Drodzy ! Dziś znów będzie tekst z niewybrednej serii: "Kiedy przeprowadziliśmy się na wieś..."
Zatem... kiedy przeprowadziliśmy się na wieś zachwycałam się każdym źdźbłem trawy, każdym kwiatuszkiem, dziko rosnącym zielem, powiewem wiatru, cieniem drzewa, spadającym liściem itp.
Dziś też się zachwycam, lecz wydaje mi się, że zdążyłam już nieco poznać te przeróżne zależności natury, zwyczaje zwierząt i roślin. Sądziłam, że już nic mnie nie zaskoczy, a jednak !
Gdy pewnego ranka wyszłam do ogrodu zobaczyłam coś dziwnego na grządce warzywnej. Pomiędzy wyrastającymi młodymi siewkami dostrzegłam coś, co przypominało bulwę młodego ziemniaka. Wokół była rozgrzebana ziemia, jakby ktoś chciał go tam zakopać albo odkopać. Trochę się zdziwiłam: dlaczego ziemniak nie wypuścił pędów ? Gdy dotknęłam go ręką okazało się, że to nie ziemniak, a ubrudzone ziemią kurze jajo ! Pytanie: skąd się wzięło na grządce ?
Pierwsza myśl, która zaświtała w mojej głowie była taka, że to sprawka lisa, bo chyba tylko lis mógłby przenieść jajko nie uszkadzając go ? Dlaczego postanowił zakopać je w ogrodzie ? Może nie miał czasu, może coś go spłoszyło i musiał uciekać ? Zagadka pozostanie zagadką, a jajko... cóż ? Już go nie ma. Nasza suczka Samba szybko się nim zajęła. Przeniosła jajo na trawę i zjadła jak najpyszniejszy, unikatowy przysmak.
Dlaczego moje pierwsze podejrzenie padło na lisa ? Otóż od pewnego czasu lis odwiedza nas coraz częściej i podchodzi coraz bliżej. Jednej nocy usłyszeliśmy hałas i stukot na tarasie, jakby spadło coś ciężkiego. Gdy mąż poszedł sprawdzić co się stało zobaczył małego liska pod fotelem. Okazało się, że młody lisek wybrał sobie na żerowanie taras, na którym spotkał naszą kotkę Lukę i wspólnie narobili rumoru. W tym czasie zobaczyłam z okna, że dorosły lis krążył za ogrodzeniem.
Co noc lis pojawia się w pobliżu domu. Za każdym razem Samba informuje nas o tym, głośno szczekając i domagając się natychmiastowego wyjścia na zewnątrz. Po przeanalizowaniu tych sytuacji doszłam do wniosku, że wszystkiemu winny jest kompostownik, na który wyrzucamy resztki pożywienia. Są to przede wszystkim obierki po owocach i warzywach, oraz fusy od herbaty czy kawy. Nie zdawałam sobie sprawy, że mogą to być zapachy przyciągające lisa, który jest nie tylko mięsożercą i drapieżnikiem, ale również żywi się pokarmem roślinnym i wszelkimi resztkami. Wiele razy widziałam porozrzucane resztki z kompostownika na trawniku w pobliżu ogrodzenia.
Na tarasie trzymamy małe wiaderko z podziurkowaną klapą - specjalne na wyrzucanie resztek. Ten zapach musiał doprowadzić lisa pod same drzwi. O częstych wizytach tego jegomościa powiadomiłam Powiatowego Lekarza Weterynarii. Wiaderko na tarasie zostało umyte i przetarte wodą z octem. Całe ogrodzenie i miejsca, którymi lis mógł przedostawać się na posesję spryskaliśmy octem, z dodatkiem papryczki chili. Te zapachy odstraszają lisy, ale nie są trwałe, więc takie zabiegi trzeba powtarzać.
Z kompostowania raczej nie zrezygnujemy, bo kompost jest cennym skarbem dla naszego ogrodu. Pomyślimy o jego zabezpieczeniu lub o zmianie na kompostownik zamykany z tworzywa sztucznego.
Kocham zwierzęta, lecz lis nie jest u nas mile widzianym gościem.
Ja też mieszkam na wsi i widuję różnorakie zwierzęta.
OdpowiedzUsuń...i pomyśl sobie, że mamy to zupełnie za darmo !
UsuńA to ci przygoda. Kiedyś widziałam jak cała rodzina dzicza wędrowała do ośrodka wczasowego na "obiad" obok pełnych kubłów. Ośrodek na skraju lasu. Zwierzaki cwane szybko łapią gdzie mogą skorzystać. Trzeba wszystko zabezpieczać.
OdpowiedzUsuńDziki spacerują całymi rodzinami. Jak wiedzą, gdzie mogą się pożywić to chętnie z tego korzystają.
UsuńPiękne zdjęcia 👍
OdpowiedzUsuńLisy podchodzą, kury porywają, skarżyła się na to nasza gospodyni w Zawoi, a drapieżne ptaki porywały jej kurczaki...
jotka
U moich sąsiadów lis wydusił wszystkie kury, a wcześniej zaopatrywaliśmy się u nich w jajka.
UsuńPiekny ogród, mam wrażenie że lisy też zaczęły się panoszyć jak dziki, u syna na wsi też podchodzą pod płot.Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńJa się boję lisów. Mam wrażenie, że to straszny drapieżca. Przeraża mnie ich odwaga w zbliżaniu się do człowieka. Pozdrawiam :))
UsuńPięknie u Ciebie.
OdpowiedzUsuńWitaj Basiu ! Dzięki serdeczne ! Lisa niestety nie udało mi się uchwycić na zdjęciach. Pozdrawiam :))
UsuńPięknie w tym Twoim ogrodzie...
