Był piękny , słoneczny dzień. Moja córka pakowała się na wakacyjny wyjazd. Dreptała po domu w tę i z powrotem, dokładając co chwilę do wielkiej walizy jakąś ważną rzecz... bo jak się wyjeżdża na całe wakacje to wszystko może się przydać. Ja krzątałam się w domu i ogrodzie. Doglądałam gotującego się obiadu i w międzyczasie podlewałam rośliny.
Dopiero po godzinie 18:00 wybrałyśmy się na przejażdżkę rowerową, by złapać oddech i nacieszyć oczy pięknem przyrody. Fajnie jest jechać razem, bo można porozmawiać o różnych sprawach. Taka rozmowa w trakcie jazdy, gdy wokół łąki i lasy roztaczają swoje piękno - nabiera zupełnie innego znaczenia.
Gdy wjeżdżałyśmy do lasu z upojnego zachwytu wytrącił nas dźwięk telefonu. Pomyślałam: "już po wycieczce" i odebrałam połączenie. W słuchawce usłyszałam głos mojego męża:
- Jak będę wracał to wykupię receptę. Sprawdź tylko, która apteka będzie jeszcze czynna.
- Noo... dobrze. - burknęłam niezadowolona, odkładając słuchawkę. Co to za wyprawa, gdy muszę zsiąść z roweru, włączyć internet w komórce i szukać czynnej apteki - właśnie teraz, gdy jestem w lesie ? - pomyślałam. Następnie z głównej kieszeni torby rowerowej wyjęłam etui z okularami, nałożyłam okulary na nos i zaczęłam przeszukiwać internet. Po chwili wysłałam do męża sms-a z wykazem aptek.
Zadowolone, ponownie zasiadłyśmy na rowerach, by kontynuować naszą wieczorną podróż. Nie minęło jednak więcej niż trzy minuty, gdy znów odezwał się sygnał mojego telefonu. Tym razem dzwonił mój tata. Odebrałam i włączyłam tryb głośnomówiący, by móc rozmawiać i jechać jednocześnie. Niestety pojawiły się problemy z dźwiękiem, więc nie przerywając jazdy przyłożyłam słuchawkę do ucha. Pod kołami coś "klapnęło", lecz nie zwróciłam na to większej uwagi i jechałyśmy dalej. Tata prosił, bym wykonała telefon do mojej siostry, bo On nie mógł się do Niej dodzwonić.
Zatem wykonałam kolejny telefon. Tak wyglądała ta nasza wieczorna wyprawa. Ptaki śpiewały nad głowami, las pachniał pięknie, przed nami pokicał zając w nieznaną dal, ech... cudnie było ! Naprawdę cudnie ! Tylko ten telefon niepotrzebny.
Gdy przyjechałyśmy do domu, wyjęłam klucze z torby i sięgnęłam po okulary do głównej kieszeni, ale kieszeń była pusta ( !!! ). Zrobiło mi się gorąco. Natychmiast przypomniał mi się moment klapnięcia pod kołami roweru.
- Jadę z powrotem do lasu. - oznajmiłam.
- Dlaczego ? Co się stało ? - zapytała córka, widząc moje zmieszanie.
- Zgubiłam okulary. Nie mam czasu. Muszę jechać. - odpowiedziałam stanowczym tonem.
- Mamo, to ja jadę z Tobą. - zaskoczyła mnie, zmęczona całym dniem Werka.
Wsiadłyśmy na rowery i popędziłyśmy tą samą drogą. Popędziłyśmy to zbyt wiele powiedziane. Werka nie miała już siły jechać, więc jechałyśmy tempem spacerowym. Gdy wjechałyśmy na leśną ścieżkę poczułam, że okulary na pewno są blisko. Nagle usłyszałyśmy warkot silnika. Przyspieszyłyśmy trochę. Zerknęłam przez lewe ramię do tyłu i zobaczyłam... przeogromną ciężarówkę. Oczami wyobraźni widziałam jak Tir tratuje moje okulary. Napływające do oczu łzy przesłoniły mi pole widzenia. Chciało mi się płakać. Ponownie zwiększyłyśmy tempo, ale ciężarówka jadąca za nami też jakby przyspieszyła i była coraz bliżej. Nie dawałyśmy rady być szybsze. Wyglądało to tak, jakbyśmy chciały uciec przed wielkim, stalowym potworem. Czułam się jak w najprawdziwszym thrillerze.
- To się nie dzieje naprawdę !? - pomyślałam.
