Zwlekałam i zwlekałam z napisaniem tego posta.
Dziś postanowiłam, że nie ma na co czekać, bo czasy są trudne
i jutra może nie być... ech ! Co ja gadam ?!
W każdym bądź razie: carpe diem !
Od zawsze wiedziałam, że muszę robić coś, co mnie
pociąga, zachwyca, sprawia radość i daje poczucie szczęścia.
To pasja, a właściwie chyba wiele pasji, które łączą się ze sobą
i przeplatają. W moim przypadku można byłoby to nazwać:
zamiłowaniem do rękodzielnictwa.
zamiłowaniem do rękodzielnictwa.
Oprócz obowiązków domowych zawsze znajdowałam czas
na moje kartki, szycie, decoupage i twórczość przeróżną.
Natomiast mój mąż zawsze twardo stąpał po ziemi,
wspierał moje poczynania i przyglądał się im.
wspierał moje poczynania i przyglądał się im.
Wiedziałam, że mogę sobie pozwolić na zaszycie się
w pracowni - czasem na długie godziny, bo On ogarniał całą resztę - do czasu.
Po wielu latach i On znalazł coś, co Go wciągnęło.
Przez ostatnie dwa lata zbierał informacje, kupował książki, czytał...
Pewnego pięknego, grudniowego dnia pojechaliśmy na spacer na dzikie bezdroża. Cudnie tam było... Mąż chciał sprawdzić jakie krzewy rosną na bagnistym terenie, tuż za Jego rodzinną wioską. Ha ! On już dobrze wiedział, co tam rośnie !
Pewnego pięknego, grudniowego dnia pojechaliśmy na spacer na dzikie bezdroża. Cudnie tam było... Mąż chciał sprawdzić jakie krzewy rosną na bagnistym terenie, tuż za Jego rodzinną wioską. Ha ! On już dobrze wiedział, co tam rośnie !
Ubrani w kalosze brodziliśmy przez grzęzawisko, by dotrzeć na miejsce.
Mąż kroczył pewnie przede mną, a ja przemyślając każdy swój krok - daleko
za nim. W pewnym momencie poczułam, że bagno wciąga mnie do środka.
Mąż kroczył pewnie przede mną, a ja przemyślając każdy swój krok - daleko
za nim. W pewnym momencie poczułam, że bagno wciąga mnie do środka.
Gdy moja noga zaczęła wpadać coraz głębiej i głębiej w podziemną otchłań, wystraszona zaczęłam krzyczeć.
Cudem udało mi się powstrzymać ten proces. Później byłam już ostrożniejsza
i nauczyłam się chodzić po bagiennym terenie.
Znajdowaliśmy się pośrodku podmokłej łąki, na której potężnie rozrośnięte krzewy wierzby tworzyły niezwykle atrakcyjny krajobraz.
Cudnie tam było !
Sama natura, nietknięta ludzką ręką - do czasu, kiedy my jej nie naruszyliśmy,
ale nie ma obawy. Pozostawiliśmy po sobie porządek.
Tak rozpoczęła się nasza przygoda z wikliną.
Gdy nadchodził weekend wyruszaliśmy nad pobliskie rzeki, rowy i tereny podmokłe, by pozyskać materiał plecionkarski.
Nawet gdy zaczął się czas pandemii wypuszczaliśmy się na łowy.
Kiedy ja szyłam swoją pierwszą torbę patchworkową,
mój mąż wyplatał pierwszy płotek z wikliny.
W ostatniej chwili zdecydowaliśmy się na wyjazd do Nowego Tomyśla
i uczestnictwo w warsztatach plecionkarskich.
Tam powstały nasze pierwsze koszyki z łuby.
Warsztaty odbywały się na terenie Muzeum Wikliniarstwa i Chmielarstwa,
gdzie mogliśmy z bliska dokładnie przyjrzeć się eksponatom.
i nauczyłam się chodzić po bagiennym terenie.
Znajdowaliśmy się pośrodku podmokłej łąki, na której potężnie rozrośnięte krzewy wierzby tworzyły niezwykle atrakcyjny krajobraz.
Cudnie tam było !
Sama natura, nietknięta ludzką ręką - do czasu, kiedy my jej nie naruszyliśmy,
ale nie ma obawy. Pozostawiliśmy po sobie porządek.
Tak rozpoczęła się nasza przygoda z wikliną.
Gdy nadchodził weekend wyruszaliśmy nad pobliskie rzeki, rowy i tereny podmokłe, by pozyskać materiał plecionkarski.