OdpowiedzUsuńDziękuję :))
UsuńJejku, Ula, ale CUDNE zdjęcia zamieściłaś dzisiaj! To pierwsze ma wspaniałe światło, nie mogę się na nie napatrzeć, a te inne z zachodem (?) i różową poświatą też są przepiękne.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w tym jajku nie było żadnego kurczaczka.
Rozumiem Twoje stanowisko, ale i tak przyznam, że szkoda mi tych lisów. Gdyby miały wystarczająco dużo pożywienia, to pewnie by Was nie nawiedzały. W moim rodzinnym domu mama dokarmia sarny i ich młode (podchodzą pod sam dom), a dziki i jelenie regularnie niszczą ludziom plony.
Nic nie mam przeciwko zwierzętom. Otoczenie lasu sprawia, że często je widujemy. Jednak jeśli chodzi o lisy to zaniepokoiło mnie to, że zaczęły podchodzić coraz bliżej. Wystraszyło mnie to, że mogą być potencjalnie chore i poinformowałam Powiatowego Lekarza Weterynarii. Dowiedziałam się, że w naszym regionie nie ma wścieklizny. Cieszę się, że zdjęcia podobają się Tobie :)) Pozdrawiam ciepło :)))
UsuńSpotkanie oko w oko z takim zwierzem może przyprawić o ciarki, rozumiem więc Twój niepokój. Najważniejsze, że nie ma zagrożenia związanego ze wścieklizną, ale i tak lepiej dmuchać na zimne - przezorny zawsze ubezpieczony!
UsuńO matko, ale historia! Podziwiam Cię, bo ja bym chyba nie dała rady nerwowo. Mam nadzieję, że w końcu mu się znudzą te nocne wyprawy do Was. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOch, Karolinko ! Bardzo bym sobie tego życzyła, bo te nocne wyprawy są męczące i nasza psinka się denerwuje. Pozdrawiam serdecznie :))
UsuńŚliczne zdjęcia. Niektóre zwierzątka nie powinny wchodzić do ogrodów. ;) Oby zniechęcacze podziałały.
OdpowiedzUsuńDzięki serdeczne ! Trzeba tak zorganizować ogród, by nie wchodziły zwierzęta, ale to trudne jest, gdy mieszka się w pobliżu lasu. Cały teren mamy ogrodzony. Jednak lis i z tym sobie doskonale poradzi. Podkopie się pod siatką albo wskoczy na płot i już jest w środku. Przebiegła bestia !
UsuńUlu przepiękne zdjęcia! Z przyjemnością je obejrzałam 😘
OdpowiedzUsuńA historia z lisem niesamowita. Nie sądziłam że mają taką odwagę , żeby tak blisko do ludzi podejść...
Udanego lipca 😘
Dzięki kochana ! Taak... lis się nie boi. U nas lisów jest bardzo dużo. Jest to zwierzę, które widuję najczęściej. W zeszłym roku widzieliśmy wilka. To było niesamowite. Pierwszy raz w życiu widziałam wilka i nie miałam wątpliwości, że to jest wilk a nie pies. To po prostu widać. Ściskam serdecznie :)))
UsuńAle pięknie tam u ciebie.... serdeczności 💗
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie!
Witaj i rozgość się ! Miło mi Ciebie gościć ! Dziękuję za odwiedziny i już lecę d Ciebie. Pozdrawiam serdecznie :))
UsuńNie wiem czy Cię to pocieszy- mieszkam od niemal 7 lat w Berlinie - niedaleko jest nieogrodzony park - kiedyś było tam sporo królików- teraz króliki zniknęły a pojawiły się lisy i nawet w biały dzień można tam natknąć się na lisa a na dodatek można i na pobliskich ulicach spotkać lisa. Pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńanabell
Wiem, że lisy żerują w miastach. W "moim" Koszalinie często buszują dziki. Wiedzą jak uderzyć w śmietnik, by dostać się do jego zawartości. Czasem na osiedlach robią sobie stołówkę. Pozdrawiam :))
UsuńWidywałam lisy na osiedlu. Niedaleko miejsca gdzie mieszkaliśmy są pola i las, więc liski podchodziły na osiedle. Trzeba było pilnować psów husky, bo się jeżyły na ich widok. Ciekawa historia i miłe dla oka fotki Uleńko. Miłego wieczoru
OdpowiedzUsuńDziękuję Kasiu ! Pozdrawiam serdecznie :))
UsuńO, nie pomyślałabym, że takie zapachy skuszą lisy...
OdpowiedzUsuńHistoria z jajkiem bardzo nietuzinkowa :).
Tak...lis ma nosa do zapachów - zwłaszcza jak coś się psuje i pachnie nie zbyt ładnie. Pozdrawiam :))
UsuńOstatnie zdjęcie, nie ujmując innym, mgły nad polem i zachód, piękne.
OdpowiedzUsuńDziękuję ! Pozdrowienia posyłam :))
UsuńPięknie u Ciebie w ogrodzie, okolice piękne .... kiedyś chciałam mieszkać na wsi (kawał dzieciństwa u babci spędziłam). Mam taką namiastkę czyli ogród przy domu a niedaleko ,,miastowe,, lasy. Te lasy ciągle ,,się kurczą,, dlatego dziki wychodzą szukać jedzenia, sarny buszują w zbożu. O lisach w naszym mieście jeszcze nie słyszałam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Do najbliższego miasta mam 9 km, do mojego Koszalina - 20 km. Mieszkam w domu zwierząt, bo dookoła lasy i pola. Muszę być czujna na to, co u nich aktualnie się dzieje. Pozdrawiam serdecznie :))
UsuńZ przyjemnością pogapiłam się na śliczne fotki. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło.
Dzięki kochana ! Pozdrawiam :))
Usuń