poniedziałek, 31 lipca 2017

Nigdy nie wracaj tą samą drogą

Bardzo lubię jeździć na rowerze, ale tu, gdzie teraz mieszkam nie ma ścieżek rowerowych, a jezdnia jest wąska i w dodatku podziurawiona. Jednak nie zniechęca mnie to i gdy tylko mam czas dosiadam mojego "rumaka" i pędzę przed siebie.
Do małego plecaka włożyłam już butelkę z piciem, batona, mapę i pelerynę przeciwdeszczową. Jeszcze tylko okulary i rękawiczki. 
Wsiadam na rower i w drogę ! Ostrzegam: będzie szybko i trochę niebezpiecznie!

Cel dzisiejszej trasy - sprawdzić drogę do rezerwatu leśnego i do Dobrzycy.

Początek drogi jest mi dobrze znany, więc jadę szybko, mijam ludzi, zbierających jagody w lesie. Następnie przecinam drogę krajową nr 6 i wjeżdżam w nowiutką drogę asfaltową, która wije się między polami, przez zupełne odludzie. Widzę w oddali dwa bawiące się na polu psy. One też mnie zauważają, bo nagle przestają się bawić i spoglądają w moim kierunku. Nie spuszczam z nich wzroku i powoli jadę dalej. Udało się ! Hura ! Psy powróciły do swoich harców.

Za moment wjeżdżam w niewielki leśny zagajnik. Nagle na drogę wychodzi z lasu duży, biały pies i staje na środku. Zwalniam, bo nie wiem jak psisko zareaguje, ale widząc mnie zwierzę spokojnie usuwa się między rosnące przy drodze krzewy i pozwala mi przejechać.
Droga biegnie między polami. Jest tak pięknie, świeci słoneczko. Mijam pracujących w polu ludzi. Dojeżdżam do wioski i tu zaczyna się droga, którą zamierzam sprawdzić. Lubię poznawać nowe drogi i bezdroża. Mijam domy i ludzi. Jak na razie droga jest całkiem w porządku. Po chwili z asfaltowej zmienia się w piaszczystą, potem polną, a dalej to już trudno poznać czy to w ogóle jest droga czy nie.
Przede mną pola chabrów i rumianków. Takiego malowniczego pejzażu jeszcze nigdy nie widziałam. Jest cudnie !!! Rozkoszuję się tym widokiem i co chwila zsiadam z roweru, by zrobić zdjęcie.

Przede mną wzniesienie. Wjeżdżam więc pod górkę, ale co to ?
Widzę rząd pszczelich domków. Kto je tutaj postawił - na zupełnym pustkowiu?! Domki ustawione są równolegle do ścieżki, którą jadę i tworzą dziesięciometrowy ciąg. Co robić ? Nie zatrzymując się - jadę dalej. Gdy mijam osiedle pszczół silny wiatr wieje niemiłosiernie i popycha owady prosto na mnie. Zaciskam usta, a prawą dłonią przysłaniam twarz. Pszczoły uderzają w moje ubranie, w odsłonięte łydki, wplątują się we włosy, ale nie ma już odwrotu - muszę jechać ! Przez ułamek sekundy przypominają mi się sceny z filmu "Rój". Co ze mną będzie ? - nie mam czasu na myślenie, a o robieniu zdjęć w takiej chwili nawet nie ma mowy. Nie zatrzymuję się i udaje mi się przejechać.

Dumna jestem z siebie, że nie zrezygnowałam, ale też obiecuję sobie, że za żadne skarby nie wrócę tą samą drogą.

Nagle droga rozwidla się. Zatrzymuję się na chwilę, by napić się soku i sprawdzić mapę rowerową.
Okazuje się, że powinnam jechać prosto, czyli przez las. Tak też czynię. Niestety droga zamienia się w rozjeżdżone błoto. Początkowo więc prowadzę rower,  sprytnie omijając kałuże, a gdy wydaje mi się, że błota jest już mniej - wsiadam na rower i jadę.
Za moment jednak grzęznę w rozmokłej ziemi i ląduję prawą nogą w czarnej mazi. Rower przechyla się razem ze mną i w ostatniej chwili ratuję plecak, który zsuwa się z bagażnika i wisi na pasku tuż nad błociskiem. Ufff...
Trampki ubabrane, koła i osłona łańcucha też, ale ja - cała i ... zadowolona z siebie oczywiście !

Spoglądam w dal. Nagle przed moimi oczami coś migoce na samym środku czarnej, żużlowej drogi. Podchodzę bliżej, by zobaczyć: co to? 
To przystanek dla motyli - tak go nazwałam, bo nie wiedzieć dlaczego białe motyle przysiadają tam gromadnie na chwilę i odlatują. Przylatują następne, by za moment znów odlecieć.

