Czy można w sierpniu napisać o maju ?
Długo zbierałam się z tym pisaniem i stwierdziłam, że teraz
będzie ten właściwy moment, bo o patriotyzmie można pisać zawsze.
Maj to taki miesiąc, w którym pamiętamy o ważnych
Długo zbierałam się z tym pisaniem i stwierdziłam, że teraz
będzie ten właściwy moment, bo o patriotyzmie można pisać zawsze.
Maj to taki miesiąc, w którym pamiętamy o ważnych
dla nas Polaków wydarzeniach, a dla mnie w tym roku szczególny.
Po raz pierwszy miałam okazję uczestniczyć
w obchodach Dnia Pioniera w Koszalinie,
a to wszystko przez moją mamę...
5 maja, w pochmurny dzień przyjechałam do miasta po zakupy
i do mamy na kawkę.
i do mamy na kawkę.
Okazało się, że mama wybiera się na uroczystości pod pomnik
"Byliśmy - Jesteśmy- Będziemy".
Zaczął padać deszcz, więc podwiozłam mamę samochodem
w okolice amfiteatru i tak już zostałam - właściwie z ciekawości.
Nie żałuję.
Uroczystości właśnie się rozpoczynały. Przy pomniku wartę honorową pełnili żołnierze. Najpierw zabrzmiały dźwięki Mazurka Dąbrowskiego.
Przeszedł mnie dreszcz. Stałam na baczność, zupełnie nieruchomo.
Szybko zrozumiałam, że to doniosła chwila i nie ma żartów.
Szybko zrozumiałam, że to doniosła chwila i nie ma żartów.
Następnie kilka słów wygłosił Prezydent Miasta, a po nim prezes Klubu Pioniera
w Koszalinie oraz przedstawiciel władz miasta Gniezna. Pod pomnikiem zebrało się około czterdzieści osób. Pomimo deszczu wszyscy stali zasłuchani...
Niektórzy robili zdjęcia.
w Koszalinie oraz przedstawiciel władz miasta Gniezna. Pod pomnikiem zebrało się około czterdzieści osób. Pomimo deszczu wszyscy stali zasłuchani...
Niektórzy robili zdjęcia.
O wielu rzeczach do tej pory nie wiedziałam.
Na przykład tego, że w 1945 roku do Koszalina przyjechała
500-osobowa grupa ludzi z Gniezna, którzy pomagali
w odbudowie oraz w tworzeniu Zarządu Miasta.
Moja mama przyjechała do Koszalina również w 1945 roku
jako mała, pięcioletnia dziewczynka i sporo pamięta z tamtego okresu.
Miasto było bardzo zniszczone. Około 40% zabudowy uległo zburzeniu. Przybywających osadników witały gruzy i ruiny domów.
Początkowo mama z rodzicami zamieszkała w budynku obecnej Szkoły Podstawowej nr 2.
Wiele rodzin zakwaterowano właśnie w tej szkole.
Potem były przydziały na mieszkania, a niektórzy sami szukali dla siebie lokum.
Pod koniec roku 1945 w mieście działało już 10 sklepów,
a rzemieślnicy otworzyli ponad 100 zakładów. Uruchomiono browar, Zakład Przeróbki Konopi, Fabrykę Mydła "Elerta" i Fabrykę Konserw Rybnych "Tytan".
Działalność rozpoczęły trzy szkoły podstawowe, gimnazjum handlowe i gimnazjum ogólnokształcące. Powstało kino "Polonia", Muzeum Miejskie oraz zaczęły
ukazywać się "Wiadomości Koszalińskie".
W 1947 roku miasto opuściły wojska radzieckie oraz zakończono przesiedlanie ludności niemieckiej na zachód.
Mama z rodzicami zamieszkała w podmiejskiej wsi Sarzyno.
Obecnie jest to dzielnica miasta. Pamiętam z dzieciństwa,
jak dziadek zabierał mnie na przechadzki do Sarzyna,
by odwiedzić znajomych z dawnych lat.
