czwartek, 7 stycznia 2016

Z księżniczki w wieśniaczkę

Nie pamiętam już dokładnie tego momentu, kiedy po raz pierwszy zamarzyłam o małym domku na wsi. Dawniej chyba do głowy by mi to nie przyszło. Zawsze mieszkałam w mieście i dobrze mi z tym było, a wieś znałam tylko z wakacyjnych odwiedzin u wujostwa w dzieciństwie i powiem tylko, że był to przyjemnie spędzony czas. Zauważyłam, że wujek i ciocia od wczesnego ranka do wieczora mieli pełne ręce roboty, takiej jak karmienie kur, świń, koni, następnie sprzątanie po nich, często przygotowanie, czyli zabicie kury czy kaczki na obiad. Brrr ! Okropne !
A ja cóż - jestem raczej typem "księżniczki" z miasta, która  lubi długo spać, mieć wszędzie blisko i na tzw. zawołanie . Być może dla każdego przychodzi kiedyś taki moment, kiedy chce coś zmienić w swoim życiu. Dla mnie też przyszedł, ale zamiast sobie polepszyć , raczej skomplikowałam .
Po przeczytaniu wielu reportaży o "wiejskim życiu" w czasopismach takich jak "Ogrody" i "Weranda" oraz w późniejszym czasie na blogach, zapragnęłam zamieszkać w starej chacie na uboczu z pięknym ogrodem. Wyobrażałam sobie, że będę miała więcej miejsca na rozwijanie swoich pasji, że będę tak blisko natury, że już bliżej się nie da oraz że nie będzie słychać ruchu ulicznego.
Wtedy jednak nie wiedziałam, że zamieszkanie na wsi to nie tylko piękne krajobrazy i codziennie bukiet świeżych polnych kwiatów w wazonie. Teraz już wiem.
Pierwsza moja zima na pustkowiu. Dwa dni temu - 15 st.C. Instalacja grzewcza częściowo zamarzła, stary , zbyt mały piec nie dał rady.Mimo zabezpieczenia i ocieplenia rur woda zamarzła. Chodzę po domu w bluzie, dwóch swetrach, szaliku i czapce. Kaloryfery działają tylko w dwóch pokojach. Gotuję pożywną zupę z soczewicy i tańczę w kuchni połączonej z salonem, żeby nie zlodowacieć. Jeszcze nie opuszcza mnie dobry humor.


Następnego dnia grzejnik działa już tylko w pokoju syna.
Kolejna noc - 17 st.C. Kaloryfery już nie grzeją, w łazience jest tylko zimna woda. Jakimś cudem w kuchni leci wrzątek. Mąż biega z suszarką do włosów i dmuchawą, ogrzewając rury w różnych miejscach. Zaczynam mieć wątpliwości i pytam : może nie trzeba było wyprowadzać się z miasta ? Mieliśmy tam tak dobrze, cieplutko, przytulnie... On nie daje po sobie poznać, że też nie jest mu łatwo i mówi tylko : " Damy radę. "
Cóż... przemyślałam. W tej sytuacji i ja nie będę się nad sobą rozczulać. Pewnie, że damy radę ! Co to by była za przyjemność, gdyby wszystko działało bez zarzutów i było podane " na tacy" ? Nie po to się przeprowadzaliśmy na takie pustkowie. Mróz za kilka dni zelży, a za rok będziemy już mądrzejsi, zaradniejsi i na pewno dumni z siebie, że przetrwaliśmy w okowach mrozu.
Tych, co myślą podobnie jak kiedyś ja, że wieś to sielanka - wyprowadzam z błędu. Niech nie będą dla Was wyznacznikiem nawet słowa wieszcza Kochanowskiego, który pisał : "wsi spokojna, wsi wesoła". Każda zmiana w życiu to wyzwanie, z którym trzeba się zmierzyć. Do niektórych zmian należałoby się jednak przygotować, chociażby mentalnie, ale różnie to bywa, zwłaszcza, gdy bazą wiedzy są czasopisma, które tak naprawdę o życiu wiejskim opowiadają bardzo niewiele, a właściwie prawie nic.
Gdyby ktoś wcześniej powiedział mi : nie rób tego, nie wyprowadzaj się ! Nie będzie łatwo ! - pewnie i tak na nic by się to zdało. Dlatego też ostrzegam, a właściwie informuję, że jeśli o czymś zamarzycie i postanowicie te marzenia zrealizować to przemyślcie wszystkie "za" i "przeciw", ale naprawdę wszystkie, bo potem już nie będzie odwrotu.


