Odnoszę nieodparte wrażenie, że podczas
urlopu, który spędziliśmy w okolicach Krakowa,
tak naprawdę niewiele udało się nam zwiedzić,
a jednak nie żal mi tego wcale.
Spędziliśmy ten czas w przepięknym miejscu, otoczeni opieką naszych miłych gospodarzy, którzy każdego dnia troszczyli się o nas i martwili,
pytając: czy nie zmarzliśmy, czy wszystko u nas w porządku oraz
Gościliśmy w zacisznym miejscu, w niewielkiej miejscowości o nazwie Grodzisko,
położonej w pobliżu miasta Skała, oddalonego o 20 km od Krakowa.
To doskonała baza wypadowa do wszystkich okolicznych zamków na terenie
Jury Krakowsko-Częstochowskiej i nie tylko.
W pobliżu znajdował się niewielki kościółek
Jury Krakowsko-Częstochowskiej i nie tylko.
W pobliżu znajdował się niewielki kościółek
Najświętszej Marii Panny oraz Pustelnia Błogosławionej Salomei.
Dotarliśmy do tego miejsca spacerując leśną ścieżką.
Gdy podczas podróży natrafiam na średniowieczne pustelnie,
za każdym razem zastanawiam się nad tym jakie silne to musiało być
powołanie do życia w samotności i zamknięciu.
Zawsze staram się poznać historię pustelników i świętych.
Dotarliśmy do tego miejsca spacerując leśną ścieżką.
Gdy podczas podróży natrafiam na średniowieczne pustelnie,
za każdym razem zastanawiam się nad tym jakie silne to musiało być
powołanie do życia w samotności i zamknięciu.
Zawsze staram się poznać historię pustelników i świętych.
W 1228 roku powstał tutaj gród obronny, zbudowany przez księcia śląskiego Henryka Brodatego, który nieco później, w czasie walk o tron krakowski,
został zniszczony przez Konrada Mazowieckiego.
Około 1257 roku Bolesław Wstydliwy oddał Grodzisko w ręce
Zakonu Świętej Klary, którego przełożoną była jego siostra Salomea.
Salomea urodziła się w 1211 lub 1212 roku na Wawelu, jako córka księcia małopolskiego Leszka Białego i księżniczki Grzymisławy Rurykowicz. Została ochrzczona przez biskupa krakowskiego Wincentego Kadłubka, słynnego kronikarza dziejów Polski.
Początkowo rodzice zamierzali przeznaczyć ją do życia konsekrowanego,
ale pod wpływem sytuacji politycznej zmienili zdanie. Jako kilkuletnia dziewczynka została zaręczona z 11-letnim królem halickim Kolomanem.
W 1221 roku młoda para opuściła Halicz na skutek najazdu koalicji wojsk ruskich.
W 1225 roku związek małżeński został uroczyście potwierdzony oraz zawarto porozumienie odnośnie ślubu czystości Salomei, który był gwarantem jej dziewictwa. Salomea prowadziła wówczas życie pełne umartwień, poświęcone modlitwie, nocnym czuwaniom i praktykom postnym.
W 1226 roku król Węgier Andrzej II mianował Kolomana jako rządcę dzisiejszej Słowenii i Chorwacji. Młodzi zajęli się działalnością misyjną, sprowadzając tam zgromadzenia zakonne i budując liczne kościoły.
W 1241 roku na skutek ran odniesionych na polu bitwy zmarł Koloman.
W maju 1243 roku Salomea przybyła do Krakowa i wstąpiła do zakonu
Świętej Klary, poświęcając się życiu duchowemu.
Po obłóczynach Salomea przebywała w Sandomierzu na dworze swego brata, Bolesława Wstydliwego. Następnie Bolesław ufundował klasztor żeński w Zawichoście, sprowadzając klaryski z Pragi i umieszczając tam swoją siostrę.
W 1257 roku klaryski przeniosły się do klasztoru w Grodzisku, gdzie Salomea pełniła funkcję przełożonej.
