sobota, 30 września 2017

Hardkorowy remont

Przez ostatnie dwa tygodnie nie sprzątamy, nie gotujemy,
nie prasujemy, nie pierzemy, grzybów nie zbieramy,
nie porządkujemy ogrodu, mało śpimy, nie dojadamy, nie odpoczywamy...
Na twarz padamy.
Nie przypuszczałam , że tak właśnie będzie. Wszystko to za sprawą przeprowadzki i remontu w mieszkaniu mojej mamy. 


Zaangażowanie

Moja mama przez kilkanaście lat mieszkała w bloku na trzecim piętrze.
Za wysoko już było dla Niej i zaczęła szukać mieszkania usytuowanego trochę niżej. Zaoferowałam swoją pomoc. Przez całe lato szukałyśmy mieszkania,
ale nie same. Sprawy oddałyśmy w ręce zaufanej agencji nieruchomości. 
Przez kilka miesięcy  obejrzałyśmy wiele mieszkań. Wspierałam mamę jak tylko mogłam. Przyjeżdżałam na oglądanie każdego kolejnego lokum,
by przy Niej być i doradzić, a do miasta mam 20 km. 
Jeszcze wtedy nie wiedziałam jak bardzo się w to wszystko angażuję i jakie będą tego skutki.

Znalazłyśmy mieszkanie !

Najpierw była radość i niedowierzanie. Mieszkanie ma duży potencjał: jest słoneczne, na parterze, ma duże okna, znajduje się w kamienicy w centrum miasta. Formalności zostały załatwione.

Czas na remont ! 

Teraz dopiero dotarło do mnie, że zostaliśmy sami  na polu bitwy - ja i mój mąż.
Brat - zajęty swoimi sprawami, widząc mój zapał - wycofał się kompletnie
z wszelkich form pomocy. Smutno. Na remont i przeprowadzkę mieliśmy tylko dwa
i pół  tygodnia. To trochę mało, gdy codziennie chodzi się do pracy.
Czasu zostaje niewiele. 
Za każdym razem po pracy i przed pracą biegłam do mamy na trzecie piętro
z pustymi kartonami i wynosiłam pełne, by potem było mniej. 
Mąż wyburzał i wznosił ściany, gipsował, tynkował.
Ja z siostrą i siostrzeńcem wynosiliśmy gruz, a potem
malowaliśmy ściany i sufity, układaliśmy panele.
Nic by się oczywiście nie stało, bo lubię poszukiwania mieszkań
i lubię remonty - to takie ekscytujące, ale po prostu już padam
na twarz - razem z moim mężem, który cały czas wspiera mnie w tych działaniach.

Przeprowadzka

Nareszcie nadszedł ten dzień !
Umówiliśmy się na dziewiątą rano z moją młodszą siostrą. Nasi synowie dołączyli po szkole. Mąż przyjechał dużym samochodem z przyczepką. 
Niezliczoną ilość razy wspinaliśmy się na trzecie piętro ( 51 schodów !!! ), by znosić do auta kolejne kartony, pudła, wypełnione po brzegi worki i torby z drobiazgami. Na moją sugestię: czy można coś wyrzucić? - mama reagowała bardzo nerwowo, więc ustaliłyśmy z siostrą, że już nie będziemy się o nic pytać.
Ładowałyśmy wszystko - jak leci.
Horror ! Jak można mieć tyle rzeczy ??? Jak ???

Postanowienie

Postanowiłam sobie, że nie dopuszczę do zagracenia swojego otoczenia. 
Jeśli będę miała zamiar kupić nowe spodnie to w zamian
za to pozbędę się starych. Jeśli będę chciała kupić garnek, to jeden z moich garnków będę musiała wyrzucić lub komuś oddać.
Taki mam plan, by nie gromadzić rzeczy, bo to nie jest fajne ani nikomu potrzebne. Rzeczy nas ograniczają !
Nie jest ważne to co i ile się posiada, ale to jakim się jest człowiekiem
i co się sobą reprezentuje.
Zrobię przegląd wszystkiego, nie tylko ubrań.
Sprawdzę, których rzeczy nie używam i rozstanę się z nimi.

Epilog

Remont jeszcze nie skończony.
Jest mama z pieskiem w nowym mieszkaniu i zawalone pudłami pokoje.
Teraz jeszcze trzeba je tylko uporządkować, podłączyć wodę, gaz, powiesić szafki kuchenne i... chyba będzie można już mieszkać.
A my powinniśmy koniecznie odpocząć..