Jak się kończy ta historia o pierwszej zimie w "krainie lodu" nie z moich marzeń ? Bieganie męża z suszarką przyniosło pożądany efekt. Kolejną noc już się nie daliśmy. Dyżurowaliśmy przy piecu na zmianę, by ogień nie wygasł i by przechytrzyć mróz. 
Udało się !!!


45 komentarzy:

  1. O matko ,ale mieliście przygody. Ja każdej zimy dziękuję śp. Dziadkowi ,że nie oszczędzał na niczym jak budował dom i mamy taki ciepły ,nie musieliśmy ani ocieplać ,ani wymieniać centralnego ogrzewania ,nawet piec ciągle ten sam od 28 lat (piec planujemy wymienić),tylko okna zostały wymienione i to bardziej z wygody dla mnie (mniej mycia:)))Popatrz na zmianę też z tej strony -zima trwa tylko 3 miesiące ,ekstremalne mrozy kilka dni , a później już tylko sielsko - anielsko:)))
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosiu, taki dom po dziadku, jak u Ciebie to prawdziwy skarb. Kiedyś, gdy ludzie coś budowali, przerabiali to naprawdę solidnie i już na zawsze. Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Ulu nie daj się oberek polka nie daj się ;)
    A ja odwrotnie z mężem rozważamy przeprowadzkę do miasta by nic na stare lata nie robić tylko wizja spalin - hałasu ach ... koniecznie znajdźcie gdzie wam przyłapało albo pompce bieg przestawiajcie ;)
    Nie daj się będzie dobrze :)))
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Beatko :)Tak to już jest, że jedni wędrują z miasta na wieś, a inni odwrotnie. Jednym i drugim przyświeca ten sam cel - polepszenie życia, ale w rezultacie różnie to bywa. Ja nigdy nie wybieram drogi na skróty. Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Przetrwacie tę zimę, a za kilka lat będziecie ją wspominać w rodzinnym gronie, zaśmiewając się do łez, choć teraz z pewnością wcale Wam do śmiechu nie jest...Będzie dobrze! Ściskam mocno:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Anetko :)Będzie dobrze - wiem to. Już jest lepiej.Ściskam :)

      Usuń
  4. Mamy chatę na wsi, ale spędzamy tam tylko ciepłe miesiące, wtedy wieś jest sielska, anielska. NIE DAJCIE SIĘ!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ulu, wieś to sielsko i spokojnie. To daleko do sklepu, do autobusu, do apteki, do lekarza. Choć nie zawsze. To samotność w naprawianiu i ogrzewaniu domu. Ale też to wzajemne wsparcie we wszystkich tych czynnościach, wspólne pokonywanie problemów i wspólne "damy radę". Tej wspólności w mieście nie ma, bo nie potrzebna. I dlatego warto być na tej wsi, jak tylko się kocha wzajemnie:)
    Ps.
    W ubiegłym tygodniu, moja córka i moja mama i 40tysięcy innych mieszkańców Krakowa zostało bez centralnego ogrzewania i bez cieplej wody użytkowej przez trzy dni. A mrozy były po -18stC :)

    Pozdrawiam Cię serdecznie, zobaczysz, dacie radę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewciu, ujęłaś to co najważniejsze. Wzajemne wsparcie i gorące uczucia nie dadzą nam zginąć, oczywiście przy odrobinie rozsądku.
      Współczuję Twojej córce i mamie - przekonałam się o tym na własnej skórze, jak to jest.

      Usuń
  6. Uleńko - ja marzę o takim miejscu - masz cudowny raj na ziemi - aż zazdroszczę ci po babsku kochana - W Nowym 2016 Roku życzę ci kochana – dużo zdrówka, pomyślnosci oraz nieustającej weny twórczej – buziaki ślę Marii

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mario, Ty to nazywasz rajem?! Rozbawiłaś mnie i rozśmieszyłaś, ale niech tak będzie. Ściskam :))

      Usuń
  7. Z tego co czytam Ulu to daleko Ci do tej sielskiej anielskiej :( ale ja myślę, że jak już to wszystko ogarniecie to faktycznie będzie co wspominać. Moja mama całe życie wspominała przygodę jak przed kolędą tato rozmrażał rury polewając je wrzątkiem. Tak rozmroził że puściło się na max. Ksiądz na podwórku i co robić? Zatkał kranik wężem i wyrzucił go przez okno póki co. Ksiądz siada i pyta : jak wam leci" , a tata na to "aj leci leci..." Ta historia zapisała się juz na stałe do wspominania w okresie świątecznym. Myślę, że u Ciebie będzie podobnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gabrysiu, śmieję się na głos, sama do siebie. Wspaniała historia rodzinna! Trzeba takie zbierać, wspominać i kolekcjonować. Wtedy będzie cieplej ze śmiechu w te chłodniejsze dni.

