę szelest liści i odgłos łamanych gałęzi. Nagle widzę jak z leśnej gęstwiny wyskakuje dorosła sarna.
To dobry znak ! - pomyślałam. Pilnuje dziecka i na pewno po nie wróci. Wracam z domu z ręcznikiem pod pachą, ale ruszamy w dalszą drogę. Nasz bieg zamienia się w spacer i ożywioną rozmowę o koźlątku. Oddalamy się od znaleziska i idziemy znaną nam trasą aż do bagien i starego lasu. W drodze powrotnej widzimy, że maleństwo cały czas leży w tym samym miejscu, a wśród wysokich traw biega jego czujna i przestraszona mama. Wracamy do domu, by jak najszybciej oddalić się stamtąd.
Cały dzień myślę o małej. Co z nią będzie ? Czy jest zdrowa i czy matka jej nie zostawi ? Wieczorem mąż i córka idą w to miejsce i... po koźlątku nie ma już śladu. Uff... oddycham z ulgą. Pewnie wstało i ruszyło razem z matką poznawać świat. Pierwsze spotkanie z człowiekiem już ma za sobą. Ciekawe... może kiedyś przyjdą razem na skraj lasu, by się pokazać, że wszystko jest w porządku ?
Do tego dnia długo byłam smutna, ale w oczach tego bezbronnego koźlątka zobaczyłam chęć życia, radość, nadzieję i... szczęście. Taka mała rzecz, taka sytuacja, a jednak nigdy tego nie zapomnę ! Mieszkamy w tym miejscu już 6 lat i ciągle mnie coś zaskakuje. Czy to nie powód do szczęścia ?!
Ciekawostki, czyli to, co warto wiedzieć
Samiec sarny to kozioł, samica - koza, dziecko - koźlątko. Sarny mają bardzo dobrze rozwinięty węch i słuch. Nie powinno się ich nazywać zwierzętami leśnymi, bo jednak najlepiej czują się na otwartej przestrzeni i obrzeżach lasu. Dojrzałość płciową sarna osiąga w wieku 14 miesięcy. Ciąża samicy trwa 10 miesięcy. Małe przychodzą na świat w drugiej połowie maja lub na początku czerwca. Kozy pozostawiają młode na łące lub pod niewielkim krzakiem, odwiedzając je tylko w porze karmienia. Młode nie posiadają żadnego zapachu, co stanowi ich naturalną ochronę przed drapieżnikami. Po tygodniu wstają i podążają za matką. Gdy napotkacie na leśnych ścieżkach na sarnie dziecko - w żadnym wypadku nie należy go dotykać !
Głównym zagrożeniem dla saren są: wilk, ryś, bezpański pies i niedźwiedź.
***
"Jeśli istnieje stworzenie na tej planecie idealnie dobre, bez cienia zła w sobie, to jest nim sarna. Anioły mogłyby się od niej uczyć."
Marcin Kostrzyński "Gawędy o wilkach i innych zwierzętach"
Fajne spotkanie, ale masz całkowitą racje, nie wolno ingerować w leśne życie:) spokojnej niedzieli życzę i pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńCiągle uczę się czegoś nowego. Dziękuję i pozdrawiam :))
UsuńNiezwykłe spotkanie. To takie przemiłe zwierzątka, ale bardzo niebezpieczne na drogach, bo wyskakują z traw wprost pod koła samochodu.Bardzo uważam w terenach gdzie one są, niestety wielu kierowców miało z nimi nieszczęśliwe spotkanie.
OdpowiedzUsuńTak, Basiu. Spotkanie było rzeczywiście niezwykłe. Mieszkam w "dzikim lesie" - tak go czasem nazywam :) Staram się bardzo uważać, gdy poruszam się autem, lecz nigdy nie wiadomo ja zachowa się zwierzę. Kiedyś wybiegł na drogę daniel, tuż przed maską mojego samochodu. Ostro zahamowałam i nikomu nic się nie stało, ale serce to o mały włos, a wyskoczyłoby mi z piersi.
UsuńCiekawe spotkanie. Kilkanaście lat temu, kiedy nasz ogród był jeszcze ugorem i nie było domków jednorodzinnych w pobliżu, codziennie spotykałam sarnę z koźlątkiem zajadających nasze warzywa, które uprawialiśmy na małym skrawku ziemi wśród rosnących tam traw. Matka, by odwrócić uwagę od koźlątka wyczyniała takie harce, wydając przy tym dziwne odgłosy. Trudno było się nie zatrzymać. Jaka szkoda, że to już tylko wspomnienie. Sarny, to mądre stworzenia. Pozdrawiam:):):)
OdpowiedzUsuńOch ! To miałaś ciekawe doświadczenie i możliwość obserwacji ! Trzeba korzystać z takich cennych chwil w życiu, bo mogą się one już nigdy nie powtórzyć. Pozdrawiam serdecznie :))
UsuńSarenka mieszkała z nami 18 lat - znaleziona przez teścia , bez mamy porzucona, maleńka. Była jakby domownikiem i było jej u nas bardzo dobrze, bo po wszystkich swoich 3 dniowych wycieczkach - zawsze wracała na swoje posłanko. Zawsze miała pełen "szwedzki stół" W książeczkach dla dzieci - uwieczniona - żyje do dziś ;)
OdpowiedzUsuńCo za niesamowita historia !
UsuńGdy idę do lasu zawsze pamiętam, że to ja jestem w nim gościem, a zwierzęta są u siebie, czyli w swoim domu. Nie rozrzucam śmieci i zachowuję się kulturalnie - jak na gościa przystało ! Cieszę się i jestem wdzięczna za to, że mogę mieszkać w tak pięknym miejscu :))
Niecodzienne spotkanie. Wiemy, że dotykać nie wolno ale serce aż się rwie do bezbronnego malucha. Takie historie długo pozostaną w Waszej pamięci . Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńTo prawda ! Gdy człowiek zobaczy takie maleństwo - to początkowo traci głowę. Na szczęście odzyskałam rozum i wszystko skończyło się dobrze.
UsuńSympatyczne spotkanie, dobrze że nie uległaś emocji i nie zabrałaś malucha:-)
OdpowiedzUsuńO tak ! Bardzo dobrze, że nie zepsuliśmy tego ! Dzięki temu koźlątko jest ze swoją mamą i będzie dorastać w swoim naturalnym środowisku.
UsuńCo za cudowny maluszek!!!! Aż miło popatrzeć:)
OdpowiedzUsuńPiękny zapierający dech w piersi widok !Piękny jest ten maluch .Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńO tak ! Czyż to nie jest szczęście - móc zobaczyć takiego malucha ? Pozdrawiam Grażynko :))
Usuń