45 komentarzy:

  1. Oj Ula, wyobrażam sobie jak się czujesz. Musisz odpocząć, bo po takiej pracy i gonitwie organizm się zbuntuje. Co do gromadzenia rzeczy - mam takie samo zdanie. Co jakiś czas, przy większych porządkach, pozbywam się ubrań które przez dłuższy czas były odłożone. Bo schudnę, poprawię itp. Zawsze znajdzie się ktoś, komu można ofiarować. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dopiero teraz doszłam do takiego wniosku, że rzeczy nas ograniczają, a tak naprawdę nic nie wnoszą w nasze życie. Przeraziła mnie ta ilość zapakowanych i nigdy nie używanych rzeczy mojej mamy. Pozdrawiam Ewo :))

      Usuń
  2. Wyobrażam sobie, jak ciężko będzie Wam dojść do siebie. Jesteście bardzo dobrymi, kochającymi dziećmi.
    Ponoć starych drzew się nie przesadza, ale jeśli już, to z całym dobytkiem, czyli ze wszystkimi skarbami, sama niedawno przez to przeszłam, doskonale rozumiem Twoja mamę. Wam życzę odpoczynku, a Mamie super mieszkania na nowym.:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My tak już mamy, że chętnie wszystkim pomagamy, ale potem skutki są takie, że sami nie mamy już sił. Dziękuję za wsparcie :))

      Usuń
  3. Właśnie się pakuje do przeprowadzki, po czterdziestu kilku latach mieszkania w tym mieszkaniu. Mam trochę pod górkę, bo mój mąż po różnych chorobach nie może dzwigać, więc zgadnij kto wszystkie pudła przesuwa, przekłada, ustawia w bloki? A ja się właśnie przeprowadzam z parteru na 3 pietro, ale z windą, drobne 700 km stąd.
    Cztery lata temu robiony był remont generalny mieszkania i była okazja do remanentów, ale znów coś mi poprzybywało- niestety. Jestem tak złą, zmęczona i zdegustowana tą ilością rzeczy, które musimy zabrać, że aż nie dociera do mnie, że nigdy tu zapewne nie powrócimy.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och ! To współczuję Tobie. Wiele spraw zostaje na Twojej głowie. To bardzo daleka przeprowadzka. Nie sądziłam, że ludzie przeprowadzają się tak daleko. To dopiero wyzwanie ! Życzę dużo sił i cierpliwości !!! Pozdrawiam ciepło :))

      Usuń
  4. Co do tych przedmiotów to ja też lubię gromadzić i zawsze mi się zdaje, że się przyda. Nawet za ciasna sukienka albo stary garnek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też tak mam . Kupuję i zbieram wiele rzeczy, które sądzę, że mi się przydadzą, ale zamierzam z tym zawalczyć. Może się uda ?!

      Usuń
  5. No to mieliście niezły poligon, nieładnie ze strony brata, że wypiął sie na to wszystko. Likwidowałam kiedyś rzeczy mojej mamy gdy tato został sam, nigdy nie byłam chomikiem, ale od tamtej pory, tym bardziej robię częste selekcje...
    Odpocznijcie koniecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Odpoczniemy na pewno, ale to jeszcze nie koniec zmagań z urządzaniem i remontem. Pozdrawiam cieplutko :))

      Usuń
  6. Nie lubię remontów, nawet gdy potem jest czysto i fajnie, chyba dlatego ze mam ich ostatnio za dużo...

    OdpowiedzUsuń
  7. Uleńko bardzo pracowicie u Ciebie przeprowadzka to nie lada wyzwanie i masz rację trzeba zacząć się ogarniać by zbieraczem się nie stać - przy porządkach i ja muszę złapać natchnienie bez sentymentów do kosza;) jedno pocieszenie że remont można było zacząć gdy jeszcze tam mama nie mieszkała ;)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jeszcze ciągle jeździmy do mojej mamy, bo wiele zostało do zrobienia.
      Jeśli chodzi o porządki we własnych rzeczach to u mnie chyba najtrudniej będzie z kosmetykami oraz z rzeczami do ozdabiania, których ciągle mam za dużo. Ściskam :))

      Usuń
  8. Pamiętam ten ból pleców, kiedy tata z całym swoim dobytkiem zawitał u nas :) Z bloku, w którym mieszkał około 20 przewieźliśmy go tirem, a jeszcze wcześniej ta segregacja... Ale potem za to było 6 wspaniałych lat razem pod jednym dachem. Wiele sił Uleńko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och ! Życie... jest takie nieoczekiwane. Tyle w nim nowych, nieznanych dotąd sytuacji, z którymi trzeba się zmierzyć.
      Dziękuję Gabrysiu :))