Kolejny raz jestem na rozstaju dróg, ale nie mam ochoty na więcej przygód. Wybieram drogę wyłożoną płytami betonowymi, bo wygląda przyjaźnie i bezpiecznie.
Teraz jadę przez piękny las. Co jakiś czas mijam tabliczkę z napisem: REZERWAT PRZYRODY. Wiem już, jak dojechać do rezerwatu ! Jest naprawdę uroczo ! Tylko ja i natura !
Wyjeżdżając z lasu, mijam starszego mężczyznę w kapeluszu na rowerze. Patrzę na niego nieufnie, a on też ma nietęgą minę. 
Droga przebiega między polami. Dostrzegam koziołka w zbożu. Zatrzymuję się , by zrobić mu zdjęcie. Udało się w ostatniej chwili, bo zwierzę za moment wyczuwa niebezpieczeństwo i ucieka. Ostatni raz sprawdzam mapę, wypijam resztę napoju i wjeżdżam na jezdnię. Jeszcze kilka kilometrów i będę w domu, ale tę drogę już znam, więc jest szybciej i łatwiej.

Wieczorem w domu opowiadam o tym, co mi się przydarzyło i co słyszę ? - Ty zawsze masz jakieś przygody. Nie możesz jeździć sama !  To niebezpieczne!
- A z kim mam jeździć ?- odpowiadam pytaniem. - Przecież nic mi się nie stało, a siedząc w domu nie zobaczyłabym tylu pięknych miejsc. Teraz wiem, którędy można dojechać do rezerwatu Warnie Bagno. Do Dobrzycy nie udało mi się niestety dojechać, ale wiem która droga tam prowadzi.


















40 komentarzy:

  1. Nie powinnaś się sama wybierać na taką wyprawę.Przecież gdybyś nagle zleciała z roweru i np. skręciła nogę to nie byłoby wcale wesoło.
    Pomijam drobny fakt, że nigdy nie wiadomo kogo spotkasz w drodze.
    Do lasu i na górskie wycieczki nie chodzi się "solo".
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W mojej okolicy nie mam koleżanek, więc jeżdżę sama. Lubię jeździć i nic na to nie poradzę. Mam zawsze telefon przy sobie. Czasem jest niebezpiecznie albo tylko mi się tak wydaje. Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Ale co motyle widziały w tym przystanku?
    Fajna opowieść:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem co te motyle tam zwabiało. Może jakiś zapach? Niewiele wiem o motylach.

      Usuń
  3. No to opowieść z dreszczykiem :) Piękne zdjęcia Ulu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak właśnie mam, jak mój mąż mówi - zawsze jakieś przygody. Trochę je prowokuję, bo wybieram się do miejsc odludnych, gdzie nie ma dróg.

      Usuń
  4. Świetne zdjęcia. Fajna wycieczka z przygodami

    OdpowiedzUsuń
  5. Okolica bardzo malownicza, podziwiam twoje fotki, ale sama bałabym się wybrać w taką drogę. Wiem, że teraz jesteś z siebie dumna, ale gdyby te psy lub pszczoły...strach pomyśleć. Taki rój zaatakował nas kiedyś w górach, nie zapomnę tego nigdy.
    Jak więc pogodzić chęć przygody i bezpieczeństwo? Trudna odpowiedź, prawda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie chęć przygody i poznawania nowych okolic jest większa od strachu. Z resztą, gdy nie wiesz, co cię czeka - to się nie boisz, bo nie wiesz jeszcze czego się bać. Poza tym gdyby człowiek siedział w domu to niczego by nie zobaczył, nie dotknął, nie doświadczył.

      Usuń
  6. Piękne widoki, piękne zdjęcia, ale nie ma na świecie żadnej siły, ludzkiej ani nieludzkiej, która by mnie zmusiła do jazdy na rowerze, której organicznie nie znoszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uśmiałam się :))) Sorry... Ja wręcz uwielbiam jazdę na rowerze odkąd tata nauczył mnie jeździć. Jeździłam nawet z nogą w gipsie.

      Usuń
    2. No widzisz... A ja tej miłości ani nie rozumiem, ani nie popieram, tylko ze zdumieniem obserwuję u innych ludzi. Powód? Uśmiejesz się jeszcze bardziej, bo jest prozaiczny, ale za to kluczowy: na rowerze boli mnie tyłek. Ile bym nie jeździła i na jakim siodełku!

      Usuń
    3. Ha ha ha ha ha !!!!!!! Rzeczywiście - powód nie do podbicia!

      Usuń
  7. Świetna i dynamiczna relacja z wycieczki:) Fajne zdjęcia:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajna wycieczka,malownicze te chabrowe pola.W tym roku udało mi się zaliczyć kilka rowerowych wycieczek z dziećmi ale sama do lasu trochę się jednak boję jechać.Pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam Ci się, że też czasem mam stracha, ale uwielbiam jeździć, więc wsiadam i jadę. Uściski :))

      Usuń
  9. Świetna wyprawa i świetnie opisana ale ....
    Jeżdżę z grupą nie zaryzykowałabym samotnej jazdy w nieznane.Następnym razem koniecznie weź kogoś ze sobą:))
    Bardzo ładne zdjęcia.
    Pozdrawiam serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem Tereniu, że jeździsz na grupowe wyprawy rowerowe. Może kiedyś przyłączę się do jakiejś grupki. Ja po prostu lubię jeździć, a na razie nie znam tu ludzi. W mojej wsi prawie wszyscy jeżdżą na rowerach, bo jest to główny środek transportu, ale do sklepu po piwko. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  10. Odważna z ciebie babeczka...najważniejsze,że wszystko dobrze się skończyło,a widoki cudne ♥ Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Od dziecka tak mam, że włażę tam, gdzie niebezpiecznie.

