piątek, 8 grudnia 2017

Czas na cuda

Zwyczajny dzień. Jadę z mężem do miasta, by załatwić kilka spraw.
Najważniejsza to - zawieźć do Domu Samotnej Matki książeczki dla dzieci, które dostałam od Gabrysi, w zamian za moje kartki świąteczne.
 W bagażniku lądują dwie duże torby z używanymi ubraniami. Oprócz tego pakuję kilka kosmetyków z Avonu i kupuję po drodze cukierki na wagę.
Męża zostawiam pod jego zakładem pracy, a sama zasiadam za kierownicą
( pierwszy raz od dwóch miesięcy - po operacji ) i w drogę !
Niestety, przy przyciskaniu pedału sprzęgła noga strasznie mnie boli i czuję, że nie dam rady. Okazuje się, że to zupełnie nie dla mnie. Jeszcze za wcześnie !
Ale już nie ma odwrotu, bo do domu daleko, a mąż poszedł do pracy. Zakładam na nogę klapka, zabranego z domu i jakoś jadę, pomimo bólu.

Podjeżdżam pod Dom Samotnej Matki i staję pod drzwiami, obładowana torbami. Naciskam dzwonek i czekam. Po krótkiej chwili drzwi otwierają się i stojąca naprzeciw mnie młoda dziewczyna woła głośno: "Siooostro !", po czym znika w głębi korytarza.
Korzystam z tego, że przez moment nikogo nie ma i ładuję się do przedsionka. Podchodzi do mnie Siostra. To kobieta w średnim wieku, ubrana skromnie w długą spódnicę i brązowy sweterek.
Na widok moich toreb od razu daje mi odpowiedź na niezadane jeszcze pytanie:
- Żadnych ubrań nie przyjmujemy, ani dla matek, ani dla dzieci.
Wyjmuję torbę z cukierkami i pytam: - A czy cukierki mogę zostawić ?
Na twarzy Siostry pojawia się uśmiech, którego dotąd tam nie było.
- Oczywiście.
Wyciągam następną torbę, z kosmetykami. Siostra uśmiecha się jeszcze radośniej
i przyjmuje podarek. Na koniec podaję jej książeczki dla dzieci, pokazuję podpis autorki i wyjaśniam, jak znalazły się w moich rękach.
Widocznie wprawiłam Siostrę w zakłopotanie, bo nagle przemówiła ludzkim głosem:
- Naprawdę nie wiem, co pani poradzić z tymi ubraniami ? Może niech pani spróbuje w Caritasie? A za to wszystko dziękujemy.
Żegnam się. Drzwi za mną bardzo szybko się zamykają i odchodzę  mimo wszystko trochę smutna i niepocieszona.
W głowie tłucze mi się myśl: dlaczego? Czy już tyle wszystkiego mają, że nie chcą czystych ubrań ? Dlaczego cukierki i kosmetyki przyjmują ?
Wsiadam do samochodu i jadę dalej, ale nijak zrozumieć tego nie mogę. Odwiedzam kilka sklepów, robiąc drobne sprawunki. Na poczcie nadaję przesyłkę i zatrzymuję się u mojej mamy na obiad.
Wieczorem jadę po męża do pracy i nareszcie mogę się przesiąść na miejsce dla pasażera. Po długim dniu wracamy do domu.
Przed drzwiami, na ławeczce leży jakiś pakunek. To chyba dla mnie ?
Wchodzimy do domu, rozpakowujemy zakupy. 
Tajemnicza paczka, leżąca teraz na sofie bardzo mnie ciekawi, ale najpierw wstawiam wodę na herbatę i odgrzewam w piekarniku  wczorajszy obiad.
Boli mnie noga, ale boję się zdjąć skarpetkę i do niej zajrzeć.
Najpierw przyjemności ! Dzbanek z herbatą już stoi na stole. Mąż raczy się obiadem. To teraz pora na paczkę !
Otwieram ostrożnie. Wszystko jest bardzo dokładnie i podwójnie zapakowane. Przed moimi oczami pojawia się wielka, ciężka księga, a wraz z nią list i jeszcze rózga ! To jest dla mnie takie niesamowite !!!
Czytam list - raz, potem drugi - dopiero teraz zaczynam rozumieć.
To przesyłka od Grażyny. Dlaczego nadeszła właśnie dziś ?
Czyż nie jest to cud ?
Czy trzeba coś wyjaśniać, myśleć, zastanawiać się ?
Takie bezinteresowne gesty znaczą więcej niż słowa.
To dla mnie niespodzianka i nagroda.
A moja noga ? Nie ważne...
Biorę życie takie, jakie jest i nie oczekuję nic w zamian.