      Usuń
  8. Ja jestem dzieckiem wsi, więc wiele niedogodności przeżyłam, ale takie życie hartuje, przywykniesz szybko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że i mnie zahartuje. Tego mi było trzeba.

      Usuń
  9. Też znałam wieś z wakacyjnych wyjazdów do babci ...a teraz mieszkam w małej miejscowości i mam rózne "przygody "za sobą :)
    Jak przeczytałam o tej suszarce ,to przypomniało mi się jak mąż chodził z palnikiem i "rozmrażał ' rury...więc możemy podać sobie rękę !
    Podaje na wszelki wypadek - aby nie zamarzła woda bieżąca jak jest mróz zawsze puszczamy wodę w łazience aby kapała ,wiesz mi sprawdzony sposób :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, dziękuję Ci Beatko. To naprawdę cenna rada, bo już od trzech dni nie mamy wody w prysznicu i myjemy się w misce.

      Usuń
  10. Kochana Moja, widzę że przeboje masz nieziemskie, ale to tak w zyciu bywa. Ja mam zmianę w życiu z Moim Ukochanym i trochę nam pod górkę. Ale powiem Ci jedno , rzeczy materialne są po prostu rzeczami, problemy i przeciwności jakie każe nam stawiać los-nie mamy na nie wpływu, piękno jest to że razem z Mężem jesteście razem i wspólnie wspieracie się w tych trudnych sytuacjach. Zauważyłam to że ja mam tak samo z Moim Szymkiem nawet kiedy los się do nas nie uśmiecha, to jednak nasze wsparcie do siebie nawzajem wszystko ratuje i od razu ciepej na sercu się robi : Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szymko kochana, wspólne życie jest jak wspinaczka górska. Trzeba liczyć na tego, który idzie przed Tobą. Jeśli w sytuacji krytycznej on nie poda Ci ręki, to nie warto dla niego tracić czasu. Wspierajcie się wzajemnie, bo życie jest zbyt krótkie i piękne, by tracić je na kłótnie.Ściskam :))

      Usuń
  11. :) święta racja Ulu :)
    Ja nie miałam złudzeń co do mieszkania na wsi...znałam ją z dość bliska i przez to chyba nigdy jakoś szczególnie jako dzieciaka mnie na wieś nie ciągnęło żeby tam mieszkać...a tu taka niespodzianka...po studiach oboje z mężem prawie 3 lata trochę po świecie i po Polsce pobujaliśmy się by ostatecznie osiąść tu gdzie jesteśmy obecnie ;)
    Księżniczką to ja nigdy nie byłam ;) bo wyzwania lubiłam, dobrze,że mój mąż równie zwariowany co i ja pod tym względem. Z wieloma trudnościami się borykamy (ale kto ich nie ma??)...ale jest dokładnie jak piszesz "JAKOŚ DAMY RADĘ"...no bo kto jak nie Wy, czy my?
    Śmieszy mnie czasami pojmowanie ludzi wiejskości jako TYLKO coś sielskiego...bo owszem, sielskość jest, nawet musi być! By w jakiś sposób wypełnić, czy wynagrodzić dni pełne pracy...
    :)
    POZDRAWIAM ciepło :)
    ps. jedna z dziewczyn - Efka Raj pięknie ujęła taką esencję życia na wsi...jeśli jest wzajemna pomoc w działaniu, współpraca i wiara, że się uda...to się uda :)
    Będzie co wspominać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, Justynko, a ja właśnie tak słodko sobie wyobrażałam te życie na wsi - nie wiedzieć dlaczego ? Ale cieszę się, że jesteśmy razem i właśnie tu. Damy radę ! Efka Raj ma rację. Trzeba się wspierać wzajemnie! Pozdrawiam :)

      Usuń
  12. To dziwne, że woda w rurach Wam zamarzła. Na wsi zazwyczaj jest zimniej niż w bloku. Ale nie aż tak!
    Od urodzenia mieszkam na wsi i pamiętam, jak z tatą boki zrywaliśmy, gdy kilka lat temu pani Ślązaczka w bloku, ubrana w bluzeczkę z krótkim rękawem, narzekała na awarię ciepłowniczą w mieście.