      Usuń
  11. Fajna wycieczka...
    Tego mi brakuje w tym roku...
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Poczułam się, jakbym jechała zaraz obok Ciebie. Poczułam radość, widząc tyle motyli, spoglądając na łąki. Poczułam nieufność do pana napotkanego, poczułam lekką grozę, jadąc przez osiedle pszczół. Wspaniały tekst, bardzo wciągający. Lubie takie osoby, masz rację, gdybyś nie pojechała, to nie zobaczyłabyś tylu wspaniałych miejsc. Teraz masz kolejne piękne wspomnienie. Wspaniały post.

    Bardzo serdecznie pozdrawiam, miłego wtorku. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że poczułaś się właśnie tak, jakbyś tam była. O to mi chodziło, żeby jak najwierniej oddać klimat tej wyprawy, a ja uwielbiam jeździć po nieznanych ścieżkach. Przy okazji poznaję okolicę. Uściski serdeczne :))

      Usuń
  13. Ulu widoków pozazdroszczę i wycieczki też ale cudne chabry :) Ach jak ja bym tak chciała zazdroszczę i to bardzo :) Dobrze kochana że nic Ci się nie stało ale tak bywa że bez przygody to nie ma czego wspominać ;) Życze kolejnych takich wypraw :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Beatko :)) W Polsce jest pełno pięknych widoków !

      Usuń
  14. Odważna z Ciebie istotka, czytałam ten dreszczowiec z zapartym tchem, psy, otwarte przestrzenie uwielbiam oglądać ze swoich balkonów. Od siodełka bolą mnie cztery litery, chociaż kiedyś przez prawie rok dojeżdżałam do pracy na rowerze. Mój M. uwielbia jazdę na rowerze, niestety ja nie.
    Serdeczności przesyłam.:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od pewnego czasu i mnie boli tylna część ciała od siodełka, ale da się wytrzymać. Rower jest super ! Dojedziesz nim wszędzie tam, gdzie samochodem nie można i będziesz szybciej niż piechotą.

      Usuń
  15. Fantastycznie, Uleńko, jestem zauroczona takimi wyprawami. Już sobie obiecałam, że za rok zrobię wyprawę w góry. Tak bardzo chciałabym zobaczyć świat z góry, hehe. pozdrawiam Ci serdecznie :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, Marzenko - ja te marzę o tym, żeby pojechać w góry. Mają one to "coś" w sobie, czego nie ma nigdzie indziej. Buziaki :))

      Usuń
  16. Cóż za wyprawa! Czułam się jakbym czytała książkę;) Jestem pełna podziwu, że samotnie się wybierasz, ale też doskonale Cię rozumiem. Warto jest dla samej jazdy, dla takich pięknych widoków, dla wrażeń, dla wiatru we włosach;) Nie można bać się wszystkiego, a najlepiej w ogóle pod tym kątem nie myśleć;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mario, dokładnie o to mi chodziło, by jechać, cieszyć się, rozkoszować widokami! Uściski posyłam :)))

      Usuń
  17. Piękna wyprawa rowerowa z tyloma sytuacjami po drodze,do tego te widoki. Super napisane,poczułam się tak,jak bym tam była.Najlepiej poruszać się solo,wtedy łatwiej zebrać myśli.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) To prawda, że łatwiej zebrać myśli, gdy nikt nie przeszkadza, choć jechać we dwójkę na pewno byłoby raźniej. Pozdrawiam :))

      Usuń
  18. Piękny opis, super zdjęcia - aż zatęskniłam za rowerem, który stoi odłogiem w tym roku. A popędziłabym tak jak Ty :)
    PS
    Ja też zawsze jeżdżę sama lub czasem w towarzystwie psów, ale to w tym przypadku tylko wyprawy po leśnych ścieżkach. Niemniej jednak trochę mi żal tych, którzy się boją... Nie ma to jak przygoda i wiatr we włosach :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Andziu :) Cieszę się, że jesteś po mojej stronie - nie ma to jak przygoda !!! Uściski posyłam :))

      Usuń
  19. Kochana Moja! Czytając a miałam gęsią skórkę ! W szczegolności ten atak pszczółek! jesteś dzielna bo ja choć Kocham pszczółki taki roj by mnie przeraził. Ja też jeżdzę często sama bo nie mam z kim. Mąż należy do klubu więc tylko raz na tydzień może ze mną pojechać. Szkoda że razem we dwie nie pojeździmy Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, Szymko ! Ja bardzo chętnie pojechałabym z Tobą na przejażdżkę rowerową. Buziaki :)))

      Usuń

Za każdy komentarz bardzo dziękuję :)))