piątek, 6 lutego 2015

Początek opowieści o domu

Kochani ! Nie często tu jestem, ale staram się chociaż raz na jakiś czas zostawić ślad.
Sprawy osobiste tak bardzo zaprzątają mi głowę, że nie starcza już miejsca na bloga, ale mimo to nie odpuszczę sobie !!!
Obiecałam kiedyś, że opowiem jak to z tym remontem było. Muszę więc zacząć od samego początku, czyli od poszukiwań tego wymarzonego miejsca.
Szukaliśmy z mężem domu przez wiele lat, ale z różnym natężeniem. Czasem były to bardzo intensywne poszukiwania, 
a czasem dawaliśmy sobie spokój myśląc, że okazja sama się nadarzy.
Muszę dodać, że ja jestem mieszczuchem od urodzenia, a mój mąż wychowywał się na wsi. Bywało tak, że jak jakiś dom już, już prawie nam się podobał, czyli nie było się czego doczepić, 
to wtedy ja wynajdywałam jakąś wadę, która nie pozwalała nam podjąć decyzji o kupnie, np. że jest za daleko od miasta, albo że nie ma garażu, itp. Wiedziałam, że tak naprawdę to ja nie jestem gotowa na przeprowadzkę, bo długo nie byłam...
Czasem wsiadaliśmy do samochodu i jechaliśmy przez małe, okoliczne wioski, przyglądając się jak ludzie mieszkają 
i wyrabiając sobie swój własny pogląd na to, jak my chcielibyśmy mieszkać. Wieczorami przesiadywałam wiele godzin przed komputerem, szukając domku. Nierzadko byłam tak zmęczona tym ciągłym szukaniem, że mówiłam sobie: dość, to już koniec, ale potem znowu rozpoczynałam poszukiwania.... i tak bez końca.
Obejrzeliśmy wiele domów. Kilka nam się podobało i to bardzo, ale gdy byliśmy poważnie zainteresowani kupnem, okazywało się, że jest jakaś przeszkoda niezależna od nas. W jednym domu mieściło się ogromne archiwum gminne i nie wiadomo było kto 
i kiedy ma zabrać te wszystkie papiery. W innym zaś okazało się, że współwłaścicielem są siostry zakonne i wstrzymują sprzedaż. Kolejny dom, w którym wszystko nam pasowało też nagle okazał się nieosiągalny, bo właścicielka nagle dostała udaru mózgu 
i leżała w szpitalu w Warszawie. Miałam już naprawdę dość. Wszystko,co znajdywaliśmy, okazywało się nie do zdobycia.
Były i takie domy, do których jeździliśmy wiele razy 
i oglądaliśmy sobie okolicę, a dom nazywaliśmy "naszym" 
i rysowaliśmy projekty ewentualnego remontu, ale i w nich jakaś przeszkoda była. 
Teraz sobie myślę, że jak ktoś szuka domu to dobrze jest oglądać ich jak najwięcej, bo wtedy ma się porównanie i poznaje się swoje preferencje.
Ofertę domu, który zakupiliśmy widziałam wiele razy w internecie, ale nie zachwyciła mnie. Jednak postanowiliśmy go obejrzeć przy okazji oglądania innego domu w tej okolicy. 
Gdy obejrzeliśmy dom stwierdziliśmy, że jest on dla nas za mały. Wróciliśmy do miasta i każde z nas coś tam sobie myślało. Po tygodniu postanowiliśmy pojechać tam jeszcze raz. Często tak robiliśmy, by się upewnić, ochłonąć i spojrzeć po prostu inaczej.
Porozmawialiśmy z gospodarzami, wypiliśmy kawkę, rozejrzeliśmy się po okolicy i nic do siebie nie mówiąc wróciliśmy do miasta.
Okazało się, że myśleliśmy podobnie - to dom dla nas !
Kupiliśmy dom, a wraz z nim dostaliśmy dwa pieski gratis. 

Na zdjęciach dwa domy i miejsca, które ujęły nas za serca, 
ale niestety nie można było ich kupić.
Pierwszy z nich położony w środku lasu miał ogromną stodołę. 





Drugi, z widokiem na jezioro, położony w środku niewielkiej wioski, miał piękne drzwi, prowadzące do ogrodu.