Później dziadek znalazł mieszkanie w kamienicy, niedaleko centrum. Stamtąd bliżej już było do szkoły, pracy i sklepów. I tak zostali, i mieszkali tam przez długie lata.
Potem ja - jako dorosła kobieta przez dwadzieścia dwa lata mieszkałam w tym mieszkaniu z mężem, dziećmi, babcią i dziadkiem.
Obecnie, gdy tamtędy przejeżdżam samochodem, mówię zawsze:
"nasza ulica."
Ten wiersz Wandy Chotomskiej, który bardzo lubię, skojarzył mi się z tymi uroczystościami pod pomnikiem.
w odbudowie oraz w tworzeniu Zarządu Miasta.
Moja mama przyjechała do Koszalina również w 1945 roku
jako mała, pięcioletnia dziewczynka i sporo pamięta z tamtego okresu.
Miasto było bardzo zniszczone. Około 40% zabudowy uległo zburzeniu. Przybywających osadników witały gruzy i ruiny domów.
Początkowo mama z rodzicami zamieszkała w budynku obecnej Szkoły Podstawowej nr 2.
Wiele rodzin zakwaterowano właśnie w tej szkole.
Potem były przydziały na mieszkania, a niektórzy sami szukali dla siebie lokum.
Pod koniec roku 1945 w mieście działało już 10 sklepów,
a rzemieślnicy otworzyli ponad 100 zakładów. Uruchomiono browar, Zakład Przeróbki Konopi, Fabrykę Mydła "Elerta" i Fabrykę Konserw Rybnych "Tytan".
Działalność rozpoczęły trzy szkoły podstawowe, gimnazjum handlowe i gimnazjum ogólnokształcące. Powstało kino "Polonia", Muzeum Miejskie oraz zaczęły
ukazywać się "Wiadomości Koszalińskie".
W 1947 roku miasto opuściły wojska radzieckie oraz zakończono przesiedlanie ludności niemieckiej na zachód.
Mama z rodzicami zamieszkała w podmiejskiej wsi Sarzyno.
Obecnie jest to dzielnica miasta. Pamiętam z dzieciństwa,
jak dziadek zabierał mnie na przechadzki do Sarzyna,
by odwiedzić znajomych z dawnych lat.
Później dziadek znalazł mieszkanie w kamienicy, niedaleko centrum. Stamtąd bliżej już było do szkoły, pracy i sklepów. I tak zostali, i mieszkali tam przez długie lata.
Potem ja - jako dorosła kobieta przez dwadzieścia dwa lata mieszkałam w tym mieszkaniu z mężem, dziećmi, babcią i dziadkiem.
Obecnie, gdy tamtędy przejeżdżam samochodem, mówię zawsze:
"nasza ulica."
"Preludium deszczowe"
Najpierw były plakaty na mieście,
sto pięćdziesiąt, a może i dwieście.
Na plakatach litery metrowe:
"Wielki koncert - Preludium Deszczowe"
Ludzie stali, plakaty czytali,
nie pytali, gdzie będzie ten koncert,
tylko biegli pod pomnik Chopina,
do Łazienek, gdzie wierzby płaczące.
Pół Warszawy pobiegło do parku,
więc ja także ruszyłam tą trasą,
a że każdy parasol miał w ręku,
więc ja także przyniosłam parasol.
Tak się właśnie to wszystko zaczęło-
był pan Chopin na swoim cokole,
a dokoła tłum ludzi ogromny
i wetknięte w ten tłum parasole
Fortepianu właściwie nie było.
Jeden pan nawet o to się czepiał,
ale dziecko, bo z dzieckiem przyszedł,
powiedziało, że widzi fortepian.
-Widzisz?
-Widzę, klawisze grają.
-Słyszysz?
-Słyszę, deszcz w liściach dzwoni
Pod wierzbami w Łazienkach Chopin
krople deszczu kołysze w dłoni.
Parasole zakryły niebo,
rozkwitają w jesiennym zmierzchu.
-Słyszysz?
-Słyszę Preludium Deszczowe.