Jak głosi legenda, błogosławiona Salomea ostatnie
osiem lat życia spędziła w stojącej na uboczu klasztoru skromnej pustelni.
Latem 30 sierpnia 1268 roku w obecności Bolesława Wstydliwego i biskupa krakowskiego Pawła z Przemankowa spisała swój testament, przekazując na jego mocy wszystkie dobra i ruchomości na rzecz konwentu sióstr klarysek, natomiast krzyże, kielichy, szaty i obrazy przekazała na rzecz swojej imienniczki i krewnej Salomei, która była skalską klaryską.
Zmarła w opinii świętości 17 listopada 1268 roku. Jej grób znajduje się w bazylice Franciszkanów w Krakowie. Została beatyfikowana 17 maja 1672 roku przez papieża Klemensa X.
Między kościołem a grotami modlitewnymi stoi posąg
w kształcie słonia z obeliskiem na grzbiecie. Został on wzniesiony w 1687 roku na cześć zwycięstwa Jana III Sobieskiego pod Wiedniem. Całość wykonana jest z jednego bloku kamiennego. Jego pierwowzorem był obelisk znajdujący się przed bazyliką Najświętszej Marii Panny powyżej Minerwy w Rzymie. Obelisk zwieńczony jest rzeźbą Matki Boskiej, a na jego boku widnieje napis: Onus meum leve, co oznacza: "ciężar mój jest lekki".
Miejsce, w którym znajduje się kościół i pustelnia
położone jest na wzgórzu, pośród lasu. To miejsce zaciszne,
otoczone starymi drzewami i skłaniające do przemyśleń.
To miejsce - choć skromne, wywarło na mnie ogromne wrażenie.
Drugim niezwykle ważnym punktem naszej podróży było - jak się później okazało - spotkanie z moją blogową bratnią duszą, Tynką.
Podczas naszego tygodniowego pobytu na terenie Jury Krakowsko-Częstochowskiej codziennie kontaktowałam się z Tynką,
a Ona podpowiadała nam co warto zwiedzić i podsyłała informacje pogodowe. Czułam się zaopiekowana, bo wiedziałam, że w pobliżu jest ktoś, kto o nas myśli.
Codziennie zapraszała nas do siebie, ale ciągle przekładaliśmy
termin naszego spotkania, bo byliśmy wyczerpani zwiedzaniem.
Na dzień przed naszym wyjazdem udało nam się w końcu dotrzeć
do domu Justynki, oddalonego zaledwie 8 km od naszej bazy noclegowej.
Pamiętam, że na początku byłam trochę skrępowana.
To chyba taki mój odruch obronny i strach przed nieznanym,
który w tym przypadku szybko mnie opuścił, bo w domu Tynki
poczułam się jak u siebie. Zostaliśmy przyjęci z otwartymi ramionami.
Okazało się, że mimo różnicy wieku wiele nas łączy: zamiłowanie do spokojnego, wiejskiego życia w otoczeniu natury, pasja do rękodzieła i staroci
oraz remont starego domu.
Justynka to silna, odpowiedzialna, inteligentna, skromna oraz niezwykle
troskliwa i rodzinna dziewczyna z "sercem na dłoni".
Poznaliśmy męża Justynki i dzieci: Antosia i Jadzię
oraz zwierzęta gospodarskie - imion nie pamiętam :)
Przy herbacie i pysznym, domowym cieście fajnie nam się rozmawiało...
i tego najbardziej mi teraz brakuje i już za Wami tęsknię, kochani !
Za mało, za krótko...
Najwyraźniej musiałam być nieco onieśmielona i w lekkim szoku, bo nie zrobiłyśmy sobie nawet wspólnego zdjęcia ( ? ).
Pstryknęłam tylko "na szybko" kilka fot w zagrodzie - ot i cała pamiątka !
