Nie wiem od czego zacząć.
Może od tego, że od jakiegoś czasu nie kręci mnie już robienie kartek ?
Nie, nie oznacza to, że w ogóle nie chcę ich robić, ale po prostu nie cieszy mnie
to tak bardzo jak dawniej. Chyba zniechęciło mnie robienie kartek pod zamówienie.
To nie to samo, co tworzenie z potrzeby chwili,
z samej radości tworzenia, z serca.
Podziwiam ludzi, którzy są wierni swojej pasji przez lata
i ciągle ją rozwijają.
Mnie fascynuje wiele rzeczy i wielu chciałabym spróbować.
Lubię odkrywać coś nowego i cieszyć się z robionych postępów.
Dobrze przynajmniej, że blog nazwałam: Nie tylko kartki. Daje to możliwość
pisania właściwie o wszystkim.
Ostatnio wielką frajdę sprawia mi szycie. To taki powrót do przeszłości.
Widok kobiety siedzącej przy maszynie był dla mnie codziennością.
Szyła moja babcia, szyła mama i szyję ja ! Właściwie nie pozostawiono mi wyboru.
W dzieciństwie uwielbiałam siedzieć pod maszyną do szycia i bawić się lalkami.
Poruszałam ruchomym stopniem i kołysałam lalki jak w kołysce.
Dziś pokażę princeskę uszytą przeze mnie jakieś 24 lata temu
dla mojej córki, gdy Ta miała półtora roku.
To nie tak, że nie mam nic nowego do pokazania.
O moim szyciu maseczek przeczytacie tu,
o woreczkach z recyklingu - tu.
A o patchworkowej torbie - tu.
Do tej princeski mam sentyment.
Niech posłuży jako wstęp do moich kolejnych poczynań szyciowych.
To nie to samo, co tworzenie z potrzeby chwili,
z samej radości tworzenia, z serca.
Podziwiam ludzi, którzy są wierni swojej pasji przez lata
i ciągle ją rozwijają.
Mnie fascynuje wiele rzeczy i wielu chciałabym spróbować.
Lubię odkrywać coś nowego i cieszyć się z robionych postępów.
Dobrze przynajmniej, że blog nazwałam: Nie tylko kartki. Daje to możliwość
pisania właściwie o wszystkim.
Ostatnio wielką frajdę sprawia mi szycie. To taki powrót do przeszłości.
Widok kobiety siedzącej przy maszynie był dla mnie codziennością.
Szyła moja babcia, szyła mama i szyję ja ! Właściwie nie pozostawiono mi wyboru.
W dzieciństwie uwielbiałam siedzieć pod maszyną do szycia i bawić się lalkami.
Poruszałam ruchomym stopniem i kołysałam lalki jak w kołysce.
Dziś pokażę princeskę uszytą przeze mnie jakieś 24 lata temu
dla mojej córki, gdy Ta miała półtora roku.
To nie tak, że nie mam nic nowego do pokazania.
O moim szyciu maseczek przeczytacie tu,
o woreczkach z recyklingu - tu.
A o patchworkowej torbie - tu.
Do tej princeski mam sentyment.
Niech posłuży jako wstęp do moich kolejnych poczynań szyciowych.
Ja mam fazę na druty, ale marzą mi się falbaniaste spódnice, które kiedyś szyłam, może ruszę Twoim śladem?
OdpowiedzUsuńŚliczna ta sukieneczka, może kiedyś wnuczce taką uszyję?
Już jestem ciekawa Twoich robótek drutowych ! Może kiedyś pokażesz ? W młodości dużo dziergałam na drutach- dla siebie, dla koleżanek, potem dla męża i dzieci, a potem całkowicie mi przeszło. Dziwne, prawda ?
UsuńPozdrawiam ciepło :))
Wcale nie dziwne, miałam identycznie!
UsuńŚliczna sukienusia :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Aga ! Wykrój zaczerpnęłam z pisma fachowego. Pozdrawiam :))
UsuńAleż to zupełnie naturalne, że każdy, kto ma zamiłowanie do robótek ręcznych najczęściej zajmuje się różnymi technikami- ja miewam "fazy"-
OdpowiedzUsuńprzeszłam przez deqoupage, tworzenie biżuterii niemal ze wszystkiego, tworzenie biżuterii z koralików,szycie dla dziecka i siebie, szydełkowanie rzeczy potrzebnych i tych ozdobnych, haft krzyżykowy i haft płaski, pisanie bloga i opowiadań. Porzuciłam niemal deqoupage i "krzyżyki", reszta wciąż się u mnie "plącze". Tyle tylko, że nie zawsze chce mi się o tym pisać i to pokazywać- po prostu czasu mam jakby mniej.
Wiesz Ula- najważniejsze by coś robić i czerpać z tego zadowolenie.