-Widzisz?
-Widzę początek deszczu...
- Wanda Chotomska
Bardzo dobrze, że o tym napisałaś, ciekawa ta nasza historia, zwłaszcza z punktu widzenia zwykłych ludzi.
OdpowiedzUsuńA wiesz, że w takich sytuacjach też mam dreszcze...taki podskórny patriotyzm chyba?
Taką historią - bliską sercu - zaczęłam interesować się dopiero niedawno. Wcześniej o tym nie myślałam. Z resztą gdy żyli moi dziadkowie, zawsze mogłam z nimi porozmawiać, a teraz ?..
UsuńGdy grają hymn to dla mnie znak, że uczestniczę w podniosłej chwili, w czymś ważnym. Pozdrawiam :)
Tak patrzę na to, co napisałaś... co napisała Jotka... Stanowczo nie jestem patriotką. No, nic nie poradzę, nie czuję tego i już. Uroczystości patriotyczne mnie nudzą, a współczesne - okraszone wiekuistą martyrologią smoleńską - drażnią. Nie czuję żadnych dreszczy w czasie hymnu, nawet mi się on nie podoba, nie rozumiem ustawowego nakazu szacunku dla barw i symboli narodowych. To wszystko wydaje mi się zazwyczaj jakąś farsą. Jeden z moich pradziadków zginął pod Monte Cassino, drugi czynnie walczył podczas I wojny światowej, co przypłacił pobytem w obozie jenieckim, ale gdy pomyślę, za co ryzykowali życiem - nie rozumiem tego. Życie ma się tylko jedno, nie umiera się za symbole...
OdpowiedzUsuńMasz prawo do własnego zdania, ale ja z kolei Twego poglądu nie rozumiem. Czuję się Polką i ważne dla mnie jest moje pochodzenie, jak i losy moich przodków.
UsuńMyślę, że to naturalne. Każdy człowiek ma jakieś uczucia, których nie rozumie inny - i odwrotnie. Postawa patriotyczna też bierze się z uczuć, które albo są, albo ich nie ma, a gdy nie ma - trudno się do nich zmusić.
UsuńJa też mam swoją ulicę, która niedawno przejeżdżałam, a dokładnie - byłam tam po urodzinowe ciastka :) W piekarni z mojego dzieciństwa, bo nigdzie takich już nie ma. Pozdrawiam Uleńko
OdpowiedzUsuńO ! Fajnie !!! Fajnie jest mieć takie miejsca, do których chętnie się wraca.
UsuńWielkie wzruszenie.
OdpowiedzUsuńJa też uważam,że to oznaka patriotyzmu, bardzo cenna i bardzo potrzebna.
Razi kiedy nikt z rządu nie raczy być na pogrzebie bohatera, przywódcy Powstania, w dodatku wybitnej postaci z racji osiągniętego wieku.
To czego to uczy młodzież? jak tak dalej pójdzie to nie będzie komu pamiętać o takich rocznicach.
Rozżaliłam, się, przepraszam.
Ostatnio byłam na koncercie pod pomnikiem Chopina w Łazienkach, ta muzyka naprawdę rusza serce. Pozdrawiam serdecznie ;-)
Tego koncertu w Łazienkach to naprawdę Tobie zazdroszczę, Marzenko, a patriotyzm to w sercu się czuje albo nie. Masz rację, że przykład idzie z góry. Jeśli przywódcy kraju nie stawiają się na ważnych wydarzeniach to skąd młodzi ludzie mają wiedzieć jak się zachować w takich sytuacjach ?
UsuńPozdrawiam :)
Zawsze mam dreszcze, gdy słyszę nasz hymn... Miło się czytało twoje wspomnienie, Ula:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Iwonko :) Nie wyobrażam sobie, bym mogła zapomnieć skąd pochodzę ani też tego, co dla mnie i mojego kraju zrobili moi przodkowie. Pozdrawiam :)
UsuńPięknie napisałaś.
OdpowiedzUsuńI piękny wiersz zacytowałaś.
