Kupiliśmy dom. Spełniliśmy marzenie, ale teraz próbujemy to jakoś ogarnąć. Na razie jest ciężko, bo żyjemy na dwa domy - mąż tam, ja tu. Mijamy się, widzimy tylko wieczorem lub rano, czasem co drugi dzień, krótko, szybko, w biegu ... i dzwonimy - mnóstwo telefonów.
Coraz częściej gubię się w tym.
Dziś na przykład, budzę się w naszym miejskim mieszkaniu, w wygodnym łóżku, ale już rano wiem, że nie mam czasu na wylegiwanie się, bo muszę jechać na wieś. Tam czekają dwa pieski, które zostały same tej nocy.
Zatem wstaję szybko, wypijam herbatę, zagryzam kromką chleba z makrelą i wyprowadzam na spacer naszego miejskiego psa.
Potem wsiadam w samochód, robię podwójne zakupy i w drogę !
Ale nie tak szybko.
Listę zakupów mam w głowie. W sklepie napełniam wózek i zadowolona staję w kolejce do kasy. Po trzykrotnym użyciu mojej karty okazuje się, że jest ona zablokowana i zakupy muszą zostać w sklepie.
Śmieję się sama do siebie, bo komuż jak nie mi może przytrafić się coś takiego ? Mojemu mężowi - nigdy ! Mnie - zawsze !
Jadę do banku. Przemiła pani wyjaśnia mi wszystko po kolei : okazuje się, że PIN do nowej karty trzeba sobie pobrać samemu przez internet, a stara karta jest już nieaktywna.
Nagle przypominam sobie, że zostawiłam samochód przed bankiem i nie zapłaciłam za miejsce parkingowe. Wybiegam z banku i wykupuję ten nieszczęsny bilet.
Wracam do banku, wypłacam gotówkę i jadę po moje zakupy do sklepu. Okazuje się, że znów muszę stanąć w kolejce i wyłożyć zakupy na taśmie. O zgrozo !!! A ja się przecież spieszę !!!
W bagażniku dzielę sprawunki na miejskie i wiejskie. Parkuję pod klatką i lecę. Nie wiem dlaczego zawsze wtedy, gdy mam pełne ręce, wypadają mi klucze i muszę się po nie schylać ( ? ) Wbiegam po schodach na drugie piętro, zostawiam torbę, coś tam mówię do córki, która dopiero co wstała z łóżka i już mnie nie ma.
Uciekam od miejskiego zgiełku, od banków, kart, PIN-ów, parkometrów , itd.
Siadam za kierownicą i jeszcze jestem w biegu, i nie mogę ochłonąć. Wiem, że za długo zatrzymały mnie te sprawy.
Próbuję się odprężyć. W radiu słyszę piosenkę : " Nie mamy nic... do stracenia, możemy góry przenosić..."
Może to o mnie ?
Jadę przez las, szybko jak nigdy. Dojeżdżam do domu. Jest 11.00, a miałam być wcześnie ( !!! )
Psiaki już czekają. Rzucają się na mnie, nie bacząc, że rwą mi rajtuzy.Oli nie wytrzymuje i sika na wylaną posadzkę cementową.
Wypuszczam psy na ogród, napełniam im miski, a sobie robię herbatę z cytryną.
Wygłaskane, nakarmione wylegują się teraz w promieniach słońca. Ja rozkładam fotel na trawie, biorę bułę w jedną rękę i kubek z herbatą w drugą. Timi przychodzi do mnie i patrzy tymi swoimi ślipiami błagalnie, i coś tam mówi po psiemu. Dzielę się z nim kawałkiem słodkiej bułki. Odpoczywamy.
Już jestem spokojna. Już jestem u siebie.
Po jednym spełnieniu nadchodzi kolejne, a każde marzenie nabiera barw, nowych kolorów do namalowania. Właśnie te kolejne kroki nadają sens. Trzeba tylko wytrwałości i z uśmiechem podchodzić do wszystkiego
OdpowiedzUsuńRzecz nie w tym by króliczka złapać ale by go gonić... :) Czy to będzie domek letniskowy czy przeprowadzacie się tam? Jeśli przeprowadzka w planie, to w końcu rejwach ustąpi miejsca spokojowi :)
OdpowiedzUsuńPsiaki cudne, one nie lubią być same, więc wierzę Ci, że powitanie musiało być niezwykle ekspresyjne ;))
Pozdrawiam gorąco!