Na koniec wpadłam w kompletne osłupienie, bo nie spodziewając się tego, zostaliśmy obdarowani wyrobami rękodzielniczymi i przetworami Justynki.
Dzięki kochana za okazane serce !!!
Między kościołem a grotami modlitewnymi stoi posąg
w kształcie słonia z obeliskiem na grzbiecie. Został on wzniesiony w 1687 roku na cześć zwycięstwa Jana III Sobieskiego pod Wiedniem. Całość wykonana jest z jednego bloku kamiennego. Jego pierwowzorem był obelisk znajdujący się przed bazyliką Najświętszej Marii Panny powyżej Minerwy w Rzymie. Obelisk zwieńczony jest rzeźbą Matki Boskiej, a na jego boku widnieje napis: Onus meum leve, co oznacza: "ciężar mój jest lekki".
Miejsce, w którym znajduje się kościół i pustelnia
położone jest na wzgórzu, pośród lasu. To miejsce zaciszne,
otoczone starymi drzewami i skłaniające do przemyśleń.
To miejsce - choć skromne, wywarło na mnie ogromne wrażenie.
Drugim niezwykle ważnym punktem naszej podróży było - jak się później okazało - spotkanie z moją blogową bratnią duszą, Tynką.
Podczas naszego tygodniowego pobytu na terenie Jury Krakowsko-Częstochowskiej codziennie kontaktowałam się z Tynką,
a Ona podpowiadała nam co warto zwiedzić i podsyłała informacje pogodowe. Czułam się zaopiekowana, bo wiedziałam, że w pobliżu jest ktoś, kto o nas myśli.
Codziennie zapraszała nas do siebie, ale ciągle przekładaliśmy
termin naszego spotkania, bo byliśmy wyczerpani zwiedzaniem.
Na dzień przed naszym wyjazdem udało nam się w końcu dotrzeć
do domu Justynki, oddalonego zaledwie 8 km od naszej bazy noclegowej.
Pamiętam, że na początku byłam trochę skrępowana.
To chyba taki mój odruch obronny i strach przed nieznanym,
który w tym przypadku szybko mnie opuścił, bo w domu Tynki
poczułam się jak u siebie. Zostaliśmy przyjęci z otwartymi ramionami.
Okazało się, że mimo różnicy wieku wiele nas łączy: zamiłowanie do spokojnego, wiejskiego życia w otoczeniu natury, pasja do rękodzieła i staroci
oraz remont starego domu.
Justynka to silna, odpowiedzialna, inteligentna, skromna oraz niezwykle
troskliwa i rodzinna dziewczyna z "sercem na dłoni".
Poznaliśmy męża Justynki i dzieci: Antosia i Jadzię
oraz zwierzęta gospodarskie - imion nie pamiętam :)
Przy herbacie i pysznym, domowym cieście fajnie nam się rozmawiało...
i tego najbardziej mi teraz brakuje i już za Wami tęsknię, kochani !
Za mało, za krótko...
Najwyraźniej musiałam być nieco onieśmielona i w lekkim szoku, bo nie zrobiłyśmy sobie nawet wspólnego zdjęcia ( ? ).
Pstryknęłam tylko "na szybko" kilka fot w zagrodzie - ot i cała pamiątka !
Dzięki kochana za okazane serce !!!
Na zakończenie tego posta chciałam powiedzieć Wszystkim,
by nie rezygnowali z marzeń.
Spotykajcie się ludźmi i jeśli macie pragnienie, by odwiedzić
jakieś miejsca to po prostu dążcie do realizacji tych pragnień,
bo one są drogą do Waszego szczęścia.
Wspaniała wycieczka Ulko, dziękuję za fotorelację i dawkę historii. Piękny finał - spotkanie z Justynką.:) Wspaniale zostaliście obdarowani. Warto realizować marzenia, choć czasem są bariery przed ich spełnieniem. Pozdrawiam milutko.:)
OdpowiedzUsuńDzięki. Jeśli człowiek o czymś marzy i nie skupia się na tym marzeniu, a ta myśl powraca jak natrętna mucha - to trzeba dołożyć starań i spełnić te swoje marzenie. Ja bardzo chciałam poznać inne blogerki. Jak na razie spotkałam się z dwiema i bardzo się cieszę z tych spotkań. Pozdrawiam Lenko :))
UsuńFaktycznie zaopiekowanie przyjacielskie i dary godne królów.