      Usuń
  9. Kilka lat temu przeprowadzaliśmy rodziców na parter więc dokładnie wiem jak to wygląda. Jesteście kochani i mama na pewno to docenia.
    Na temat zbieractwa raczej się nie wypowiem bo sama też nie lubię nic wyrzucać. Walczę z tym i robię wciąż nowe postanowienia ale z marnym skutkiem. Życzę Ci Uleńko szybkiego zakończenia remontu i zasłużonego odpoczynku. Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staramy się pomóc mamie, bo mamę ma się tylko jedną, a bez naszej pomocy nie dałaby sobie rady z wieloma sprawami, takimi jak tynkowanie, dźwiganie ciężkich pakunków czy wieszanie i składanie szafek.
      Jeśli chodzi o rzeczy - na razie nie kupuję nowych, ale czekają mnie jeszcze porządki i dokładna segregacja moich rzeczy. Pozdrawiam :)

      Usuń
  10. Oj,wiem coś remontach, wiem...My przeprowadzaliśmy się z berlińskiego mieszkania do własnego domu na podkarpacką wieś, tirem 1000 km, razem z masą kotów i psów. No i mnóstwem rzeczy, o których myślałam,że mi niezbędne, a teraz wiem,że już dawno powinnam się ich pozbyć. Jeszcze wciąż nie jest wszystko w domu zrobione tak do końca, ale w międzyczasie stwierdziłam,że nie będę się już więcej stresować. Rzeczy "niezbędne"powyrzucałam, rozdałam i lepiej mi z tym.
    Poradzisz sobie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och !!! Podziwiam Cię Agnieszko !!! 1000 km ???!!! To była chyba życiowa i najważniejsza przeprowadzka w Twoim życiu?
      Ale trzeba coś zmieniać, odkrywać siebie i iść do przodu. Gdyby człowiek nie podejmował takich decyzji to stałby w miejscu. Pozdrawiam serdecznie :))

      Usuń
    2. Tak Uleczko, to była moja najważniejsza przeprowadzka i chyba już ostatnia, ale nigdy nie mówię "nigdy". Przeprowadzałam sie wiele razy, ale nie tak radykalnie.Najpierw pojechał samochód z meblami,drugi z moim mężem i kotami. Ja zostałam i remontowałam z przyjaciółmi mieszkanie w Berlinie.Przy okazji miałam "mały" wypadek, bo wylałam sobie wrzątek na nogę i w efekcie wylądowałam w szpitalu z poparzeniem stopnia 2b. Więc mąż przyjechał do berlina z powrotem, a w nowym domu tutaj zostały koty, którymi zajmowali się sąsiedzi. Koty ich nie słuchały naturalnie, bo były totalnie zestresowane, więc generalnie był cyrk na kołkach. Kiedyś może to opiszę.W końcu zjechaliśmy do naszego nowego domu i zaczął się remont...

      Usuń
    3. Nie wiem co powiedzieć... no, to mieliście niezłą przeprawę. Ale jeśli przeżyliście takie przygody, to już chyba nic Was nie złamie ?! Możecie góry przenosić !!! Podziwiam Was :)))

      Usuń
  11. Remonty!!! zawsze mnie przerażają!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... no tak... i zawsze jest nieodpowiedni moment na ich wykonanie !

      Usuń
  12. No to się napracowaliście... Ja jakiś czas temu pozbyłam się wszystkich niepotrzebnych rzeczy i naprawdę poczułam się lepiej bez tego zbędnego balastu. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super !!! Gratuluję Anetko !!! Też zamierzam zrobić z tym porządek u siebie. Uściski :))

      Usuń
  13. Uleńko, dzielni jesteście i bardzo się cieszę, że będzie piękne nowe mieszkanie i mama będzie szczęśliwa :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Marzenko :) Mama jest zadowolona, mimo że jeszcze szafki nie powieszone i pełno kartonów. Dokańczamy w każdej wolnej chwili.

      Usuń
  14. A po remoncie będzie odpoczynek z filiżanką herbaty u mamy;)) To będzie cała kwintesencja przeprowadzki;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Miałam ostatnio podobnie - nie gotowałam i nie wychodziłam z pokoju. W domu, w którym wynajmuję pokój, właściciel bez porozumienia z nami zarządził remont. Mamy na jakiś czas (niekończący się...) nowych współlokatorów w postaci dwóch panów robotników...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj ! To współczuję. Nie dajcie się ! Wiem, że właściciele nieruchomości potrafią robić co im się żywnie podoba, nie bacząc na lokatorów. Oby Wasz remont nie trwał zbyt długo. Pozdrawiam :)

      Usuń
  16. Niezły sajgon... ale brawa wielkie!
    Poświęcenie i kawał dobrej roboty :)
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) To jeszcze nie wszystko. Przeprowadzać się trzeba było szybko, więc pozostało jeszcze sporo do zrobienia.

