Wszystko zaczęło się przed świętami Bożego Narodzenia.
W grudniu koleżanka pokazała mi zdjęcie małego pieska
i powiedziała, że tam, gdzie mieszka są szczeniaki do wzięcia.
Rodzina opiekująca się psami nie była w stanie zapewnić
im należytej opieki.
Zaczęłam myśleć... przydałby nam się młody piesek, który rozrusza staruszka Timiego i wniesie trochę radości w nasze życie.
20 grudnia zagadnęłam męża, który wcześniej skończył pracę,
że może byśmy pojechali zobaczyć tego pieska ?
że może byśmy pojechali zobaczyć tego pieska ?
Mąż zawahał się i powiedział:
- Eee... przed świętami ? Może innym razem ?
- A dlaczego nie ? Zawsze będzie coś ważnego. Zawsze będzie nieodpowiedni czas. - odpowiedziałam.
- No dobrze. To jedziemy. Ubieraj się ! - usłyszałam głos mojego męża,
który zabrzmiał jak komenda. Nie było więc na co czekać.
Szybko ubrałam ciepłe spodnie, a z szafy wyjęłam kocyk dziecięcy,
który zwinięty w rulon wcisnęłam pod pachę.
Narzuciłam na siebie płaszcz i tak przygotowana wsiadłam do samochodu.
który zabrzmiał jak komenda. Nie było więc na co czekać.
Szybko ubrałam ciepłe spodnie, a z szafy wyjęłam kocyk dziecięcy,
który zwinięty w rulon wcisnęłam pod pachę.
Narzuciłam na siebie płaszcz i tak przygotowana wsiadłam do samochodu.
Popołudniowa podróż upłynęła nam bez zbędnych słów.
W tej ciszy w mojej głowie tłukło się tysiące myśli: czy piesek się nam spodoba ?
Czy nas zaakceptuje? Czy damy radę wychować kolejne psie dziecko ?
Czy damy radę...? Przecież sami nie jesteśmy już tacy młodzi !?
W tej ciszy w mojej głowie tłukło się tysiące myśli: czy piesek się nam spodoba ?
Czy nas zaakceptuje? Czy damy radę wychować kolejne psie dziecko ?
Czy damy radę...? Przecież sami nie jesteśmy już tacy młodzi !?
Gdy dojechaliśmy do wioski, oddalonej od naszego miejsca zamieszkania
o 70 kilometrów, na dworze zaczynało się już ściemniać.
o 70 kilometrów, na dworze zaczynało się już ściemniać.
Gdy dotarliśmy do gospodarstwa było już naprawdę ciemno.
Chłopak wziął na ręce szczeniaka, by go nam pokazać.
- A pozostałe ? - zapytałam.
- Nie dam rady. Pochowały się w budzie. - odpowiedział.
Mąż kiwnął do mnie porozumiewawczo głową, co oznaczało,
że psiak jest śliczny i nie ma nad czym się zastanawiać.
że psiak jest śliczny i nie ma nad czym się zastanawiać.
Szczeniak wylądował w moich ramionach, a mąż wcisnął chłopakowi banknot
w dłoń, podziękowaliśmy i wsiedliśmy do auta. Dostaliśmy jeszcze worek suchej karmy - na początek.
Wracaliśmy do domu uszczęśliwieni. Nasze małe szczęście
spoczywało na moich kolanach, owinięte kocykiem, wtulając mordkę pod rękaw mojego palta. Nagle odezwał się głośno dźwięk telefonu. Mała zaskomlała wystraszona. Trudno było ją uspokoić.
Po jakimś czasie jednak usnęła spokojnie.
Gdy dotarliśmy na miejsce zobaczyłam, że cały rękaw płaszcza
pokryty mam wymiocinami "małej". Pomyślałam: nowy początek !
Samba, bo tak daliśmy jej na imię to radosna suczka,
która całkiem zdominowała nasze spokojne, dotychczasowe życie.