Nawet gdy zaczął się czas pandemii wypuszczaliśmy się na łowy.
Kiedy ja szyłam swoją pierwszą torbę patchworkową,
mój mąż wyplatał pierwszy płotek z wikliny.
W ostatniej chwili zdecydowaliśmy się na wyjazd do Nowego Tomyśla
i uczestnictwo w warsztatach plecionkarskich.
Tam powstały nasze pierwsze koszyki z łuby.
Warsztaty odbywały się na terenie Muzeum Wikliniarstwa i Chmielarstwa,
gdzie mogliśmy z bliska dokładnie przyjrzeć się eksponatom.
Nawet ja uplotłam wianek koślawy i małą płotkę.
Okazało się, że do wyplatania z prawdziwej wikliny trzeba mieć dużą wprawę,
bo to wcale takie proste nie jest.
Na pierwszy rzut oka widać, którą rybę ja zrobiłam :)
zaczęłam więcej czasu spędzać na szeroko pojętym zajmowaniu się domem,
bo jak nie ja, to kto ogarnie tą całą resztę ?!
What a nice post 😊 thanks for your sharing 😊
OdpowiedzUsuńThank you so much !
UsuńDobrze, jest dzielić z mężem pasje, z moim jest podobnie chociaż mój bardziej podziwia, ale ma swoje. W takim zwiazku jest wzajemne zrozumienie dla potrzeb innego..
OdpowiedzUsuńTrochę Wam zazdroszczę bo pewnie i mnie by wciagnelo,ale mieszkam w mieście i o wikline raczej trudno.
Uważaj na tych bagnach 😨. Pozdrawiam serdecznie.
Ha ha ! Na tych bagnach było troszkę niebezpiecznie, ale teraz już wiem, gdzie stawiać stopy. Jeśli chodzi o pozyskanie świeżej wikliny - to mamy już swoje miejsca. Pozdrawiam cieplutko :)
UsuńUleńko, jesteście oboje niesamowici, podziwiam i kłaniam się nisko.
OdpowiedzUsuńU mnie czeka na publikacje post o wiklinie, bo piękne przykłady wikliniarstwa spotkaliśmy na wycieczce.
Musze wspomnieć także o Tobie w takim razie!
Och ! Dziękuję ! Ciekawa jestem i z niecierpliwością czekam na Twój post !
UsuńTo jest fantastyczne hobby! Łaaał! Sama chciałabym się nauczyć wyplatać. Świetna sprawa :) Gratuluję :)
OdpowiedzUsuńDziękuję w imieniu męża :))
UsuńO rany, ależ fajna pasja! A kto będzie ogarniał całą resztę? Oj tam, samo się zrobi;]]]
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Agnieszko ! Też tak mi się wydaje, że czasem samo się zrobi :)) Pozdrawiam cieplutko :))
UsuńWspaniałe. Warto mieć pasje, człowiek może się wykazać a zarazem poznać nowe wartości. Zawsze podziwiałam ogrodowe wyroby wikliniarskie tak użytkowe jak i dekoracyjne. Pozdrawiam i życzę nowych pomysłów.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :) Myślę, że to dopiero początek nowego :) Pozdrawiam !
UsuńJestem pod wrażeniem!!! Wspaniała pasją. Mój wujek umie wyplątać koszyki i zawsze byłam nimi zachwycona.
OdpowiedzUsuńSuper sprawa taka rodzinna współpraca:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Bardzo dziękuję w imieniu męża i własnym. Osobiście podziwiam ludzi, którzy wyplatają. Jest taka wieś na Mazowszu- Lucimia, gdzie wszystkie rodziny wyplatają koszyki. Taka tam tradycja.
UsuńTeż kiedyś tak zatapiałam się w bagnie i wręcz panikowałam. hehe Kochana, jestem zachwycona, przemiło mi się czytało i oglądało. Cudownie, że mąż, znalazł pasję, że wspólnie ją odkrywacie, odkrywacie nowy świat, co jest bezcenne, co jest ogromnym darem. Piękne rzeczy tworzycie, a to na bank ciężka robota. Nic, a nic mi się to łatwe nie wydaje, pewnie trzeba mieć silne ręce... Normalnie się cieszę, cieszę się razem z Wami, kochające się osoby wspólnie odkrywają nowy świat, naprawdę uważam to za cudowny dar. :) Pozdrawiam, tulę i się cieszę, a ta wiklinowa kula jest boska. :)))
OdpowiedzUsuńJa się cieszę, że Go ta wiklina zainteresowała. W ogóle cały proces pozyskiwania, a potem obróbki materiału jest bardzo interesujący. Dla mnie najfajniejsze są wyprawy po wiklinę. Bagno - niestety- może być niebezpieczne. To, na którym byliśmy to była właściwie bardzo podmokła łąka. Miejscami wciągała nogi i nie chciała wypuścić.
