piątek, 15 maja 2015

Nie rozmawiaj z nieznajomą

Zawsze wydawało mi się, że rozmowa zbliża ludzi i że warto rozmawiać. Okazało się, że ZBLIŻA - owszem, czasem aż za bardzo, ale rozmawiać nie zawsze warto. 
( Proponuję najpierw włączyć muzyczkę i dopiero zabrać się za czytanie, bo trochę przydługa to historia )

Kiedyś, podczas kupowania biletów w kiosku z gazetami, bardzo miła sprzedawczyni ( która mogłaby być moją matką ) zagadała do mnie i okazało się, że w wielu sprawach się zgadzamy.
Gdy w rozmowie poruszyłyśmy temat dzieci, potem już przy każdej następnej okazji przemiła pani z okienka pytała mnie : jak tam dzieci ? Jak córka radzi sobie w nowej szkole ? itd., a ja jak cielę odpowiadałam na te wszystkie pytania.
W końcu zaczęło mnie to męczyć, bo było mi niezręcznie odpowiadać na niektóre z nich. Co zrobiłam ? Po prostu znalazłam w okolicy inny kiosk z gazetami. Wniosek - niektórzy ludzie za bardzo ingerują w nasze życie.

Niestety nie na wiele mi się to przydało, bo całkiem niedawno, razem z córką oddałyśmy buty do reklamacji w sklepie obuwniczym. Butów nie dało się naprawić i trzeba było wybrać inne. Gdy przyszłyśmy kupić nowe, dużo czasu spędziłyśmy w sklepie, gdyż córka długo się zastanawiała i przymierzała.
W tym czasie ekspedientka biegała za nami po sklepie, doradzała, była bardzo uprzejma. Kolejny wniosek - to, że ktoś jest uprzejmy nie oznacza, że musisz się angażować w rozmowę.

Gdy córka się oddaliła, pani starała się uprzyjemnić mi czas rozmową, mówiąc : " Ale ładna ta pani córka. Tak inaczej się ubiera. Oryginalna !" Początkowo tylko grzecznie przytakiwałam, ale gdy powiedziałam, że córka ma tzw. charakterek nie trzeba było nic więcej...
Sprzedawczyni język się rozwinął na tematy różne. Najpierw zaczęła mówić, że też ma córkę i życie jej nie rozpieszczało, a potem, że miała kłopoty z byłym mężem i w ogóle, że chłopy to zły gatunek, itd. Wysłuchałam, przytakując, bo nie bardzo wiedziałam już gdzie się schować przed natarczywością i wylewnością pracownicy sklepu.
Córka wybrała buty. Pani oświadczyła, że bardzo dobrze jej się ze mną rozmawiało i pożegnałyśmy się. Gdy wyszłyśmy ze sklepu odsapnęłam - uff... zmęczyłam się jak nigdy dotąd.
Minęły jakieś trzy tygodnie i ... nagle rano o godzinie 5.50 dzwoni mój telefon. Spoglądam zaspanymi jeszcze oczami i widzę, że to jakiś nieznany mi numer. Odbieram. W słuchawce słyszę zachrypnięty głos :" Pani Ulu, to ja ! Ja - ze sklepu z butami !"
Przytakuję i witam się, ale głosu nie rozpoznaję. Nie wiem nawet czy należy on do kobiety czy do mężczyzny i po co, do licha dzwoni o tej porze ?! Budząc się powoli zastanawiam się o co chodzi ? Po co dzwonią ze sklepu ? Czy mam coś dopłacić ?
Po chwili, gdy głos po drugiej stronie gada i gada i w ogóle nie milknie - rozpoznaję: toż to ta " uprzejma Pani ze sklepu "!!!
Pani cały czas mówi i wylewa żale, że żyć jej się nie chce,że się zabije, bo były mąż zabrał jej córkę. Co chwilę wybucha płaczem, a potem krzyczy do słuchawki : " Pani Ulu, jest tam Pani ?!" Przyznaje mi się , że wypiła dwa piwa, ale dziś nie idzie do pracy. Wysłuchuję, bo nie mam innego wyjścia. 
Kobieta opowiada mi swoją historię o leczeniu psychiatrycznym, o tym ,że nie ma już sił, że leki jej nie pomagają... i znowu płacze. Nagle w słuchawce słyszę przytłumiony męski głos: " Przestań już ! Do kogo ty dzwonisz ?" Potem kobieta krzyczy mi wprost do ucha : " Cicho siedź ! Do pani Uli dzwonię !!!"
Gdy w końcu rozmówczyni dopuściła mnie do głosu, gotowa wysłuchać tego, co mam do powiedzenia, doradziłam, żeby nie traciła kontaktu z córką i by zajęła się sobą, to wszystko się jakoś ułoży. Kobieta dziękuje za wysłuchanie i pyta czy może przyjść do mnie ze swoją mamusią na herbatkę ( ???) O zgrozo !!! W co ja się wplątałam ???
Na zakończenie rozmowy słyszę : " Pani Ulu, kocham panią !" Nie wiem co odpowiedzieć, burczę więc coś tam po cichu i odkładam słuchawkę. Teraz już nie zasnę. Co to miało być ? Takie rzeczy nie dzieją się naprawdę ! A jednak !!! Wnioski ?- Nasuwają się same :

1. Warto rozmawiać, ale nie z każdym i nie o wszystkim.
2. Rozmawiając, należy stawiać granice. Przecież nikt nie może zmusić nas do rozmowy.
3. Rozmowa nie musi oznaczać dłuższej znajomości.
4. Nie musisz angażować się w rozmowę i odpowiadać na niewygodne pytania.




