Zima w tym roku przyszła dość szybko, podobnie jak rok temu. Chyba sprawdza, czy już jesteśmy na nią gotowi. Siedzę w zaciszu domowym, bo z kończyną po operacji to nie mam zbyt dużego wyboru, choć chciałabym już hasać i w pełni uczestniczyć w życiu kulturalno-towarzyskim. Tymczasem pozostaje mi rozkoszować się widokiem ogrodu przykrytego białą, puchową kołdrą. Powiesiłam na drzewie nowy karmnik dla ptaków i tylko patrzeć jak będą przylatywały do tej zimowej stołówki. W pokoju na parapecie zakwitł już kaktus grudniowy i fruwają dwa motyle, które tu znalazły swój azyl.
Rok temu wydziergałam na szydełku siedem kolorowych serwetek, które wcale nie miały nimi być. Powiem więcej: w ogóle by ich nie było !
Potrzebowałam ocieplacza na butelkę podróżną, więc postanowiłam sama go zrobić. Wyjęłam z kuferka kordonki w różnych kolorach i zaczęłam dziergać według wzoru z gazety. Wyszło źle, za szeroko i nie tak jak powinno, ale oczami wyobraźni zobaczyłam, że fajnie wyglądałyby na stole serwetki w takich radosnych kolorach. Moja butelka podróżna nie dostała ocieplacza, ale my zyskaliśmy serwetki pod filiżanki. Z takimi serwetkami zimowe wieczory będą się mi kojarzyły ze słońcem i radością.
Świetne kolorowe robótki!
OdpowiedzUsuńMnie też zima zaskoczyła :)
Pozdrawiam serdecznie
Fajne serwetki Uleńko. Nie wiem jak dużą masz butelkę, ale moja mama w roli ocieplacza stosuje ciepłą rękawicę narciarską jednopalcową, do której wkłada butelkę. Życzę Ci szybkiego powrotu do zdrowia. Ściskam serdecznie.
OdpowiedzUsuń