UsuńAgniesiu, Ty masz tyle dobroci w sercu i tyle ciepłych słów dla każdego - zawsze !!! Dobrze, że jesteś kochana !!! Przytulam i pozdrawiam :)))
No to mnie zaskoczyłaś, bagno brzmiało złowróżbnie, a tu taka miła zmiana na wiklinę. Podziwiam pasję i cieszę się z Waszych sukcesów. Twojemu M. lepiej wychodzi, więc daj mu się nacieszyć i popisywać, przecież to był jego pomysł.;>)
OdpowiedzUsuńPozdrowien moc przesyłam.:))
Ech... to jeszcze nie są sukcesy, ale małe sukcesiki osobiste - to już tak ! Dziękuję w imieniu męża :)))
UsuńTo tak naprawdę Jego pasja, a ja tylko chciałam spróbować - jak to zawsze ja :) Pozdrawiam Celu :)))
TO BARDZO WAŻNE, BY MIEĆ JAKIEŚ HOBBY I NAJFAJNIEJ, GDY TO JEST WŁAŚNIE RĘKODZIEŁO BO KAŻDY PROCES TWORZENIA JEST SZALENIE WAŻNY DLA NASZEJ PSYCHIKI- UCZY NAS WYTRWAŁOŚCI I JEDNOCZEŚNIE PRZYNOSI SATYSFAKCJĘ, ŻE COŚ UMIEMY ZROBIĆ WŁASNYMI RĘKAMI.
OdpowiedzUsuńMIŁEGO;)
Ależ to pięknie powiedziałaś ! Nic dodać , nic ująć ! Pozdrawiam ciepło :))
UsuńFajna pasja, zwłaszcza płoty mnie urzekają bo u mojej Babci taki był i ciągle go wspominam.
OdpowiedzUsuńOch, Basiu ! Też kocham tę łączność z naturą, a wiklina właśnie to umożliwia - obcowanie z naturą, czerpanie z niej i podziwianie , użytkowanie. Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńŚliczne dzieła, nazwalabym je nawet dziełami sztuki!
OdpowiedzUsuńCo do bagna, też byłabym mega wystraszona
Dziękujemy :)))
UsuńWspaniałe prace z wikliny!!! Brawo!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Was gorąco:)
Bardzo dziękujemy :))
UsuńSame śliczności, ponoć z wikliny można zrobić wszystko:-) przed laty zaintrygowała mnie papierowa wiklina, nawet wyplotłam kilka prostych koszyków, które do dziś służą, bo utwardzone, pomalowane lakobejcą; wspaniała pasja, a ile pożytku z niej w ogrodzie; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTo prawda, co piszesz o papierowej wiklinie - dobrze zakonserwowana może służyć przez wiele lat. W Muzeum Wikliniarstwa, w którym byliśmy były też wyroby z papierowej wikliny. Była to ogromna komoda i biurko. Nawet takie rzeczy o dużych rozmiarach można z papieru tworzyć.
UsuńMój Mąż od papierowej wikliny właśnie zaczynał, ale to było ładnych parę lat temu. Potem były inne sprawy, a teraz wrócił do wyplatania, ale już z wikliny naturalnej. Pozdrawiam serdecznie :)
Fantastyczną pasję odkryliście:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDziękujemy :) Pozdrawiamy !
UsuńPogratulować nowych umiejętności i wspólnej pasji. Pozdrawiam Was serdecznie.:)
OdpowiedzUsuńDziękujemy Lenko :) Pozdrawiamy cieplutko :))
UsuńWikliniarstwo to nie takie hop-siup, więc mąż może się w tej dziedzinie wykazać :) Już samo zbieranie surowca jest wyzwaniem ;) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńTak... praktyka czyni mistrza ! Łatwe to nie jest, ale zrobienie czegoś przynosi satysfakcję. Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńPiękna pasja - brawo dla Was:)
OdpowiedzUsuńDziękujemy Gabrysiu ! Pozdrawiamy Was cieplutko:)))
UsuńNa pasje, hobby nigdy nie jest za późno, podziwiam talenty:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Tak... życie bez pasji byłoby chyba raczej nudne i pozbawione sensu. Dziękuję i pozdrawiam :)
UsuńŻycie bez pasji jest niewiele warte:-) Cudowne prace z wikliny, pięknie wyglądają w ogrodzie i w domu :-) Mam kilka koszyków w domu i stojaków na kwiaty:-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :-)
Zgadzam się z Tobą w zupełności. Trzeba mieć pasję, by szczęśliwie podążać przed siebie. Pasja to coś, co nas nakręca i człowiek czuje się radosny i spełniony. Pozdrawiam serdecznie :))
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńPrzybyłam tu zachęcona przez Panią od biblioteki - Jotkę. Nie zawiodłam się i doznałam wikliniarskiej uczty. Bardzo lubię wiklinowe wyroby. Podziwiam więc i serdecznie pozdrawiam.