21 komentarzy:

  1. Uleńko, czekałam na zdjęcia domu, który kupiliście i co? Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz... to dopiero początek opowieści o domu, a zdjęcia już wcześniej umieszczałam tu: http://najbardziejlubie.blogspot.com/2014/09/nowy-rozdzia-w-zyciu.html

      Usuń
  2. Ula, to wielkie przeżycie, takie poszukiwanie domu. Najważniejsze, że już decyzja zapadła na tak:) Chętnie zobaczę Wasze działania:) Pomiziaj psiaczki, na pewno im z Wami dobrze. Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do miziania to one są gotowe w każdej chwili, aż mi rąk czasami brakuje.

      Usuń
  3. Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Podziwiam Was za te poszukiwania... i za to, że zdecydowaliście się na kupno "starego" domu, który wymaga sporo zabiegów.. Ale z drugiej strony taki dom ma już duszę, swój klimat, historię. To interesujące. A stres nie większy niż budowanie od podstaw... ile wtedy jest załatwiania papierków, a potem pilnowania fachowców... Czekam na ciąg dalszy waszej przygody! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak... stres oczywiście jest, ale i "niespodzianek" wiele, o których będę jeszcze pisać.

      Usuń
  5. A my zdecydowaliśmy się na przeprowadzkę, kupiliśmy dom i przeprowadziliśmy się w trzy miesiące ;) Teraz po latach myślę, że to było szaleństwo, ale cóż młodość ma swoje zalety i wady ;)))
    Będę niecierpliwie czekała na ciąg dalszy :))
    A jak tam psiaki?
    Buźka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podziwiam Was ! Też bym tak chciała przeprowadzić się w trzy miesiące albo nawet od razu, ale jest inaczej. Jednak w moim wieku - kupno starego domu to już wystarczające szaleństwo :)

      Usuń
  6. Ula , dom jest piękny .Sporo pracy przed Wami ale myślę ,że po coś to Wam zostało dane, jako że nic w życiu nie dzieje się bez przyczyny.Drzwi są cudne , mam nadzieję ,że je zachowacie:)Niech się dobrze dzieje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Ewo :)) Taką mam nadzieję, że we wszystkim jest jakiś ukryty cel i w tym domu dla nas też.

      Usuń
  7. czyli to jeszcze nie te to czekam dalej, umiesz budować napięcie

    OdpowiedzUsuń
  8. Efekt będzie cudowny... lubię stare domy, mają duszę...

    OdpowiedzUsuń
  9. Będę czytać z uwagą dalsze opowieści o wymarzonym domu.
    Życzę Wam powodzenia w remoncie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. uwielbiam takie domostwa ale pracy mnóstwo - opowieść cudowna Uleńko - buziaki ślę Marii

    OdpowiedzUsuń
  11. po prostu gdzieś tam cierpliwie na was czekał :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. ja jestem w fazie szuka ia..po 2 latach poszukiwań, jeżdżenia wiem tez ,ze na peno ważni są też sąsiedzi..z jednoego sudnego miejsca przez to zrezygnowaliśmy..na razie jestem zawieszona..z wiosna rusze znowu,,,gdzies moje miejsce czeka..
    Ale macie roboty.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno gdzieś jest takie miejsce, które na Ciebie czeka. Każdy w życiu dąży do jakiegoś celu i w końcu go osiąga. Byle nie spocząć tak " na laurach", byle do przodu !

      Usuń
  13. Ulu, zaczyna się wspaniała historia, którą na pewno będę śledzić. Ja również nie chciałam domu na wsi, nie wyobrażałam sobie całkowitej zmiany. Teraz nie zamieniłabym swojego miejsca na żadne inne :)
    A psinki tej rasy, potrafią swoja miłością i chęcią miziania doprowadzić do zmęczenia :)))))))))))))))))
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewciu, ty na pewno wiesz więcej niż ja o tych psiakach, bo bardzo dobrze opiekujesz się swoim. Pewnie mogłabym się wiele od Ciebie nauczyć. Pozdrawiam :)

      Usuń
  14. Myślę,że w takich poszukiwaniach trzeba być cierpliwym,bo nasz dom gdzieś czeka,jak się przekonaliście :) czekam na dalszy ciąg,a moja kuchnia absolutnie jeszcze niedokończona i mniej charakterna od poprzedniej ,zgadzam sie z Toba :)

    OdpowiedzUsuń

Za każdy komentarz bardzo dziękuję :)))