Na początku była zagubiona i nieśmiała. Mam wrażenie,
że nawet nie tęskniła bardzo za matką. Odkąd wzięłam ją na ręce i owinęłam kocykiem - stałam się jej matką zastępczą i od razu nawiązałam z małą więź.
Pierwszej nocy Samba co chwilę piszczała i skomlała.
Myśleliśmy, że to z tęsknoty, ale rano zobaczyliśmy, że przywieźliśmy psiaka
z całym dobrodziejstwem inwentarza, bo po sierści dziarsko skakały małe,
czarne stworzenia.
Poznaliśmy więc prawdziwy powód
niepokoju pieska. Pomogła szybka wizyta u weterynarza.
Następne noce były już spokojniejsze, poza tym, że Samba
wiele razy próbowała wymusić na nas spanie w łóżku.
Nie ulegliśmy !
Szybko zorientowaliśmy się, że mała potrzebuje dużo ruchu.
Codziennie wychodzimy z nią, by pokopać piłkę, pobiegać i pohasać.
Są też spacery po okolicy.
Wspólne spacery z dwoma psami przyczyniły się do tego,
że pieski nauczyły się współistnieć, mimo że
szczeniak ciągle próbował bawić się ze starszym psem,
chwytając go zębami za ucho lub ogon albo wskakując Timiemu na grzbiet.
w dłoń, podziękowaliśmy i wsiedliśmy do auta. Dostaliśmy jeszcze worek suchej karmy - na początek.
Wracaliśmy do domu uszczęśliwieni. Nasze małe szczęście
spoczywało na moich kolanach, owinięte kocykiem, wtulając mordkę pod rękaw mojego palta. Nagle odezwał się głośno dźwięk telefonu. Mała zaskomlała wystraszona. Trudno było ją uspokoić.
Po jakimś czasie jednak usnęła spokojnie.
Gdy dotarliśmy na miejsce zobaczyłam, że cały rękaw płaszcza
pokryty mam wymiocinami "małej". Pomyślałam: nowy początek !
Samba, bo tak daliśmy jej na imię to radosna suczka,
która całkiem zdominowała nasze spokojne, dotychczasowe życie.
Na początku była zagubiona i nieśmiała. Mam wrażenie,
że nawet nie tęskniła bardzo za matką. Odkąd wzięłam ją na ręce i owinęłam kocykiem - stałam się jej matką zastępczą i od razu nawiązałam z małą więź.
Pierwszej nocy Samba co chwilę piszczała i skomlała.
Myśleliśmy, że to z tęsknoty, ale rano zobaczyliśmy, że przywieźliśmy psiaka
z całym dobrodziejstwem inwentarza, bo po sierści dziarsko skakały małe,
czarne stworzenia.
Poznaliśmy więc prawdziwy powód
niepokoju pieska. Pomogła szybka wizyta u weterynarza.
Następne noce były już spokojniejsze, poza tym, że Samba
wiele razy próbowała wymusić na nas spanie w łóżku.
Nie ulegliśmy !
Szybko zorientowaliśmy się, że mała potrzebuje dużo ruchu.
Codziennie wychodzimy z nią, by pokopać piłkę, pobiegać i pohasać.
Są też spacery po okolicy.
Samba dość szybko zaprzyjaźniła się z naszą kotką, Luką,
która od początku wyczuła w niej psie dziecko i nie robiła jej krzywdy.
Najtrudniej było z psem Timim, który obraził się na nas za to,
że przywieźliśmy zadowolonego i rozbawionego szczeniaka do domu.
Obrażony poczłapał po schodach i ulokował się na spoczniku na długie 17 dni. Potrzebował czasu, by odnaleźć się w nowej sytuacji.
Schodził na dół tylko wtedy, gdy zgłodniał oraz za potrzebą.
Gdy Samba zdołała już samodzielnie pokonać schody,
z zaciekawieniem przychodziła na spocznik Timiego. Wtedy on zaczynał swoje "wycie do księżyca".