Miłego;)
Och ! Jak pięknie to napisałaś !? Czuję się więc usprawiedliwiona i cieszę się, że u Ciebie podobnie się dzieje. To zupełnie jak u mnie. Biżuterię też robiłam. Choć muszę Ci powiedzieć, że nie wszystkie dziedziny rękodzieła mnie pociągają. Niektóre tylko podziwiam - po prostu ! Pozdrawiam serdecznie :)))
UsuńSuper ta sukienka:) Ja aktualnie szyję... ubranka dla lalek;)
OdpowiedzUsuńKartki też lubiłam kiedyś robić a później mi to jakoś minęło:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Dziękuję :) Ubranka dla lalek szyłam, gdy byłam mała. Pomagały mi w tym mama i babcia oraz sporo starsza ode mnie dziewczyna z sąsiedztwa.
UsuńJeśli Bóg obdarzy mnie kiedyś wnukami to może znów będę szyła ubranka dla lalek. Pozdrawiam :))
sukienusia prześliczna, podziwiam ludzi mających zdolności manualne, ja mam dwie lewe ręce
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję Klarko i w ogóle cieszę się, że Cię widzę !
UsuńNie wierzę w to, że można mieć dwie lewe ręce. Na pewno masz jakieś zdolności. Pozdrawiam :))
Ula, z szyciem jest jak z jazdą na rowerze, tego się nie zapomina. Po takiej pięknej sukience czekam na więcej... Ciekawa jestem, czy szyłas w czasach kryzysu kiecki z tetry?
OdpowiedzUsuńPasje się zmieniają u każdej z nas, te zmiany mają jeden feler po każdej pasji zostaje mnóstwo przydasiow i materiałów, które lądują w zakątkach szuflad.
Pozdrawiam Cię cieplutko.:))
Tak... najgorsze są te przeogromne ilości "przydasi" - niestety.
UsuńW latach osiemdziesiątych bodajże szyłam z tetry spódnice. To było wtedy bardzo modne i farbowało się materiał ręcznie. Pozdrawiam serdecznie :))
Brawo Uleńko, nie można zbyt długo robić tego samego - tak mi się wydaje, bo człowiek się wypala. A tu nowe pomysły i nowe możliwości. Piękna sukienusia, ja taka podobną wykonałam kiedyś szydełkiem, żeby odpocząć od robienia misiów :)
OdpowiedzUsuńOj tak ! Człowiek się wypala, albo też wydaje mu się, że poznał już wszystkie tajniki danej sztuki i nie ma nic do odkrycia.
UsuńPozdrawiam serdecznie Gabrysiu :)))
Rozumiem Cię, ja uwielbiam rysować, ale w szkole artystycznej nie, nie lubię musieć czegoś robić, to musi samo przyjść
OdpowiedzUsuńWarto zmieniać hobby, a szycie jest bardzo fajne :)
Tak, najgorsze jest , gdy "musisz". Znam to ! Wtedy człowiek zapiera się rękami i nogami, by tego nie robić. Po prostu nie ma weny - tak na zamówienie ! Pozdrawiam cieplutko :)
UsuńOjej jaka urocza :-)))
OdpowiedzUsuńMoja matka miała wiele pasji, żadnej nie traktowała jako szczególnie ważnej, której pozostałaby wierna do końca. Może wynikało to z tego, że do wszystkiego, co się robi potrzebny jest dobry wzrok, a ten z czasem ulega pogorszeniu. Wszystkiego uczyła się sama(robienia na drutach, szydełkowania i szycia). Mnie jednak nie chciała przekazać tej wiedzy, twierdząc "nie będziesz garbacieć".Też miałam etap w życiu, że chciałam szyć, ale moje prace nie były tak udane jak pokazana przez Ciebie sukieneczka. Widocznie nie wystarczy chcieć, trzeba mieć jeszcze do tego dryg. Ty go masz, więć szyj i pokazuj nowe dzieła. Uściski.
OdpowiedzUsuńOjej ! Bardzo dziękuję :)))
UsuńRóżnie to bywa z tym przekazywaniem z pokolenia na pokolenie. Niektóre zdolności są zakodowane w genach. Pozdrawiam serdecznie !