A dziś rano - tacy goście tuż za płotem !
To kolejny cud, który wywołał uśmiech na mojej twarzy.






28 komentarzy:

  1. Przepiękny tekst. Dający tyle wiary. Doceniasz to, co masz, doceniasz piękne duszyczki, a ja doceniam Ciebie i to, co napisałaś. Nie każdy widzi te cuda, ty tak, to wspaniały dar. Pięknie, że pomagasz. Jesteś cudna. Uściski. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem żądamy zbyt wiele... Przynajmniej mnie się to zdarza, ale dochodzę do wniosku, że nie zawsze jest taka potrzeba. Wystarczy po prostu być :) Dziękuję, że jesteś Agnieszko :))

      Usuń
  2. Czyli nadwyżka nawet dobrych momentów nad gorszymi...
    a może jednak owa siostra zapytałaby zainteresowane osoby, czy przyjmą czy nie? Coś mi się skojarzyło, ale nie napiszę, bo najpewniej się mylę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziwna sytuacja. Nie było żadnych pytań ani też życzliwości, na którą liczyłam - jak się okazało - zupełnie niepotrzebnie.
      Wyciągnęłam wnioski, że lepiej nie liczyć na nic, bo przecież daję bezinteresownie :) Pozdrawiam :))

      Usuń
  3. Jeżeli chodzi o mnie, już dawno się wyleczyłam z wszelkich pomysłów na kontakty z czymkolwiek, co zalatuje kościołem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to była na pewno dobra i mądra decyzja :)

      Usuń
    2. Frau Be...dziwną rzecz napisałaś... co to znaczy "zalatuje kościołem". Czy jedno czy dwa przykre zdarzenia przekreślają wszystko? Wszyscy wiemy, że w każdej grupie czy w zawodzie, czy środowisku są osoby, które źle się zachowują, ale czy to znaczy, że inni też są źli? Czy jeden nieuczciwy lekarz przekreśla innych, czy jeden słaby nauczyciel przekreśla tych, którzy niemal poświęcają się dla dzieci, czy jedna wredna pielęgniarka świadczy o innych, które są uśmiechnięte i zawsze pomocne, i czy nijaka siostra przekreśla wszystkie te, które opiekują się bezdomnymi w ośrodku, do którego też zaglądam i widzę tyranię ich pracy? Ale przecież one wszystkie zalatują kościołem...:(((

      Usuń
    3. Moniś, dziękuję Ci za to, co napisałaś i tak sobie myślę, że jesteś asertywna ( to coś, czego mnie często brakuje ). Czasem wolę po prostu nic nie powiedzieć. W tej sprawie zgadzam się z Tobą. Jeden sfrustrowany człowiek w swojej grupie zawodowej nie może przekreślać wszystkich pozostałych. Czasem nie rozumiem ludzkich zachowań, ale mimo wszystko staram się nie oceniać, bo to nic nie da. Niech już zostanie tak jak jest.

      Usuń
  4. Teraz rozumiem to, co napisałaś Uleńko w sms-ie . Ty też byłaś dziś dla mnie światełkiem - w chwilowym załamaniu. Kartki są tak cudne, że nie mogę przestać oglądać i dotykać. Dzieła sztuki. No i te psie pozdrowienia :) Teodor wręcz wchłaniał zapach Twojej przesyłki hahaha, chyba nasze pieski by się polubiły. A co do sióstr... mam swoje zdanie i doświadczenia, niestety... Pozdrawiam Uleńko i dziękuję za ten ciąg łańcucha życzliwości

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż mam ciarki ! Dziękuję Gabrysiu za te serdeczne słowa :) Życie ciągle nas czegoś uczy. Mam nadzieję i wierzę w to, że ten łańcuch życzliwości - jak pięknie go nazwałaś - nie zostanie przerwany i jeszcze gdzieś ktoś komuś... Buziaczki :))