    A wracając do Was, to na wsi problemem są drogi zimą, ale są też i plusy. CO do rur i innych tego typu spraw, to coś macie nie tak. My mamy część domu odłączoną i rury tam nie zamarzają.
    Na wiosnę koniecznie spotkajcie się z hydraulikiem i pomyślcie o ociepleniu.
    Pozdrawiam
    Nie poddawaj się!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Reniu :) Pewnie, że mamy nie tak ! Dom jest ciągle w trakcie remontu i wiele jeszcze nas czeka takich czy innych "rozrywek ". Pozdrawiam :)

      Usuń
  13. Może jestem dziwna, ale ja właśnie to lubię :-)
    Ja również przeprowadziłam się całkiem niedawno... może nie z miasta na wieś, ale z bloku do własnego domku. Nawet znienawidzone pająki nie są w stanie zepsuć mi mojego dobrego humoru i mojej euforii :-) Że nie wspomnę o myszach...
    Życzę Ci, aby z dnia na dzień było lepiej i łatwiej.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Kasiu :) Ja jestem na razie na etapie aklimatyzacji - tak bym to nazwała. Nie jesteś dziwna. Pewnie marzyłaś o zamieszkaniu w domku i jesteś w stanie przymrużyć oko na pewne sprawy. Czasem nie jest łatwo. My już od trzech dni myjemy się w misce, więc wygód nie ma, ale to stan przejściowy. Pozdrawiam :)

      Usuń
  14. Początek to jak by o mnie. Też byłam dziewczyną z miasta. I nie wyobrażałam sobie mieszkania na wsi. Do czasu. A jak już raz się przeprowadziłam na wieś to wiedziałam, że blok nie jest dla mnie. Pierwsze wiejskie lata też były ciężkie. Palenie w piecu, zatkany komin... Uroki wsi;) Teraz mieszkam w innym miejscu ale też na wsi. Tylko tu mam piec gazowy. I to jest świetnie rozwiązanie. Poza konserwacją raz w roku (którą robi fachowiec)i pilnowaniem ciśnienia na piecu nic nie trzeba robić. Ciepło w domu miałyśmy nawet w największe mrozy. Jedyne czego się boimy to brak prądu. Bo prąd do pieca jest potrzebny. Ale odkąd tu mieszkamy raz się zdarzyło w zimie, że prądu nie było kilka godzin. I jak wspominam czasy kiedy musiałam rąbać drewno i palić w piecu to teraz widzę, że mam prawdziwe luksusy.
    Ulu, takie przygody jakie masz teraz trzeba przetrwać żeby się "wiejsko" zahartować. Człowiek co chwilę się czegoś uczy. Dziś marzniecie ale na pewno za rok będziecie się śmiać z tej pierwszej zimy. Przesyłam Wam wrzące uściski. I niech temperatura tak bardzo już nie spada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za gorące uściski :) Przydadzą się ! Ja wiem, że musimy to przetrwać. Żyję tym i przestawiam się powoli na ten inny tryb życia, aklimatyzuję się.Czasem tylko dopadają mnie wątpliwości - ot tak ! Pozdrawiam :))

      Usuń
  15. Aż mi się na wieś zachciało tyle się dzieje zimą i latem. Też bym tak chciała! To moje marzenie.

    OdpowiedzUsuń
  16. Są plusy i minusy mieszkania na wsi, czy w mieście.Znam to i to, żeby rano kawę zrobic lód w wiadrze rozbijałam, rury też zamarzły. Śnieg pada jest fajnie, natrzec sie śniegiem porzucac śniżkami w męża i już cieplej.Zakupiłam buta elektrycznego to super sprawa. Koleżanka doradza mi dresy wojskowe, bo wypróbowała już. Najgorzej jest chyba jak z pieca się dymi, wietrzyc to zimno i te sadze sprzątac. W blokach jeszcze gorzej, cofa wywietrznikami,braki wody, prądu, hałas i ten smog z za okna. Na wsi pierwsza zima jest trudna ale idzie się zahartowac i potem wiadomo już co naprawiac. Podziwiam morsy, ja jestem zmarzlak. Wioki sarenek są wspaniałe. Pozdrawiam Cię Uleńko ciplutko!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mnie rozumiesz, Magdo :) To tak wiele. Jak na razie mrozy ustąpiły i już się grzeję w ciepłym domku i czekam z utęsknieniem na wiosnę. Pozdrawiam :)