Tak trwaliśmy i czekaliśmy na dalszy rozwój wydarzeń.
Po okresie odosobnienia Timi powrócił do salonu, na swoje miejsce,
ale wciąż stronił od Samby.
Za każdym razem, gdy mała zaczepiała go i chciała się bawić, on odwracał się w drugą stronę naburmuszony.
że pieski nauczyły się współistnieć, mimo że
szczeniak ciągle próbował bawić się ze starszym psem,
chwytając go zębami za ucho lub ogon albo wskakując Timiemu na grzbiet.
Piękna historia Ula. Śliczne psiaki. Niech chowają się zdrowo!
OdpowiedzUsuń:)
Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kobiet🌷 Tulipan musi być;)
Dziękuję serdecznie :)) Tobie również życzę pięknego Dnia Kobiet !
UsuńNiesamowita i przecudna sunia. Przesłodki pyszczek Samby i ona sama podbiła moje serce.Będę wpadać i oglądać jej zdjęcia.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Dzięki :)) Z Sambą jest nam bardzo wesoło ! Buziaki :))
UsuńKochani jesteście a piesek cudowny 😍 Słyszałam, że jak się oddaje potomstwo pieska na przykład, to z czymś pachnącym jego mamą. Na przykład kawałkiem szmatki, kocyka, wtedy lżej przechodzi rozłąkę 🙂 Niech się dobrze chowają wszystkie Wasze skarby ❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńWiem o tym Dorotko. Sądziłam, że dostaniemy kawałek tkaniny, pachnącej matką pieska. Niestety psiaki mieszkały w psiej budzie - na słomie i niczego takiego nie dostaliśmy. Samba szybko zaaklimatyzowała się w nowym domu. Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńCudna jest, wygłaskaj ją ode mnie :)
OdpowiedzUsuńAż mi się przypomniało, jak my przywieźliśmy naszego pieska do domu, niedługo minie rok. Piękny to był dzień.
Dziękuję :) Głaskamy, głaskamy dużo - oczywiście ! Cały czas musimy pamiętać, by nie pomijać starszego pieska. On też cały czas potrzebuje naszej troski. Buziaki :))
UsuńWspaniała radosna kuleczka :)Widać, ze skradła Wasze serca :) szybko Wam urośnie :)
OdpowiedzUsuńTak... cieszę się, że mogłam podzielić się z Wami naszą radością tu - na blogu. Uściski serdeczne :))
UsuńPrześliczna Samba :) Niechaj rośnie zdrowo i radośnie.
OdpowiedzUsuńDziękuję Gabrysiu :))
UsuńŚliczny piesek niech rośnie zdrowo . Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńDzięki kochana :)) Pozdrawiam :)
Usuńjest śliczna ja też uwielbiam pieski i kotki zresztą też, każde zwierzęta!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńPrawdziwie wiosenna, sympatyczna opowieść, ile w niej obaw, nadziei i radości.
OdpowiedzUsuńNowy pies, nowe życie:-)
O tak ! Posiadanie zwierzaka to ogromna odpowiedzialność. Kiedyś chyba tak nie myślałam, ale z wiekiem chyba sama staję się bardziej odpowiedzialna i świadoma swoich decyzji. Pozdrawiam :))
UsuńLovely post 😊
OdpowiedzUsuńThank you so much !
UsuńPiękna historia ilustrowana ujmującymi, ciepłymi zdjęciami. Myślę, że z czasem i starszy piesek odzyska więcej wigoru. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ewo ! Ta mała psina - rozruszała i postawiła na nogi całą rodzinę. Pozdrawiam :)
UsuńŚliczna piesinka! Starutki piesek w końcu pokocha tę małą, bo zrozumie, że ludzkie serce pojemne jest i dwa pieski łatwo pomieści. A mała będzie go miała za życiowego przewodnika.
OdpowiedzUsuńMiłego;)
Dzięki :) Pięknie to ujęłaś "że ludzkie serce pojemne jest..."
