Mąż mój dwa lata temu w przypływie weny twórczej popełnił kilka koszyków z wikliny papierowej - do użytku domowego.
Chcąc, by ponownie zainteresował się tematem pokazałam jemu kursik u Ani na wykonanie choinek.
I stało się !!! Rurki znowu poszły w ruch - na początek te , które już przeszło rok stały na parapecie i wyblakły, ale w niczym to nie przeszkadzało.
Powstała pierwsza choineczka. Nie skończyło się na tej jednej, gdyż wspólnie stwierdziliśmy, że jest to dobry pomysł na prezent i możemy obdarować nimi kilka osób.
Nie dość, że warsztat pracy przeniósł się na podłogę w naszym pokoju, to jeszcze wciągnęliśmy w to syna, który z zapałem wyplatał.
Jako, że apetyt w trakcie jedzenia rośnie, mąż stwierdził, że zrobi jeszcze dzwonek i bałwana.
No i kto tu jest najbardziej zakręcony ?
śliczne
OdpowiedzUsuńCudne te choinki.Fajnego masz męża. U nas w kraju nie, ale w Chile, Brazylii Portugalii to przede wszystkim mężczyźni się zajmują wyplataniem z papierowej wikliny.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJakie piękne choineczki, gratuluję i pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńŚLICZNE!
OdpowiedzUsuńJak masz ślicznie zrobioną choinkę z rureczek papierowych,bardzo pomysłowa:)
OdpowiedzUsuńSuper chłopaki i super choinki. =)
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie za każde, każde słowo, na moim blogu - ja jak tak patrze na takie wspaniałości,to pomimo braku czasu, muszę coś wydziergać, chociaż symbolicznie. Pozdowionka. papa
OdpowiedzUsuńTo fajnie, że cała rodzina zajmuje się "pracami ręcznymi" :) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńFajne choinki i śliczne karteczki :))))
OdpowiedzUsuńPiękne , a ta biała prześliczna:)
OdpowiedzUsuń