      Usuń
  5. Ojej, oczywiście nie oczekujesz niczego w zamian za ubrania, kosmetyki czy cukierki, jednak zachowanie siostry wydało mi się naprawdę dziwne. Przecież robisz to dla kogoś, z własnej intencji bez oczekiwania na cokolwiek. Co jest nie tak? Dziwne. Ale ciesze się, że są tacy ludzie! Mimo bólu nogi przez który mogłaś jechać do domu pojechałaś z tymi dobrociami i dałaś. Masz tak wielkie serduszko! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Nie zamierzałam chwalić się moją dobroczynnością, ale cały ten dzień i to zdarzenie jakoś tak mnie poruszyły, że postanowiłam się tym podzielić. Oczywiście, że czyniąc coś dobrego nie oczekiwałam niczego w zamian, ale mam tzw. mieszane uczucia, bo nie jestem do końca pewna czy taki dom i jego mieszkańcy naprawdę potrzebują pomocy czy nie.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Współczuję , bo noga pewnie Ciebie mocno boli.
    Życzę by było lepiej i wyzdrowiej jak najszybciej ...
    Myślę ,że mieli za dużo już ciuchów a magazynować nie mieli gdzie...
    Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cieszyć się drobiazgami to jest dopiero sztuka :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak mówią "najwieksze cuda przychodzą zawsze w małych paczuszkach" :) Twój czekał przed domem :) Niech tylko noga wyzdrowieje. Miłego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. To prawda ! Cuda czasem są tak małe, że nie każdy może je dostrzec. Pozdrawiam :))

      Usuń
  9. Ogromnie się cieszę ,że sprawiłam Ci radość .Cuda się zdarzają trzeba tylko je dostrzegać .Piękne sarenki widać za Twoim ogrodzeniem , mnie odwiedzają często i wpraszają się do środka ogrodu - najwięcej moich roślin nie wchodzi więc w skład jadłospisu sarenek ,część roślin dodatkowo okrywam .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas różne zwierzęta też podchodziły pod sam dom, ale wtedy nie mieliśmy jeszcze ogrodzenia. Wieczorem, zimą w ciemności słychać było tylko skrzypienie śniegu pod kopytami... Trochę strasznie, trochę magicznie :) Miłych dni :))

      Usuń
  10. Cuda się zdarzają Uleczko, ale nie za często, bo nie byłyby cudami.
    Serdeczności:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Cuda widzimy na każdym kroku, tylko nie zawsze umiemy je nazwać. Zachowałaś się Ulu bohatersko, szczególnie jeśli chodzi o nogę. I jak dobrze, że potrafisz zacisnąć zęby i nie oceniać. Brakuje nam często takiej refleksji, że może zbyt szybko i za pochopnie oceniamy.
    Pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech! Żadna ze mnie bohaterka ! Ja po prostu lubię komuś pomóc, ale nie angażuję się w wielkie akcje. Wolę pomóc konkretnej osobie, najlepiej takiej, którą znam. Sama wiesz, że gdy zrobi się coś dobrego dla kogoś - to jest to też dobre dla nas samych, bo jest wtedy radość i satysfakcja osobista.
      Staram się nie oceniać ludzi. Chciałabym tylko zrozumieć ich zachowanie, ale nie wszystko da się wytłumaczyć. Pozdrawiam :)

      Usuń
  12. Prawda, Uleńko, że dużo cudów się zdarza, hehe fantastycznie :-)
    ps. W naszym "Domu Samotnej Matki" też nie przyjmowali rzeczy w pewnym momencie. Nie mieli gdzie składować i rozdawali dookoła, ale wreszcie prosili,żeby im nie przywozić. Tak to już jest, że ludzie najchętniej oddają to co im niepotrzebne. Oczywiście dobrze, ale w pewnym momencie jest tego więcej niż się zużywa i zawala. Natomiast żywność, środki czystości są wykorzystywane na bieżąco i ciągle ich brakuje, dlatego te produkty są zawsze potrzebne. Ja zawiozłam dla bezdomnych i starszych, oni się bardzo ucieszyli.
    Ja wiem, że mogło Ci się zrobić nieprzyjemnie ale chyba dobrze, że szczerze się mówi o potrzebach, prawda. Dzięki temu,takie wspaniałe osoby, pomagają w taki sposób jaka jest potrzeba. :-)
    Uściski serdeczne i oby ustąpił ten ból jak najszybciej, Uleńko :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję Marzenko za te słowa :)) Widzisz, gdy przyjechałam do tego Domu, zabrakło takiego ludzkiego kontaktu z siostra, z którą rozmawiałam, ale cóż każdy człowiek jest inny i nie będę się nad tym rozwodzić. Mam przeświadczenie, że zrobiłam coś dobrego dla innych :) Buziaczki :))

      Usuń
  13. Ja też jestem przekonana, że cuda się zdarzają.
    Wspaniały tekstu Ula.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak to wszystko ładnie napisane:) I jacy śliczni towarzysze podeszli do płotu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :) Pozdrawiam serdecznie :))

      Usuń

Za każdy komentarz bardzo dziękuję :)))