Po takich doświadczeniach to już tylko wylecieć na Księżyc !
Czy Wam też przydarzyło się coś podobnego ?
Pozdrawiam :)))

15 komentarzy:

  1. Postawiłaś Ulu trafne wnioski, nie wszędzie, nie zawsze i nie ze wszystkimi chcemy i możemy rozmawiać. Nam tylko nadzieję że Pani z obuwniczego już nie zadzwoni, bo inaczej będziesz musiałam zmienić numer telefonu
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozmowa, zawiązywanie znajomości w zasadzie pokrewne tematy.Mnie przytrafiłą się ostatnimi czasy znajomość , która w początkowej fazie wydawała się ,że jest darem niebios ...po niedługim czasi okazało się jednak ,że to może i dar ale nie niebios.Dzisiaj cały dzień zastanwiałam się jak się z tej znajomości wyplatać.Wniosek na przyszłość jaki z niej wyciągnęłąm to nie dać się zmanipulować a polegać na swoim pierwszym wrażeniu.Spokoju dycha nam trzeba chyba obu.Pozdrawiam Ewa

    OdpowiedzUsuń
  3. A to ci historia. Ja też jestem gadułą i nie raz wplątywałam się w różne rozmowy. Człowiek coś powie, odpowie na pytanie, a potem ma kłopoty.
    Oby u Ciebie się to już nie powtórzyło.....

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozmawiajmy o pogodzie nie na prywatne tematy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Prawda jest taka, że na ludzi zawsze trzeba uważać. Nawet w rozmowie. "Co widać na załączonym obrazku";)

    OdpowiedzUsuń
  6. Historia z panią z obuwniczego jest straszno-śmieszna, ale sama wiem, że jak ktoś się przyczepi, to nie wiadomo jak przed taką osobą uciec. Mam nadzieję, że nie zna Twojego adresu, tylko nr telefonu, a ten łatwo można zmienić. Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgadzam się całkowicie, że nie zawsze i nie z każdym. Przykra historia, byłam w podobnych sytuacjach ale grzecznie i stanowczo zmieniałam temat. Może za mało jesteśmy asertywni? Numeru telefonu bym nie blokowała do tej pani, byc może była w silnym stresie i nie powturzy się to. Co do herbatki i to jeszcze z mamusią to już trzeba miec tupet albo małą kulturę osobistą. Zastanawiam się jak ta pani w sklepie na kasie sobie radzi. Pozdrawiam serdecznie:0

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, Magdo z tą asertywnością. Ja to już na pewno nie jestem asertywna, ale wiem, że muszę się tego nauczyć. Pozdrawiam :)

      Usuń
  8. Zastanawiam się skąd miała Twój numer? Współczuję...nie wiem jak bym zareagowała na telefon obcej w końcu osoby o tak wczesnej porze, myslę,ze niezbyt uprzejmie...podziwiam Twoją cierpliwość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani ze sklepu poczyniła ogromne nadużycie. Mój numer i adres ma z dokumentu o reklamacji !!!

      Usuń
  9. Mi się nic takiego nie przydarzyło,ale w rozmowach z nieznajomymi zachowuję dystans,bo nie wiadomo na kogo można trafić.A tej Pani z obuwniczego powinno być wstyd,wydzwania z samego rana a jeszcze proponować przyjście na herbatkę i to z mamą!Musisz Uleńko stanowczo postawić sprawę jak nie chcesz takich niechcianych wizyt bo inaczej sie nie odpędzisz.Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  10. troche śmieszne a trochę straszne...

    bo z drugiej strony... jak bardzo trzeba być osamotnionym, żeby "czepiać" sie jakiejkolwiek osoby, która okazała nam odrobine uprzejmej sympatii ...
    a z trzeciej... trzeba uwazać na tzw "wampiry" co to dziury nie zrobi ale krew wyssie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śmiesznie było, dopóki byłyśmy w sklepie. Strasznie się zrobiło, gdy wczesnym rankiem zadzwonił telefon. Po całej tej rozmowie pomyślałam sobie, że może chociaż trochę pomogłam tej pani, bo ją wysłuchałam.

      Usuń
  11. Oj ja pierniczę Ula ale historia. Normalnie jak z jakiegoś horroru jak u Kinga. Tak się zastanawiam, bo ja też jestem dość rozmowna i uważam,że miło jest pogadać a nie stać jak mruk. Jednak zwierzać się z takich prywatnych problemów całkiem obcej osobie...no już przesada. Trzeba jednak zachować dystans z obcymi...Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Za każdy komentarz bardzo dziękuję :)))