UsuńTo prawda ! Pozdrawiam ciepło :))
Czytałam z uśmiechem, bo jakbym czytała o nas. Co prawda mamy małą Terry trochę dłużej bo od kwietnia. Ile radości i zamieszania wniosła do domu, sprzątania też, ale cóż to znaczy przy tej czystej szczenięcej miłości, która nas obdarza. A Senta - nasza sześciolatka nigdy się tyle nie bawiła co teraz. Poprzednia sunia - Birka, nie lubiła jej i wiecznie były zgrzyty. A teraz jest bezustanna zabawa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z lasu !
Zobacz , właśnie zbierałam się do posta o tym, jak ta mała zmieniła nam atmosferę w domu...
O tak ! Zwierzaki są kochane! Potrafią zmienić nasze życie i przewrócić je do góry nogami. Nasza Samba jest jeszcze mała, ale tyle z nią radości... Pozdrawiam serdecznie :))
Usuńpiekny piesek i piękna historia:-)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)))
UsuńO boziu jaka śliczna, mała psinunia. Macie w domu teraz kolejną istotkę do kochania, sporo obowiązków, ale też i na pewno całe mnóstwo radości :) Sama mam pieska i wiem jak cudownie jest mieć takie stworzonko w domu.
OdpowiedzUsuńTak. Cieszymy się i nie możemy się nudzić. Z Sambą jest naprawdę wesoło :) Pozdrawiam :)
UsuńUlu i dopiero teraz się chwalisz słodziakiem - uroczy okej cała gromadka jest słodka a ile radości już teraz będzie ...mieszkańcy muszą się dotrzeć wiem coś o tym, nie bywa łatwo o nie ;) haha aby nie okazała się ogrodniczką tfu tfu ...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Beatko ! Oczywiście, że Samba jest "ogrodniczką". Z ziemi wykopuje cebulki kwiatów i bawi się nimi. Wszystkie osłony z juty - już dawno pościągała z roślin, które chcieliśmy ochronić przed mrozem.
UsuńMąż postawił dodatkowy płot, żeby ograniczyć jej terytorium oraz żeby mała nie wchodziła sama do ogrodu. Cały czas dostosowujemy się do sytuacji. Pozdrawiam ciepło :))
haha skąd ja to znam moja już nie mała a doniczki lubi przesadzać hmmm i ktoś mi łapę co i róż gdzieś wepchnie ;)
Usuńpozdrawiam
ale słodziak!!
OdpowiedzUsuńPiękna opowieść !Słodka , cudowna suczka .Będzie jej u Was dobrze .
OdpowiedzUsuńDzięki Grażynko :) Pozdrawiam :))
UsuńJaka słodzinka :-D To będzie chyba duży pies :-) Ja to lubię duże psy, hehe Uściski :-D
OdpowiedzUsuńChyba średnia będzie. Pozdrawiam :))
UsuńJakie kochane te zwierzaczki, takie radosne, wesoło w domu musi być :-))
UsuńUla, z radością przeczytałam Twój post. Cieszy mnie każdy piesek, który znajdzie dom. Samba jest cudna, myślę, że sporo urośnie, bo łapki wydają się potężne i długie, chyba że to kwestia zdjęcia. Tak czy inaczej macie kolejnego przyjaciela na całe życie. Życzę powodzenia i cieplutko pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńO tak ! To jest pewne, że mamy przyjaciela na długie lata. Ja już chyba nie wyobrażam sobie domu bez zwierząt, choć w dzieciństwie nie miałam ani psa ani kota. Cieszę się, widząc Cię tutaj, bo przecież też masz cudnego psiaka. Dziękuję za każde słowo :) Uściski serdeczne :)))
UsuńPiękna opowieść!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam do samego końca.
Wielkie brawa dla was, a sunia ma duuuużo szczęścia, że trafiła do was.
Ależ słodki!!
OdpowiedzUsuń