OdpowiedzUsuńZastanowiło mnie, co takiego, oprócz modłów owa Salomea robiła w klasztorze i w życiu w ogóle...
Chyba to były tylko i aż modły - jednak. Domyślam się, że czyniła również działalność dobroczynną, ale nie znalazłam więcej szczegółów z jej życia.
UsuńFajna wyprawa i ciekawie opisana .:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńTo ostatnie zdanie jest dla mnie bardzo ważne...
OdpowiedzUsuńCieszę się i muszę przyznać, że i dla mnie jest ważne :))
UsuńNiestety, maj nie zachwycał pogodą. Najważniejsze, że milo spędziliście czas. Ja jestem zachwycona Parkiem Ojcowskim. I też poznałam Grodzisko. Bardzo miłe są takie spotkania. A co do marzeń, zawsze należy dążyć do ich realizacji.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
https://czarownyswiat.blogspot.com/2015/11/jesienny-spacer-po-ojcowskim-parku.html
https://czarownyswiat.blogspot.com/2013/10/cud-natury.html
Jak cudnie, że i Ty tam byłaś. Widziałam, że o całkiem innej porze roku, bo drzewa już bez liści były, ale i tak miejsca te mają swój urok ! I nawet pustelnię sfotografowałaś ! Oj ! Chętnie będę wracać tam pamięcią. Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńUla co zwiedzisz to Twoje :) widać, ze miło spędzony czas :) świetnie, ze mogłas spotkac się z bratnia duszą :)
OdpowiedzUsuńOch ! Tak ! Takie spotkania są jak lek dla duszy :))
UsuńUla my też dziękujemy. Mam nadzieję że jeszcze spotkamy. Dzwoń i przyjeżdżaj
OdpowiedzUsuńDrodzy ! Ja mam nadzieję, że jeszcze nie raz się spotkamy. Pozdrawiam i ściskam :))
UsuńPiękne dni spędziliście... I piękne masz wspomnienia.
OdpowiedzUsuńJa też staram się tak spędzać wolny czas.
Pozdrawiam serdecznie
Dziękuję :) Są piękne miejsca w naszym kraju, są.
UsuńSpotkania w realu są niezwykłe, te blogowe.
OdpowiedzUsuńJa spotkałam tylko 1 osobę, mało jak na tak długi mój blogowy okres.
Teraz choroba nie pozwala podróżować.
Serdeczności zostawiam:)
Przykro, że nie możesz podróżować, ale wiesz, jest jakieś wyjście - zawsze to inni mogą odwiedzić Ciebie ! Każde nowe spotkanie nas ubogaca. Ściskam i pozdrawiam :))
UsuńPiękne miejsce, cudne spotkanie! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ewo :))
UsuńPiękny post. Cieszę się, e tam magicznie spędziłaś czas. Pewnie i ja byłabym jakaś onieśmielona, szczególnie z początku. Nie dziwię się czemu, zapomniałyście o wspólnym zdjęciu. Wspomnienia zostaną, a czy to musiało być ostatnie spotkanie? Chyba nie. ;D Wiesz, tak pięknie napisałaś, dodałaś wiary w spełnienie marzeń, bardzo Ci za to dziękuję. Jesteś człowiekiem o wielkim sercu. :)
OdpowiedzUsuńDzięki Ci Agnieś, kochana :)) Ja tam wypatrywałam jeszcze Ciebie w tych okolicach, ale nie wypatrzyłam.