      Usuń
  17. Problemy z ogrzewaniem na pewno uda się pokonać. Po zimie przyjdzie wiosna i lato i zobaczysz ,jak pięknie jest gdy zakwitają Twoje kwiaty i zieleni się Twój ogród- i będzie dobrze.
    Pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Lucy ! Mam nadzieję, że szybko zapomnę o zimie, a wiosną widok ogrodu wynagrodzi mi wszystko. Pozdrawiam :)

      Usuń
  18. Jestem mieszczuchem, więc oczywiście Twoja historia zmroziła mi krew w żyłach ;) Ale wierzę, że po niezbyt łaskawej zimie nastanie wiosna, którą z przyjemnością spędzisz na wsi! Trzymam kciuki!
    Pozdrawiam,
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  19. Ojojo a mnie w bloku czasem zimno jest haha
    to nawet nie wiem co tam musiałaś przeżywać
    ale jedno jest pewne nudno tam nie będzie
    Wam na tej wsi ;) Powodzenia i nie poddawajcie
    się no i wiele szczęścia w Nowym 2016 Roku ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Miło mi,że się poznałyśmy ,mam nadzieję,że będziemy się odwiedzały.
    Pozdrawiam serdecznie Lucy:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja się cieszę i Cię pozdrawiam, kochana !!!

      Usuń
  21. Ula! To mieliście wielką przygodę w nowym domku. Jeszcze nie jedna Was czeka. Jak już wszystko rozgryziecie i opanujecie, będziecie wspominać tę pierwszą zimę z rozrzewnieniem i uśmiechem:)
    U mnie w domu wszystko jest na prąd, gdy go zabraknie... A często tak bywa jesienią i zimą:) Też czasem nie wychodzimy spod kołdry. Ale nie zamieniłabym się nigdy na mieszkanie w mieście. Na wsi mieszkam już 2o lat, cudowne przeżycia mimo trudów:)
    Pozdrawiam i trzymam za Was kciuki:) Niedługo do wiosny:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Anno :) Pierwsze mrozy mamy już za sobą. Mam nadzieję, że będzie już trochę lepiej. Nie mogę doczekać się wiosny. Pozdrawiam :)

      Usuń
  22. Hej Ulu! Mam nadzieję, że problemy już za Wami, a kolejne zimowe dni będą łatwiejsze! Bardzo Ci tego życzę, bo mimo trudności mieszkanie na wsi jest super:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą :) Też lubię tu być, tylko trochę nieprzystosowana jestem, ale z czasem to się zmieni. Pozdrawiam :)

      Usuń
  23. Witaj - no już tak jest, że mieszkanie na wsi "ułatwia" zgodę na pewną sezonowość zachowań, np zimą śpi się czujnie i krótko - żeby nie przegapić momentu kiedy trzeba "podrzucić" do pieca, ale latem można spać jak panisko - od wieczora do samego rana. Wiem coś o tym :)Dobrze że lubisz robótki szydełkowe - Rodzinka doceni to jeszcze bardziej właśnie zimą. Niech Wam się darzy w nowym miejscu, pozdrawiam -Ala z Podhala

    OdpowiedzUsuń
  24. Mieszkam w mieście, ale na uboczu we własnym domku. Dom to dla mnie tez wyzwanie po wygodnym pomieszkiwaniu w bloku. Pozdrawiam i życzę wytrwałości !

    OdpowiedzUsuń
  25. Mieszkam w mieście, ale na uboczu we własnym domku. Dom to dla mnie tez wyzwanie po wygodnym pomieszkiwaniu w bloku. Pozdrawiam i życzę wytrwałości !

    OdpowiedzUsuń
  26. Ula myślę, że coś nie tak z tym piecem. Musicie konieczne na wiosnę spotkać się z hydraulikiem. Bo jeszcze dużo zim przed Wami. Wiem, że jak jest remont to są priorytety i priorytety. Ja zimą zawsze spisuję co musimy zrobić, co nie może czekać. Macie już taki plan?. Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń

Za każdy komentarz bardzo dziękuję :)))