Zatrzymałam swój rower i zaczęłam desperacko machać ręką do kierowcy. Weronika patrzyła na mnie z niemałym zdziwieniem.
Kierowca zatrzymał pojazd. Był to dość młody mężczyzna, w czapce z daszkiem. Rozpaczliwie wyjaśniłam sytuację. Chłopak uśmiechnął się i obiecał, że będzie jechał powoli za nami i obserwował teren, może wypatrzy naszą zgubę.
Wtedy już spokojnie ruszyłyśmy w drogę, wiedząc, że mamy za sobą sprzymierzeńca - i to jakiego ! Po przejechaniu około 400 metrów w oddali zobaczyłam na środku drogi moje etui do okularów. Buzia mi się uśmiechnęła i ogarnęło mnie uczucie ulgi i niespotykanego szczęścia. Miałam ochotę rzucić się kierowcy Tir-a w objęcia... Zamiast tego uściskałam córkę, podziękowałyśmy kierowcy i zawróciłyśmy w powrotną drogę.
Byłam szczęśliwa i jednocześnie zła na... męża, że zadzwonił i właśnie wtedy zmuszona byłam wyciągnąć okulary w lesie... a co by było gdyby okulary się nie znalazły ? Nie chcę nawet o tym myśleć.
Nie sądzicie, że telefony trochę nas ograniczają ? Ech... Wracałyśmy do domu szczęśliwe i śmiałyśmy się z tego, co się nam przydarzyło.
Faktycznie lepiej było nie odbierać tego telefonu. Niby przydatny wynalazek a ile kłopotów kosztuje... Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńJa nawet lubię, gdy mi się przytrafiają takie przygody. Zawsze wyciągam z nich wnioski na przyszłość. Pozdrawiam Dorciu :)
UsuńMiałaś ogromne szczęście w nieszczęściu, że zdążyłaś odnaleźć okulary, ale wycieczka piękna. Telefony uzależniły nas od siebie, z drugiej strony, ciężko byłoby bez nich żyć, bo wszystko w nich mamy. Bez nich jak bez ręki.
OdpowiedzUsuńSerdeczności przesyłam, Ulu.:))
O tak ! Miałyśmy szczęście ! Okulary były bardzo drogie i są mi niezbędne codziennie. Telefony ? Cóż ?! Wolałam tę inną rzeczywistość. Tę, gdy w domu stał telefon stacjonarny i można było wyjść dokądkolwiek i nie być ciągle namierzanym.
UsuńJuż wiele lat temu napisałam, że my ludzie jesteśmy chodzącymi etui do komórek :D Myślę sobie, że tu nawaliła forma korzystania z telefonu. Trzeba po prostu poświęcić tej chwili więcej czasu i wszystko dokładnie schować, jak portfel czy dokumenty :)))) . Dobrze, że się wszystko szczęśliwie skończyło i jak w najprawdziwszym filmie - musiała pojawić się ciężarówka :)))) Wiele zdrowia życzę :) Piękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Agatko ! Widać, że dokładnie przeczytałaś moją historię i wyciągnęłaś słuszne wnioski. Cieszę się, gdy ktoś czyta ze zrozumieniem :)) Rzeczywiście - trzeba mi było poświęcić tej chwili więcej czasu. Z lenistwa i chwilowego niedbalstwa, chowając okulary nie odpięłam kieszeni torby. Jedynie wsunęłam je bokiem, a one wcale do torby nie trafiły. Stąd to całe zamieszanie. Nie wiem jak to się dzieje, że w takich momentach przyciągam serię dziwnych zdarzeń ? Ciężarówka pojawiła się naprawdę i dreszczyk emocji również był najprawdziwszy. Pozdrawiam Cię serdecznie :))) Dobrego tygodnia życzę !
UsuńTo dopiero przygoda... Fakt - Uluś, masz rację - telefon warto przy sobie mieć , ale wyciszony :)
OdpowiedzUsuń...bo trzeba mieć umiar we wszystkim - nawet w używaniu telefonu ! Uściski serdeczne Gabrysiu :))
UsuńTo nie wina telefonu ani męża, ale raczej bałaganu w kieszeniach lub torebce.
OdpowiedzUsuńSzliśmy kiedyś za dziewczyną z plecaczkiem, piękny był, ale co z tego, gdy z tylnej kieszeni spodni wystawał telefon!
Nieraz szukałam w lesie telefonu ,a le nigdy swojego, na wycieczkach dzieci zwykle gubią portfele i telefony. A wchodzenie do toy - toya z pełnymi kieszeniami? Wyobraźnia powinna się włączyć!