Wzruszyłam się ...
Dziękuję :)
Usuń'45 to były czasy ... też pamiętam jak dziadek opowiadał jak przyjechali na ziemie pomorskie z lubelskiego. Jak czekali na przydział domu i wszystko budowali od zera.
OdpowiedzUsuńDużo ludzi ze wschodu przyjeżdżało wtedy na ziemie odzyskane, by zacząć nowe życie po wojnie. Warto słuchać uważnie opowieści naszych ojców i dziadków, bo to ważna część naszej historii przekazywana z pokolenia na pokolenie.
UsuńPięknie napisałaś o swoich korzeniach, o lekcji patriotyzmu, tak, patriotyzm powinien być jak chleb powszedni...
OdpowiedzUsuńWiersza Chotomskiej nie znałam, a jest piękny.
Ten wiersz "Preludium deszczowe" znam z czasów mojej młodości. Miałam okazję recytować go publicznie kilka razy i mam do niego sentyment. Pozdrawiam :)
UsuńPopatrz jak spontaniczne wyjście może zamienić się w tak wartościowe chwile. Dzięki za lekcję historii:D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Fascynują mnie historie prawdziwe, opowiedziane przez świadków i uczestników wydarzeń. Pozdrawiam :)
UsuńJak najbardziej w sierpniu możesz pisać o maju, Ostatnio nawet czytałam wspomnienie o zimie. Uważam, że należy pisać o tym co akurat autorowi gra w duszy
OdpowiedzUsuńPozdrawiam stateczną dojrzałością sierpniowego lata i zapachem kiszonych ogórków
Tak też myślałam, że wpis, który zaczęłam w maju jakoś się teraz wkomponuje. Dziękuję za sierpniowe zaglądanie i... zapach ogórków :) Uściski i pozdrowienia :))
UsuńBardzo, bardzo potrzebny wpis - tyle jeszcze nie wiemy, ile zawdzięczamy tym, którzy byli przed nami i bohatersko oddawali życie. Pięknie, że są takie uroczystości! Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Dorotko za te słowa. Obecnie ludzie żyją w biegu i rzadko zastanawiają się nad tym, co było kiedyś i co poniekąd wywarło wpływ na to - kim jesteśmy teraz. Im jestem starsza, tym bardziej jest to dla mnie ważne. Pozdrawiam Cię serdecznie :)
UsuńPiękny i refleksyjny post Ulu. Dziękuję Ci za niego.Jak dobrze, że zostałaś z mamą, dzięki temu przeżyłaś coś pięknego. Ja też lubię takie uroczystości, chętnie wracam do korzeni, interesuje mnie historia przodków. I wiersz tak mądry, tak wiele mówiący, co jest ważne...Pozdrawiam Kochana:)
OdpowiedzUsuńTa refleksja to też trochę zasługa naszych czasów, bo wychowani byliśmy w duchu patriotyzmu.
UsuńW szkole - ciągle poezja z okresu międzywojennego, w święta państwowe - apele, 1 Maja - udział w pochodzie. Nauczono nas szacunku do symboli narodowych: do flagi i hymnu.
Im jestem starsza wiedza o tym skąd pochodzę ma dla mnie coraz większe znaczenie. Pozdrawiam Ciebie Moniś :))
Szkoda, że tak mało ludzi było na takiej doniosłej uroczystości.
OdpowiedzUsuńMoże gdyby znali lepiej historie swojego miasta przywiodłaby ich wdzięczność.
Tych Pionierów pozostało w moim mieście już naprawdę niewielu. Ważne, by o tym pamiętać oraz by przyprowadzać na takie uroczystości następne pokolenia.
UsuńCzasami warto nawet przez przypadek poznać historię swoich okolic.Warto posłuchać starszych bo to oni znają ciekawostki i mogą przekazać je następnym pokoleniom. Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuńOj, tak ! Zgadzam się z Tobą, Alu. Często człowiek uświadamia to sobie zbyt późno, gdy już nie ma babci czy dziadka. Pozdrawiam :)
Usuń