Bardzo mi miło, że przywiodła Cię tu ciekawość. Dziękuję :) Pozdrawiam serdecznie :))
UsuńPrzepiękne wyroby i wspaniała pasja! Też chciałabym umieć wyplatać, od kiedy tu zamieszkałam podziwiam i bardzo lubie wyroby wikliniarskie.Mamy znajomego, który wyplata, o od pokoleń ród męski robił t ow jego rodzinie. Kupujemy od niego wszystkie koszyki.
OdpowiedzUsuńPełna podziwu pozdrawiam Was serdecznie, Ulu!:-)))
Bardzo dziękuję Olgo ! Mnie również wiklina podoba się… chyba od zawsze ! Odkąd pamiętam - zawsze w domu mieliśmy coś z wikliny. Kilka rzeczy miała moja ś.p. babcia, a potem ja coś tam zawsze dokupiłam z wikliny. Nie wiedziałam jednak, że sami kiedyś spróbujemy wyplatać cokolwiek.
UsuńŻycie to wielka niespodzianka ! Pozdrawiam ciepło :)))
W dzieciństwie na balkonie rodziców stały dwa wiklinowe fotele, które bardzo mi się podobały. Wiele lat później w domu znajomej zobaczyłam pokój jej córki umeblowany wiklinowymi meblami. Zakochałam się w wyrobach z wikliny. Wyplatanie z niej, to nie tylko sztuka ale i ciężka praca, wymagająca i zręczności i siły. Dla Ciebie wiklina papierowa łatwiejsza byłaby do tworzenia. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWyroby z wikliny również mnie się podobają.
UsuńJa nie zajmuję się plecionkarstwem. Wspieram jedynie mojego Męża. Wiele lat temu pisałam na moim blogu o wiklinie papierowej i wtedy powstało kilka prac. Posty na ten temat można znaleźć w zakładce: Ozdoby i stroiki. Pozdrawiam :))
Pięknie wszystko opisane,super fotki podziwiam efekty pracy z wikliną.
OdpowiedzUsuńDziękuję Elu :) Pozdrawiam :))
UsuńPrzez ostatnie dwa lata zbierał informacje:) Jakie to męskie:) Mój zapewne tak samo by podszedł do tematu:)
OdpowiedzUsuńZawsze jak mam męski pomysł i mówię o nim mężowi, on zamiast wziąć młotek, wiertarkę itp ...bierze telefon:/ ...potem się okazuje , że ...plan robi :)
Pozdrawiam
Ha ha ha !!! Tak... trzeba poczekać, aż pomysł dojrzeje :)
UsuńPozdrawiam serdecznie :))
to wygląda jak arcydzieło :)) pięknie się patrzy na takie rzeczy
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo ! Pozdrawiam :)
UsuńPiękna pasja bo prosta i naturalna czyli tak jak lubię :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję Asiu :)) Uściski posyłam !
UsuńBardzo podziwiam wiklinowe dzieła. Mój teść też uwielbiał wyplatać kosze z wikliny i odarował całą rodzinę. Tez mam ze trzy :-) Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńOch ! Jak fajnie !!! Pozdrawiam Marzenko :)
OdpowiedzUsuńŚwietna pasja! Mam słabość do wiklinowych rzeczy :) Nie mam takiej możliwości, ale z chęcią bym sama się nauczyła wyplatania. Miło, że się tak rodzinnie wspieracie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Pozdrawiam serdecznie :))
UsuńSUPER. Świetna sprawa takie warsztaty.
OdpowiedzUsuńO tak ! To również coś dla Ciebie. Wiem, że spodobałyby się Tobie. Pozdrawiam Ewo :))
UsuńŚwietne arcydzieła :)) naprawdę trzeba mieć przy tym cierpliwość i wyobraźnie.
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie :))
Usuń