Kiedyś chcieliśmy mieć taki domek wiejski tylko na wypady letnie, ale ten jest na stałe, więc przeprowadzimy się . Pozdrawiam :))
UsuńTak, na wsi jest bank spółdzielczy i PIN niepotrzebny:-)))))
OdpowiedzUsuńDobrze, że klucze znalazłaś:-))))))
Znam to uczucie znam :-)))
OdpowiedzUsuńAle jaki luz i przyjemnie, gdy się jest już na wsi :-)
Tam jest zupełnie inaczej - błogi spokój.
UsuńUlu, tak jest na początku. Ale powiem Ci to co mi kiedyś w takiej sytuacji powiedziała koleżanka: Ciesz się, że masz dwa domu, a nie ani jednego :)
OdpowiedzUsuńPrzyjdzie w końcu spokój :)
Pozdrawiam
No tak, lepiej mieć dwa niż żadnego ! Pozdrawiam :)
UsuńNa wsi życie leniwiej płynie, czas jakby się zatrzymał. Dlatego mieszkam na wsi. Gdy mam jechać do miasta to jestem chora! I wracam chora!
OdpowiedzUsuńMoże i Tobie przyjdzie taka myśl do głowy...Przeprowadzka:)
Pozdrawiam serdecznie.
Przeprowadzka zbliża się coraz bardziej. Na pewno napiszę o tym, jak to wszystko przeżyję.
UsuńPawanna dobrze pisze! Nic dodać nic ująć. Pozdrowienia! (ze wsi)
OdpowiedzUsuńczasem niestety bywają takie zwariowane dni !!!!
OdpowiedzUsuńwierzę jednak że jak już wszystko ograniecie i będziecie mieszkać w jednym domu to wtedy poczujecie że jednak warto było to wszystko przetrwać dla ptasich śpiewów ,kawki na powietrzu ...ach ,,,,wszystkiego dobrego życzę :))))
Dawno mnie u Ciebie nie było a tu proszę tyle zmian.Jeszcze pewnie chwile potrwa taka nerwowa atmosfera " na dwa domy ".Jak się już wyprowadzisz z miasta i ogarniesz cisze to niczego do szczęścia nie będzie Ci potrzeba.I tego Ci życzę ..pozdrawiam Ewa
OdpowiedzUsuńJa też mam nadzieję, że wszystko się dobrze poukłada. Pozdrawiam :)
Usuńja Uleńko tylko trzymam kciuki za was - mnie los inaczej potraktował - trzymaj się - buziaki ślę Marii
OdpowiedzUsuńDużo wytrwałości i cierpliwości życzę na ten okres przejściowy. W końcu się to skończy i codziennie będziesz już u siebie, będzie pięknie, powodzenia! :*
OdpowiedzUsuńPoczątki zawsze są trudne. Ale z czasem się wszystko poukłada. Zobaczysz, że przyjedzie dzień kiedy będziesz się śmiała na wspomnienie tych porannych przygód. Trzymam mocno kciuki za spełnianie marzeń:)))
OdpowiedzUsuńNajpierw marzymy, potem spełniamy marzenia i znowu marzymy, i znowu marzenia się spełniają albo i nie, bo przecież nie wszystkie są do zrealizowania, ale marzymy, marzymy. W marzenia wpisane jest działanie, pośpiech, załatwianie, niestety najczęściej tylko taka droga prowadzi do ich spełnienia.
OdpowiedzUsuńzazdraszczam ci tej perspektywy :-)
OdpowiedzUsuńniech wam się tam sprawy dobrze ułożą
Jakbym o sobie czytała:)))I te klucze....:)))Ale masz dokąd uciec i to jest najważniejsze:).
OdpowiedzUsuń