      Usuń
  17. Nie zazdroszczę!! Ale potem satysfakcja jaka!! Z tym zbieractwem to tak jest, ze wszystko się przyda, a potem człowiek się zastanawia"po co mi to?" Ja tez ostatnio pozbyłam się wielu rzeczy i żyję:)) Pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto wdrażać w życie dobre nawyki, takie jak systematyczne porządkowanie i segregowanie rzeczy. Zawsze się coś znajdzie, czego już nie potrzebujemy, a zajmuje tylko miejsce. Pozdrawiam :)

      Usuń
  18. Wow, jesteś super córką. To zaangażowanie w szukaniu mieszkania - szacun :) Teraz tylko wszystko ładnie wyremontować i cacy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Doroto :)) Nie ukrywam, że trzeba było poświęcić trochę czasu, ale najważniejsze, że mama zadowolona.

      Usuń
  19. Przeżyłam remont łazienki w największe upały (bez kibelka, bez prysznica... sto lat, sto lat!), przeżyłam remont kuchni i robienie świątecznych ciast na wersalce w pokoju...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dopiero musiał być hardkor !!! Wydaje mi się, że inaczej się podchodzi do remontu i przeprowadzek mając "naście" lat, a zupełnie inaczej, gdy ma się już znacznie większy bagaż życiowy i nie tylko.
      Moja mama też jeszcze nie ma czynnej łazienki, więc przyjeżdża na kąpiel do nas. Jak na razie ma tylko małą umywaleczkę z zimną wodą...

      Usuń
  20. Przeprowadzka to naprawdę hardcor - współczuję ci. Może warto było rozważyć firmę przeprowadzkową. Wprawdzie to kosztuje ale jednak zrobią za nas niemal wszystko. Co do obrastania w rzeczy - zamierzam tak jak ty zagłębić się w różne kąty w domu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację Iwonko. Firma, zajmująca się przeprowadzkami zdjęłaby z nas ciężar w przenośni i dosłownie. Nie chcieliśmy jednak pomnażać kosztów, by wystarczyło na remont i zakup tego, co niezbędne.

      Usuń
  21. Sama lubie remonty i nowości zwłaszcza te mieszkaniowe. I choć to bywa ekscytujące to jednak daje wiele zmęczenia. Ja podziwiam Cie za to, że znalazłaś czas i pomoc dla mamy a przede wszystkim za to, że zaangażowałaś się we wszystko pomimo swojej pracy. Oby się dobrze mieszkało! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) W pewnym momencie mieliśmy już dosyć remontu i tej przeprowadzki, ale jednodniowy odpoczynek pozwolił nam szybko zregenerować siły. Pozdrawiam :))

      Usuń
  22. Nie mam w sobie nic z chomika:) a najważniejsze,że moja 83 letnia Mama też nie.O dziwo,chętnie wyrzuca i nie zbiera dziwnych pamiątek,czasami nawet myślę,ze zbyt szybko coś wyrzuca.
    Zmieniliśmy jej szafę na nową i mniejszą i bez problemu pozbyła się jakiś bluzek,których albo nie lubiła albo źle leżały itp.
    Moja rada.
    Kuchnia.
    Szafki nam się rozleciały i kupiliśmy o 1,5 metra mniej-z premedytacją mniej/górne i dolne/i..wkładałam to najpotrzebniejsze -reszta ..poszła w świat.
    Ubrania od roku kupuję - już w 99%- bluzka za bluzkę,spodnie za spodnie -nowe przybywają -jakieś oddaję.
    To świetnie działa.Czasami nawet przy zakupie nowej pomaga bo zaraz myślę a jaką oddam?
    i...okazuje się,że nie warto kupować bo tyle tego jest
    Wszyscy już wiedzą,że jak z wycieczki coś, to tylko jakieś ciekawe sery,wino,nie ma żadnych "pamiątek"
    Głośno mówię,że nie cierpię ścierać kurzu.
    Zauważyłam,że młodzi w swych nowych mieszkaniach mają minimalizm.
    Może to,że wiedzą,że w każdej chwili można kupić, wyzwoli ich od "przydasiów?'
    Iwona M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratuluję tak praktycznego podejścia do tematu rzeczy materialnych ! Ja dopiero teraz doszłam do wniosku, by kupować "rzecz za rzecz".
      Jeśli chodzi o pamiątki to świetny pomysł, by kupować rzeczy jak najbardziej praktyczne, czyli te "do zjedzenia".
      Jeśli zaś chodzi o mamę - to ja swojej nie wszystko mogę wyperswadować, bo Ona swój rozum ma i swoje przyzwyczajenia, a potrafi się też obrazić, gdy proponuję coś wyrzucić.
      Za to jeśli chodzi o mnie - to już wiem , co robić !!! Podoba mi się ten minimalizm u młodych ludzi.
      Dziękuję :))

      Usuń

Za każdy komentarz bardzo dziękuję :)))