Uważaj , Ulu na wycieczkach!
jotka
Ha ha ! Tak - to była wina zaniedbania z mojej strony i ja o tym doskonale wiem, ale wiesz - ktoś musi za to "oberwać" - ha ha ! U nas wina przeważnie spada na męża :) Chowając okulary nie chciało mi się odpinać zapięcia i wsunęłam je bokiem do torby. Dlatego też do torby nie trafiły, tylko gdzieś pomiędzy kieszeń a zapięcie. Gdy rower podskoczył na nierównej ścieżce, etui z okularami wypadło na ziemię.
UsuńJeśli chodzi o wycieczki szkolne to wiem, że dzieci ciągle coś gubią. Moja córka, będąc na kolonii letniej zostawiła kiedyś pod fontanną cały plecaczek z pieniędzmi i dokumentami. Miała szczęście, bo gdy z panią i koleżanką wróciły pod fontannę, plecak ciągle tam na Nią czekał. Pozdrawiam ciepło :)))
Tak to jest z technologią, ułatwia życie a jednocześnie trochę ogranicza. Piękne i urocze zdjęcia natury. :)
OdpowiedzUsuńMasz rację Marto ! Bardzo dziękuję, że dostrzegasz piękno na moich zdjęciach :)) Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńThanks for your sharing:)
OdpowiedzUsuńYou welcome. Xo xo :))
UsuńAle super przygoda... z happy endem:)))
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam Cię Ula:)
Dziękuję ! Życzę Tobie dobrego tygodnia :))
UsuńTelefony bardzo nas ograniczają.... ale niestety nic już się nie da z tym zrobić...
OdpowiedzUsuńDobrze, ze okulary zostały znalezione i to w całości :-))
Tak. Telefony nas ograniczają, ale jestem optymistką i uważam, że zawsze można coś zrobić, aby było lepiej. Pozdrawiam serdecznie :))
UsuńSuper przygoda (: Dobrze, że okulary się znalazły.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
O tak ! Okulary są dla mnie ważne. Dobrze jest przeżywać przygody, które na szczęście dobrze się kończą. Pozdrawiam ciepło :)))
UsuńNajważniejsze, że znalazły się okulary, wtedy zapomina się o drobnej niedogodności. Fakt telefon zniewoli nas okrutnie. Jednak niejednokrotnie był zbawieniem w wielu przypadkach. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTo prawda. Wszyscy bardziej lub mniej - jesteśmy niewolnikami własnych telefonów. Kiedyś człowiek wychodził z domu i nie martwił się o to co będzie "w razie czego", a telefony po prostu zostawały w domu, bo były stacjonarne. Teraz panuje takie przekonanie, że telefon może być potrzebny w każdej chwili. Rozwój technologii powoduje, że poddajemy się temu, co ktoś wymyślił i sami nie myślimy. Nasz ludzki umysł - niestety - przegrywa w tym pojedynku. Pozdrawiam :)
UsuńUważam, że komórki, smartfony to więcej złego niż dobrego! Kiedyś nosiłam je ciągle w przeświadczeniu, że w sytuacji awaryjnej może mi pomóc. Niestety kiedy doszło do takiej sytuacji , nie było zasięgu! Od jakichś 4 lat komórka "robi" za telefon stacjonarny. Zabieram go tylko jadąc do miasta. Spacery, wyprawy do lasu , leniuchowanie w ogrodzie, wszystko to bez towarzystwa telefonu nabiera lepszego smaczku. Współcześnie telefon przestaje być udogodnieniem a zaczyna przypominać smycz...
OdpowiedzUsuńByłaś na wyprawie rowerowej z córką, powinnaś się cieszyć tą chwilą a byłaś bombardowana telefonami, które były irytujące bo Cię rozpraszały. Nie pozwalały Ci być tu i teraz. Jeszcze całkiem niedawno potrafiliśmy żyć bez nich i to całkiem sprawnie. Na drugi raz zostaw telefon w domu albo wyłącz go przed wyjściem i ciesz się chwilą!
Pozdrawiam gorąco!
Bardzo dobra rada Zosiu !!! Biorę ją sobie do serca, z resztą sama już doszłam do tego wniosku, że nie warto czasem zabierać ze sobą telefonu. Przecież to telefon ma być dla mnie, wtedy, kiedy to ja będę go potrzebowała, a nie ja dla niego - w postaci bycia więźniem własnego telefonu. Serdeczności posyłam :)
Usuń