UsuńNa pewno jest ryzyko takich spotkań, bo co innego pisać sobie komentarze na blogach, a co innego spotkać się w realu. Przyznam, że troszkę się bałam, ale chęć poznania ludzi okazała się silniejsza. Od dziewięciu lat bloguję i jesteście dla mnie trochę jak rodzina.
Ściskam Cię Agnieszko :)) Spełniaj swoje marzenia ! Wiem, że potrafisz to robić ! Bez marzeń życie byłoby naprawdę smutne i monotonne. Buziaki :))
Fajny urlop, przyznam, że fajniejszy niż mój, bo ja wolałabym tak gdzieś w gospodarstwie, w naturze, ale mąż chcę ciepłe morza i słońce...
OdpowiedzUsuńDla każdego coś innego !!! Pozdrawiam serdecznie :))
UsuńMam podobnie, chętnie i z radością goszczę u siebie, ale odwiedzić znajomych z blogosfery jakoś dziwnie, zawsze mam wrażenie narzucania się. Może to kwestia wychowania, ale mam opory przed takim spotkaniem, na pewno niesłusznie.
OdpowiedzUsuńJeśli będziesz w okolicach Warszawy koniecznie daj znać! Zapraszam:))
Pozdrawiam.:))
Czyżbym ja była źle wychowana ? Ha ha ha !!! Po prostu dojrzałam do tego i zapragnęłam poznać ludzi, z którymi jestem tylko online.
UsuńW ogóle mam jeszcze takie pragnienie, by zaprosić moje znajome blogerki do siebie - wszystkie na raz, ale nie wiem czy mi się to kiedyś uda zrealizować.
Pozdrawiam serdecznie Celu :))
Jak widać nie potrzeba super pogody by mieć moc wrażeń z urlopu :) Świetny post , udane foty - miło było się zagłębić w tej lekturze :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Staraliśmy się nie zmarnować tego czasu. Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńUlu...bardzo miło było nam Was gościć (choć tak krótko;))...
OdpowiedzUsuńTyle pięknych słów, nawet nie wiem czy zasłużyłam. Dziękuję.
Bardzo się cieszę, że ten Twój magnetyzm ku ludziom okazał się silniejszy niż jakiś lęk przed nieznanym.
Dziękujemy za mile spędzone przedpołudnie :) i Wasze słowa na odjezdne...budujące, motywujące i dodające otuchy.
Do następnego razu, bo wierzę, że taki będzie :)
Justynko ! Ja jestem zauroczona tym, co robicie i w jaki sposób celebrujecie życie. Jesteście fantastyczni i mocno zaangażowani w realizację swoich planów, a tylko w ten sposób można osiągnąć wymarzony cel. Szczerze Was podziwiam !
UsuńJeśli będziecie na Pomorzu Zachodnim to czujcie się zawsze zaproszeni do nas !!! Ja nie wyobrażam sobie żeby było inaczej... i naprawdę czuję niedosyt i tęsknotę za Wami. Ściskam :)) Do zobaczenia !!!
Fajne miejsca odwiedziłaś. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Olu :)
UsuńUlu jak wspaniale spędziłaś czas i mam nadzieje że wypoczęłaś mimo że maj był kapryśny z pogodą :) Byłam w tamtych okolicach faktycznie zameczki- pałace bardzo od siebie oddalone sporo czasu spędziliśmy w samochodzie ale i dużo zwiedziliśmy :) pozdrawiam i fajne są takie spotkania (fota świnki super )
OdpowiedzUsuńDzięki Beatko ! Ten czas miło wspominam i wspominać będę. Dawno nie byliśmy w tym regionie, a taka podróż ze spotkaniami była niezwykle budująca i inspirująca. Ściskam :))
UsuńJakie wspaniałe spotkanie, tyle serca okazanego :) a Tynkę znam wirtualnie i wirtualnie bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńA i okolice są mi znane :) Pozdrawiam Cię Ulu :)
Spotkanie i wrażenia niezapomniane !!! Pozdrawiam serdecznie :))
Usuń