Szyłam sporo dla syna i siostrzenic - ale kiedy to było? Teraz mam czasami zamówienie od wnuczki na nową sukienką dla Ani, Uli, Eli .... albo innej lali. Szyłam nawet dla siebie ale teraz jakoś za duże rzeczy nie mogę się zabrać. Może znowu nabiorę ochoty na szycie? Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńSzycie małych sukieneczek dla lalek wymaga precyzji. To na pewno ciekawe zajęcie ! Pozdrawiam serdecznie Ewo :))
UsuńFajna sukieneczka:)).Moja ochota na szycie przychodzi falami,ostatnio jakoś bardziej mnie do tego ciągnie i może przyciągnie.Wciąż wracam do drutów czy szydełka,głównie dlatego,że to nie wymaga specjalnego zachodu,można dziergać np.przy serialu:)).Inne techniki obserwuję z daleka,może bym i chciała niektórych spróbować ale czasu brak.Nigdy natomiast nie pociągały mnie kartki,to zupełnie nie moja bajka choć bardzo podziwiam.A póki co drutuję :))Pozdrawiam:)))
OdpowiedzUsuńWiem Tonko, że jesteś mistrzynią drutów ! Podziwiam Twoje sweterki. Ja na drutach najwięcej dziergałam, gdy byłam w liceum. Potem mi przeszło - nie wiedzieć dlaczego ?! Pozdrawiam ciepło :)
UsuńPodziwiam ludzi o wielu pasjach. Ty jesteś jedną z nich. Taka sukieneczka to dla mnie niewykonalne. Owszem mam maszynę starą z lat 80-tych i ostatnio przyniosłam do domu, by uszyć woreczki na warzywa i stoi już 2 tygodnie, a ja nie mogę się zabrać do szycia. Będę czekała na Twoje dzieła. Pozdrawiam:):):)
OdpowiedzUsuńOch ! Dziękuję Ci bardzo :)))
UsuńWłaśnie tak czasem jest, że trzeba coś zrobić i jakoś nie idzie. Pozdrawiam cieplutko :))
Kochana
OdpowiedzUsuńZ szyciem mi nie po drodze, niestety.
Choroba nie pozwala na zbyt wiele pasji, ale mam swoje kulinaria i kwiaty 🌺🧁🧡
Sukieneczka śliczna 😀
Serdeczności zostawiam z samego wczesnego poranka 🙋♀️💜☕
Wiem. Tak czasem jest, że trzeba zrezygnować z niektórych pasji, ale można też odkryć nowe ! Pozdrawiam bardzo serdecznie :))
UsuńŚliczna sukieneczka! Ja też miewam (ale ostatnio coraz rzadziej )fazy na szycie, ale raczej użytkowe, wynikajace z potrzeby chwili. Ot, cos trzeba skrócić, poszerzyć, naprawić, podwinąć itp. Dawno już nie szyłam ot tak ,dla przyjemności (bo na pewno szycie maseczek do takich nie należało!:-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie, Ulu!:-)
Dziękuję Olgo :) Szycie maseczek w pewnym stopniu przyczyniło się u mnie do większej ochoty na szycie w ostatnim czasie. Pozdrawiam cieplutko :))
UsuńŚliczna i perfekcyjnie uszyta. Nie mam niestety takich rzeczy. Nic się nie zachowało. Szyłam sporo rzeczy dla swoich córek jak były małe i oczywiście też robiłam na szydełku i drutach..
OdpowiedzUsuńWiem Ewciu, że Ty potrafisz szyć i masz wielką wyobraźnię. Zawsze z niczego stworzysz coś ! Pozdrawiam serdecznie :))
UsuńŚwietna sukieneczka:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Pozdrawiam :))
UsuńUrocza sukieneczka. Ja także szyłam ubranka mojemu synkowi, wtedy w sklepach nic nie było. Ale też szycie sprawiało mi przyjemność. Czekam na pokaz Twoich dokonań.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło.
Dziękuję Aniu :) Pamiętam te czasy, gdy w sklepach nic nie było. Człowiek był zdany na siebie i swoją kreatywność. Teraz za to wszystko można dostać bez problemu, tylko nie zawsze się chce... Pozdrawiam i ściskam :))
UsuńPrześliczna sukieneczka Ulko.:) Super, że się zachowała. Pozdrawiam serdecznie.:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)) Uściski posyłam :))
UsuńMiałam kiedyś taki etap, że co się dowiedziałam o jakieś technice rękodzielniczej, to od razu chciałam ją wypróbować:-). Ostatecznie jednak zawsze wracam do drutów i szydełka, oraz decu w miarę potrzeb. We wczesnej młodości trochę szyłam, ale przerażała mnie ostateczność cięcia materiału... Choć gdy widzę czasem szyciowe pomysły i przeróbki, to żałuję, że nigdy lepiej się do tej dziedziny nie przyłożyłam:-)
OdpowiedzUsuńJa kiedyś sporo dziergałam na drutach. Czasem do tego wracam - w zależności od potrzeby. W każdym bądź razie zarówno szydełko jak i druty nie są mi obce. W czasach licealnych koleżanka powiedziała mi, że ona woli szyć na maszynie, bo efekty są widoczne od razu. Miała rację, choć ja tego tak nie postrzegam. Lubię cieszyć się ze swoich pasji. Pozdrawiam serdecznie :))
UsuńTen ciuszek jest lepszy niż połowa sklepowych i drogich... :) musisz założyć sklep i sprzedawać.
OdpowiedzUsuńDziękuję za słowa uznania. Kiedyś były zdecydowanie lepsze materiały. Służyły dłużej, nie odkształcały się i nie odbarwiały.
UsuńPozdrawiam serdecznie :)
Princeska to bardzo lubiany krój, naprawdę piękna sukienka.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :) Pozdrawiam :)))
UsuńJaka śliczna KIECKA!!! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję... i trzymam ją, bo mam do niej wielki sentyment. Może kiedyś pojawi się wnuczka... i sukieneczka się przyda !
Usuń